logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Andrzej Draguła
Prawdopodobieństwo Boga. Rzecz o niepewności i samotności ateizmu
Więź
 


Użyte w angielskiej wersji probably stało się nawet podstawą do złożenia formalnej skargi do instytucji zajmującej się nadzorowaniem zgodności reklam z prawem i zasadami konkurencji – Advertising Standards Authority (ASA). Podstawą zaskarżenia, które skierował Stephen Green ze stowarzyszenia Christian Voice (Głos Chrześcijański), był zapis prawny zabraniający umieszczania w przekazach reklamowych treści niesprawdzonych, których nie da się udowodnić. ASA oddaliła ostatecznie skargę złożoną przez Stephena Greena i 325 innych osób, gdyż uznała ją za bezprzedmiotową. W ocenie instytucji regulującej rynek mediów brytyjskich zwrot użyty w sloganie wyraża opinię, a więc nie może podlegać obowiązkowi obiektywnego uzasadnienia. Ponadto stwierdzono, że choć hasło pozostaje w sprzeczności z opinią wielu, to nie istnieje poważne i wystarczająco powszechne niebezpieczeństwo wprowadzenia w błąd społeczeństwa, o czym – według tej instytucji – świadczy niewielka ilość skarg.
 
Zupełnie inną drogą podążył instytut teologiczny Theos, założony przez Kościoły anglikański i katolicki. Jego szef, Paul Woolley, stwierdził, że ateistyczna kampania jest doskonałą okazją, by sprowokować ludzi do myślenia o Bogu. Co więcej, instytut wsparł inicjatorów (symboliczną raczej) donacją w wysokości 50 funtów. Tym, co prowokuje do myślenia, jest owo nieszczęsne probably (prawdopodobnie). Według Woolleya, zamiast pewności co do nieistnienia Boga, generuje ono jedynie niepewność co do Jego nieistnienia, która jest tak samo prawdopodobna jak niepewność co do Jego istnienia. Reklamowy slogan wywołuje efekt podobny do wątpliwości typu „czy na pewno zamknąłem drzwi?”. Człowiek, w którym zrodzi się taka wątpliwość w końcu zdecyduje się wstać i upewnić, czy drzwi są rzeczywiście zamknięte.
 
Zwolennicy ateistycznej reklamy twierdzą, że zaproponowanej tutaj analogii nie można uznać za zarzut wobec logiki kampanii (a tak zapewne rozumie ją Woolley). Chodziło bowiem właśnie o wytrącenie odbiorcy z pewności wiary. Linia obrony ateistów nie wydaje się jednak przekonująca. O ile bowiem fakt zamknięcia czy niezamknięcia drzwi da się empirycznie zweryfikować, o tyle fakt (nie)istnienia Boga jest – jak przyznają – ostatecznie nieweryfikowalny na drodze doświadczenia. Jeśli więc nawet reklama ta wzbudza oczekiwania, to nie pokazuje żadnej drogi do zweryfikowania tych oczekiwań czy też ich spełnienia.
 
Tam gdzie nie ma empirycznej pewności, pozostaje wiara. Zresztą sam Dawkins, guru ateistów i „duchowy ojciec” przedsięwzięcia, czwarty rozdział swojej książki opatrzył tytułem „Dlaczego niemal na pewno Boga nie ma”. Podobną myśl znajdujemy u o. Cantalamessy, w którego krytyce dostrzegamy echo słynnego zakładu Pascala: „«Bóg prawdopodobnie nie istnieje»: a zatem być może jednak istnieje, nie można całkowicie wykluczyć, że jest. Lecz, drogi bracie niewierzący: jeśli Boga nie ma, ja nic nie straciłem; jeśli jednak jest, ty straciłeś wszystko!”. Przesłanie kampanii jest więc jednoznaczne: „Boga prawie na pewno nie ma”, ale „prawie” – jak wiemy, i to z reklamy – robi różnicę.
 
(Nie)wiara i radość życia
 
I tutaj dochodzimy do drugiego członu sloganu reklamowego: Now stop worrying and enjoy your life – owej „wartości dodanej” wynikającej z odrzucenia Boga. Według inicjatorów kampanii uznanie reklamowanego prawdopodobieństwa nieistnienia Boga owocuje przyjęciem określonej wizji życia. U podstaw sloganu znajduje się przekonanie, iż dopiero niewiara w Boga pozwala na korzystanie z życia i cieszenie się nim. W przekonaniu ateistów wiara (istnienie Boga) jest elementem istotnie ograniczającym możliwość cieszenia się z życia, co więcej – jest powodem nieustającego zmartwienia, stąd owo wezwanie „przestań się martwić”. Zapewne taki kształt sloganu wynika z samych okoliczności zaistnienia kampanii. Przypomnijmy, że był ona odpowiedzią na konkretną reklamę – przestrogę malującą piekielną wizję wiecznego potępienia dla ateistów. Czy jednak rzeczywiście istnieje realny związek między wiarą/niewiarą a radością życia lub jej brakiem?
 
Ludziom wierzącym trudno zgodzić się z zaprezentowaną przez ateistów logiką. W komunikacie archidiecezji barcelońskiej czytamy: „Dla wierzących w Boga wiara w Jego istnienie nie jest powodem do niepokoju ani też przeszkodą, by uczciwie cieszyć się życiem”. Autorzy niemieckiej kontrkampanii wprost podkreślają związek między wiarą a radością i życiowym zadowoleniem. Na jednym z autobusów w Dortmundzie zawisło hasło: „Bez obaw. Bóg jest. Więc dobrego dnia”. Jak już wspomniałem, w Barcelonie kursuje autobus z napisem: „Bóg – tak, istnieje. Korzystaj z życia w Chrystusie”, który został wykupiony przez protestantów. W Londynie, z inicjatywy rosyjskiego biznesmena Aleksandra Korobko, od marca miały pojawić się autobusy z napisami: There is God. Don't worry. Enjoy your life! (Bóg istnieje. Nie martw się i ciesz się życiem).
 
 
strona: 1 2 3