logo
Środa, 15 maja 2024 r.
imieniny:
Dionizego, Nadziei, Zofii, Izydora, Dympny – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Agnieszka Kołakowska
Mali ludzie w dużych sklepach
Obecni
 


Jednak niektóre dzieci czują się tam fantastycznie. Dlaczego? Bo jest możliwość samego oglądania bez presji kupna, brak skrępowania, pewna samodzielność, możliwość zabawy z koleżankami, dlatego wiele dzieci czuje się tam wesoło („czuję się jak w kurniku, ponieważ jest głośno”). Zapominają wtedy o zmartwieniach, kłopotach, obowiązkach, któreś dziecko nawet szczerze wyraziło ulgę wyrwania się z domu („zapominam o zmartwieniach i sprzeczkach”; „mogę zapomnieć o czymś przykrym bawiąc się z koleżanką i oglądać różne fajne rzeczy”). Wydaje się, że bardziej chodzi tu nie o radość z posiadania, ale poszukiwanie poczucia akceptacji, przynależności do grupy, choćby przez robienie tych samych czynności („w sklepie jest dużo ludzi i nie czuję się samotna”; „czuję się ważny, ponieważ, jeśli poproszę o coś mamę, mama mi to kupi”).

Tyle samo dzieci ma poczucie bezpieczeństwa i spokoju, co odczuwa dyskomfort („czuję się bardzo źle, ponieważ tam jest dużo ludzi – w ogóle nie lubię sklepów. Gdy wchodzę już na początku boli mnie brzuch i muszę wyjść”); są spięci, zdezorientowani, przytłoczeni, niezauważani („nie jestem tam nigdy w centrum uwagi”; „czuję się jak ziarnko piasku na pustyni”). Nie ma jednak powodu ukrywać faktu, że dzieci ogólnie lubią Duży Sklep czując się w nim „jak w świecie rzeczy” czy „jak w skarbcu”, widząc jego atrakcyjność w tym, że „można w nich wszystko znaleźć, co jest potrzebne do życia” Cóż, Mali Ludzie jeszcze nie wiedzą, że są w życiu nieporównanie ważniejsze rzeczy i znacznie potrzebniejsze, których nie kupimy za żadne pieniądze i w żadnym, nawet największym, najlepiej wyposażonym sklepie.

Najważniejsze czyli mali ludzie z mamą i tatą

1/3 moich rozmówców uważa, iż Duży Sklep zbliża do siebie rodzinę, ale tylko z uwagi na możliwość wspólnego dokonywania wyboru, dłuższe przebywanie razem („moim zdaniem wspólne przebywanie w supermarkecie zbliża moją rodzinę do siebie, ponieważ, aby coś kupić, trzeba się kogoś poradzić, a najlepszym doradcą będzie ktoś z rodziny”). Dowiedziałam się, że zakupy mogą zbliżyć skłóconych małżonków, że można się dowiedzieć sporo o gustach członków rodziny, że jest wtedy okazja do śmiechu i kupowania prezentów („gdy jesteśmy całą rodziną w supermarkecie – śmiejemy się, wspólnie wybieramy różne produkty, kupujemy miłe prezenty”).

Natomiast 2/3 odpowiada, że nie, ponieważ: każdy idzie do innego stoiska, rodzina jest rozproszona, rozbiegana, brak atmosfery intymności i bliskości, a przy wyborze towarów często ludzie się kłócą („oddala, ponieważ kłócimy się czasami, co kupić, albo czasem można się zgubić i mama się wydziera”; „chyba nie zbliża, przynajmniej nie mamę z tatą. Dlatego, że mama chce np. kupić jakiś krem, a tata mówi, że to strata pieniędzy”). Smutne, że i w domu i w sklepie Mały Człowiek jest świadkiem konfliktów. Można by się pokusić o banalne stwierdzenie, że jeśli w domu rodzina ma się dobrze, to i dobrze będzie jej w każdym miejscu. Ale to już materiał na inny artykuł.

Dzieci znają znacznie lepsze, atrakcyjniejsze formy spędzania czasu w rodzinnym gronie – chociażby wolą iść do parku („raczej to nas nie zbliża, bo ten czas moglibyśmy poświęcić na szczerą rozmowę”; „bo w sklepie tylko się kupuje i ogląda, a w domu można spokojnie porozmawiać i powiedzieć o problemach”; „ponieważ sklep nie może zbliżać do siebie”; „muszę powiedzieć, że bardziej zbliża rodzinę wspólny obiad czy modlitwa”). Samo przebywanie w Dużym Sklepie staje się celebracją, świętem. Z każdej sytuacji można wyciągnąć plusy, jeśli ma się na uwadze TO CO NAJWAŻNIEJSZE dla rodziny, jeśli jest wola stworzenia warunków „bycia razem”.

Gorzej. jeśli „świat rzeczy” decyduje za nas. „Moim zdaniem przebywanie w Dużym Sklepie zbliża moją rodzinę, ale gdzie z nimi jestem, to zawsze jesteśmy zbliżeni”. I o to chodzi. Nie chodzi o to, czy iść do supermarketu czy nie, ale dlaczego tam chodzimy, dlaczego szukamy tam tego, co ważne. Nawet sklep może stanowić pewną wartość, jeśli nawet Rodzina Będąca Razem jest wartością Największą. A prawdziwa celebracja miłości odbywać się będzie tam, gdzie jej miejsce – w Kościele.

Zagadka po raz drugi

Człowiek bywa nieustannie zaskakiwany. Nauczona doświadczeniem, w trakcie przekomarzania się (notabene – w supermarkecie), tym razem precyzyjniej zadałam zagadkę córce mojej przyjaciółki, która lubi ruchome schody: „Kasiu, co to jest? Chodzi się tam w górę, w dół, tam i z powrotem, piszczy z zachwytu, rzuca na jedzenie, robi zapasy, jest ruch…” Kasia spojrzała na mnie filuternie i odpowiedziała pytaniem na pytanie: „Czy masz na myśli klatkę dla myszek?” I znowu mimo śmiechu zastanowiłam się. Ileż w tym prawdy! Nieźle bawimy się, patrząc na białe myszki, wędrujące po specjalnych drabinkach, karuzelach, biegające w kółko, nieustannie gromadzące zapasy jedzenia. Uśmiechamy się z wyższością na ich widok, a ile dystansu do siebie samych mogą nas nauczyć.

Przecież w Dużym Sklepie podobnie rozpychamy się, zjeżdżamy i wjeżdżamy po schodach, trudzimy się, roztrącamy, spieszymy. Czy wtedy starczy tego dystansu i poczucia humoru na zbliżenie się do naszych Małych Ludzi, na wspólne świadome wybory, uczenie ich kultury, szacunku czasu i pieniądza, odpowiedzialności? Aby tak było, to Rodzina – Mały Kościół powinna stawać się miejscem gdzie szukają rozwiązania swoich problemów. A nie Duży Sklep, gdzie niektóre z nich, tuląc ulubione pluszowe zabawki, próbują pokonać swoją samotność w tłumie.

Agnieszka Kołakowska
- ur. 1972, mgr teologii, katechetka, publicystka, współorganizator Olimpiady Biblijnej w Kielcach.

   
 
strona: 1 2 3