logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Praca zbiorowa
Kiedy Jezus przychodzi w glanach
Inplus
 


Redakcja: ks. Andrzej Draguła, Barbara Dziadura (skład), ks. Artur Godnarski,
ks. Robert Patro, Iwona Stefańska

ISBN 83-89506-01-7

Wydawnictwo: IN PLUS Jarosław Libelt
ul. Fabryczna 55/6
66-400 Gorzów Wlkp.
e-mail: wydawnictwo@inplus.zg.pl 


 

PRZYSTANEK: JEZUS

Cel jest jeden: zabawić się!

6 sierpnia 1998 r. Dworzec Główny w Krakowie.
- Co wyście powariowali?! Od wczoraj wszyscy kupują bilety do Żar! Co ma być w tych Żarach? - poruszona kasjerka pyta młodą dziewczynę, która kupuje bilet tuż przede mną. - W Żarach jest zjazd młodzieży - odpowiada dziewczyna. - Będzie rockowy koncert!

Na peronie pijany młodzian wygląda przez okno pociągu: - Jedzie pan do Żar? - zaczepia mnie. Wkrótce znajduję miejsce w jego przedziale, mimo że wszystkim innym obwieszczał, że jest zajęte. Taka "wood-stockowa" solidarność. Szybko jednak zaczynam żałować tego miejsca. Młodzi są z Przeworska. Wyjechali wcześnie rano i już kilku z nich zdążyło się nieźle "zaprawić" alkoholem.

W Katowicach dosiadają się kolejni uczestnicy "Woodstocku". Trwa oblężenie pociągu. Do środka młodzi dostają się przez... okno. Po przedziale krąży półlitrówka. - A co ma być w tych Żarach? - pyta siedemdziesięcioletnia pasażerka, która jeszcze w Krakowie zajęła miejsce w tym przedziale. - Owsiak robi wielki koncert - odpowiadają młodzi chórem. - Jaki to ma cel? - pyta dalej kobieta. - Cel? Cel jest jeden: zabawić się - wyjaśnia młody ślązak z bródką, który wraz ze swoją grupą dosiadł się w Katowicach i teraz siedzi na podłodze naszego przedziału. - My czekamy na to cały rok. Tam dopiero można zobaczyć, jak się młodzież bawi!

Przystanek: Woodstock

Na łące przed Żarami zaimprowizowano dodatkowy przystanek. Na słupie wisi tabliczka z nazwą miejscowości, kilka metrów dalej wielka tablica z napisem: "Przystanek Woodstock". Pociąg pustoszeje. Jak niegdyś osadnicy na "ziemiach odzyskanych", setki młodych ludzi wysiadają z plecakami, tobołami i ruszają polną drogą na pole namiotowe ku z dala wznoszącej się dwudziestometrowej scenie.
Wysiadam na Dworcu w Żarach. Przed budynkiem na wielkim planie miasta przyklejona strzałka wskazuje kościół garnizonowy. Niżej napis: "Ewangelizacja". "A więc są i nasi!" - myślę.

Adoracja robi swoje...

Ewangelizację poprzedziły rekolekcje, które trwały już od poniedziałku. Był to czas modlitwy i wyciszenia, a także czas przygotowywania scenek ewangelizacyjnych, plakatów itp. - Większość naszych pomysłów rodziła się w bólach - mówi kl. Andrzej Malinowski. - Niepokój budził fakt, że stanowiliśmy dość nieliczną grupę. Większość stanowiły osoby z różnych okolicznych wspólnot Odnowy w Duchu Świętym, m. in. z Żar, Żagania, ale także z Nowej Soli, Gorzowa, Poznania... - Pod koniec rekolekcji czuliśmy wszyscy własną niemoc. To był chyba najmocniejszy owoc tych rekolekcji - mówi ks. Aleksander Werstler, główny organizator ewangelizacji. - Mogliśmy oprzeć się tylko na Bogu...

Przedostatniego dnia rekolekcji do grupy ewangelizacyjnej dołączyły posiłki. Przyjechało ponad dwadzieścia osób ze wspólnoty młodzieży salezjańskiej Pustynia Miast z Pomorza. Obecni odebrali to jako konkretną odpowiedź Boga na ich modlitwę. - Każdy z przyjeżdżających na rekolekcje poprzedzające ewangelizację - opowiada ks. Aleksander - deklarował się, gdzie chce ewangelizować: przy kościele, w mieście czy na polu namiotowym. Ewangelizujący w mieście na nocleg mieli wracać do parafii, ewangelizujący na polu mieli spać na miejscu w namiotach. Z początku prawie wszyscy wybierali miasto, ale im bardziej wchodziliśmy w rekolekcje, tym więcej osób odczytywało Boże wezwanie do apostolstwa na polu namiotowym. Widać całodzienna i całonocna, sztafetowa adoracja Najświętszego Sakramentu robiła swoje. W ostatniej chwili musieliśmy dla tych osób załatwiać dodatkowe namioty. W piątek rano, a więc w dniu rozpoczęcia koncertów, Msza św. odprawiona przez bp. Edwarda Dajczaka zakończyła rekolekcje.

Znak zbawienia, znak sprzeciwu

Piątek, godz. 10.30. Spod kościoła, gdzie mieściła się baza grupy ewangelizacyjnej, kilkadziesiąt młodych osób rusza na pole namiotowe. Z przodu kilku chłopaków niesie kilkumetrowy, biały krzyż, który będzie wkopany w "chrześcijańskiej wiosce" na polu namiotowym. Nad głowami powiewają transparenty: "Pustynia miast", "Wspólnota ewangelizacyjna - Woodstock 98", "Kocham cię" i niżej podpis: "Jezus". Wchodzimy w miasto i zaczynamy odmawiać różaniec. Mieszkańcy Żar przystają, uśmiechają się przyjaźnie. Mijamy kolejne domy, ulice aż znajdujemy się na drodze wiodącej wprost na pole namiotowe. Przez niesione tuby słychać śpiew: "Tobie chór aniołów śpiewa nową pieśń, chwała Barankowi..." Przy jezdni siedzą długowłosi fani rocka. Niektórzy patrzą na nas z zainteresowaniem, uśmiechają się. Jakiś pijany młodzian z tatuażem na ramieniu próbuje przekrzyczeć tubę. Wznosi rękę w satanistycznym geście. Naprzeciw grupy na środku drogi staje inny pijany. Niosący krzyż unoszą go ponad głowy i grupa mija prowokatora. Z tub dobiega rytmiczny okrzyk, który od razu podjęty jest przez całą grupę: "Alleluja! Jezus żyje! Przed Jezusem się nie skryjesz!" Młody salezjanin woła do mikrofonu: "Cześć! Pozdrawiamy was wszystkich na Przystanku Woodstock. Chcemy się z wami dzielić naszą radością z tego, że Jezus żyje. Zapraszamy was do nas, na tyły pola namiotowego. Tam będzie można z nami porozmawiać. Zapraszamy!" Wchodzimy na pole namiotowe.

Z lewej strony mijamy wielką scenę. Na polu widać setki namiotów z powiewającymi nad nimi różnego rodzaju chorągwiami. Po prawej stronie stoiska z piwem miejscowego browaru, który za wyłączność sprzedaży na polu zapłacił ogranizatorom 70 000 zł. Idziemy naokoło między namiotami, aby zaznaczyć swoją obecność. W końcu docieramy na tyły pola, gdzie przygotowane jest miejsce biwaku grupy ewangeliacyjnej. Na wysokim drągu powiewa flaga z napisem lider. Darek Malejonek przyszedł do grupy ewangelizacyjnej na pole namiotowe. Poprosił o modlitwę wstawienniczą. Widok klęczącego rockmana wprawił w zdumienie kręcących się tu i ówdzie wielbicieli Houka. W trakcie entuzjastycznie przyjętego koncertu Darek powiedział do mikrofonu: "Słuchajcie, muzyka to świetna rzecz, ale muzyka to nie wszystko. Chciałbym wam powiedzieć o tym, że Bóg wyciągnął mnie z narkotyków!" W tym momencie ze sceny ku widowni poleciały egzemplarze Ewangelii.

Przystanek Jezus

- Przyjechało tu ok. stu tysięcy młodych ludzi - mówi Jarosław Wąsowicz, kleryk salezjański należący do Pustyni Miast - Mogą sobie tu wybrać wszystko, co oferuje świat. Można kupić narkotyki, upić się albo pójść na mantrę Hare Kriszna. My jesteśmy tu po to, by ludzie ci mogli dokonać jeszcze jednego wyboru, aby mogli wybrać Jezusa. Dlatego z tyłu pola namiotowego założyliśmy "Przystanek: Jezus". Myślę, że wiele osób spośród tzw. porządnych katolików spisałoby tę młodzież na straty, ale my musimy do nich wychodzić, bo sam Jezus też przyszedł do tych, którzy byli najbardziej zagrożeni, przychodził do celników i grzeszników. To jest wspaniałe, że możemy być właśnie w takim miejscu świadkami setek nawróceń. - Wielu tych młodych ludzi przychodzi do nas, dziękuje nam za to, że tu jesteśmy, że mogą z nami porozmawiać, pójść do spowiedzi - mówi kl. Mariusz. - Dzieje się dokładnie to, co działo się przed dwoma tysiącami lat - mówi kl. Jarek. - Jezus naprawdę przychodzi do tych ludzi!

Od początku koncertu Jerzy Owsiak zabiegał o odprawienie niedzielnej Mszy św. na dużej scenie. Strona kościelna nie zgodziła się na to i na Mszę zapraszała wszystkich do kościołów w mieście. Mimo to ze sceny co jakiś czas padała informacja o niedzielnej Mszy o dwunastej na polu namiotowym. O wyznaczonej porze sporo zdezorientowanej młodzieży kręciło się przy scenie. Tam też zjawiła się grupa ewangelizacyjna. Ze śpiewem i z okrzykami: "Chodźcie z nami na Mszę świętą" wyprowadziła z pola ok. dwóch tysięcy młodych ludzi na Mszę do kościoła garnizonowego. Kościół był wypełniony po brzegi. Po przeczytaniu Ewangelii, celebrans dołączył do spowiadających księży, a od ołtarza zamiast kazania popłynęły świadectwa.

Cezary Sękalski


Zobacz także
Marek Ziaja
O co chodzi. A no o coś, co istniało w Kościele od jego początku. W skrócie, chodzi o odpowiedź na pytanie "Czy Jezus miał na własność swoją suknię czy też nie?". A w innym języku: co składa się na pakiet "Prawdziwy katolik?"...
 
ks. Mariusz Rosik

Gdyby postronny obserwator stanął pomiędzy faryzeuszem i celnikiem z Jezusowej przypowieści, usłyszałby dwie odmienne modlitwy. Pierwsza brzmiałaby: Dziękuję, że jestem taki wspaniały! Druga zaś: Miej litość dla grzesznika! Modlitwa faryzeusza była urozmaicona. Modlitwa celnika — monotonna. Celnik jednak zwracał się w pokorze do Boga, faryzeusz — do siebie samego! Tak właśnie należałoby dosłownie przetłumaczyć grecki tekst...

 
Grażyna Starzak
Prawda jest bez wątpienia jedną z naczelnych wartości i choć dotarcie do niej bywa czasami okupione bólem, trzeba do niej dążyć, bo tylko życie w prawdzie daje człowiekowi fundament moralny. Większość z nas zgadza się z tą tezą, ale, na co dzień zbyt łatwo sięgamy po kłamstewka i półprawdy. Wychowanie do prawdy jest jednym z głównych zadań stojących przed nauczycielami i kapłanami w nowym roku szkolnym i katechetycznym.
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS