logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Paweł Pacholak
Przyjaźń małżeńska? – a tego nikt nie przyrzekał...
Zeszyty Karmelitańskie
 


Element drugi: otwarte sanktuarium

Tego, że istnieją przestrzenie zarezerwowane dla relacji małżeńskich i rodzinnych nikomu nie trzeba chyba wyjaśniać. Natomiast wydaje się uzasadnionym wskazanie, iż owej przestrzeni, którą bez zbytniej przesady można by nazwać „sanktuarium”, każde małżeństwo może wyznaczyć dowolne granice i są to granice niepodlegające żadnej negocjacji. A jednocześnie każde małżeństwo i każda rodzina posiada przywilej zapraszania do swego „sanktuarium” tych, których zaszczyca przyjaźnią. Wydaje się, że to właśnie w akcie wolnego otwarcia owych granic można wyznaczyć najczytelniejszy znak przyjaźni.

Dla mnie jako księdza – duszpasterza rodzin – jednym z niezapomnianych doświadczeń tego typu było zaproszenie do wspólnej rodzinnej modlitwy. Właśnie zaproszenie do wspólnej modlitwy, a nie zachęta do jej przewodniczenia. Klęcząc z tą rodziną, dyskretnie obok nich, miałem poczucie ogromnego przywileju, oto zostałem wpuszczony tam, gdzie zazwyczaj nikt nie wchodzi. Tego typu zaproszenie wiąże się oczywiście z ogromną odpowiedzialnością ze strony zaproszonego, odpowiedzialnością, która polega na umiejętności wyjścia w odpowiednim momencie i nieprzekraczania wyznaczonych granic. Bo przecież to, że wpuszcza się kogoś do środka nie oznacza, że może wejść, gdzie mu się podoba.

Pięknym znakiem przyjaźni w znaczeniu „otwierania sanktuarium” jest też gest nieco bardziej publiczny, ale w gruncie rzeczy również niezwykle intymny. Chodzi o gest błogosławieństwa rodziców w czasie różnych rodzinnych uroczystości, od Pierwszej Komunii po błogosławieństwo młodej pary przed ślubem czy syna – kapłana przed Mszą Świętą prymicyjną. Oczywiście w wielu wypadkach jest to gest tradycyjny, wykonywany schematycznie, przynajmniej w swej zewnętrznej formie, ale przyglądając się towarzyszącym mu emocjom mam często wrażenie uczestniczenia w czymś niezwykle intymnym, gdzie ktoś z zewnątrz jest zaledwie dopuszczony na mocy szczególnego przywileju (to chyba nie przypadek, że szczególnie błogosławieństwo młodej pary zazwyczaj dokonuje się w gronie najbliższych).

Tego typu znaki przyjaźni zdają się być najwymowniejszymi, a przez to najskuteczniejszymi formami autentycznego duszpasterstwa rodzin, rozumianego jako zaangażowanie odpowiednio przygotowanych rodzin w formację i prowadzenie innych osób żyjących w małżeństwie. Bowiem to właśnie przez świadectwo osobiste, niesformalizowane, autentyczne, a przede wszystkim zaangażowane, dokonuje się najbardziej głębokie spotkanie pozwalające na wzajemne obdarowywanie się i wyrastanie z niego owoców, do których w pierwszym rzędzie trzeba zaliczyć wspólne zbliżanie się do Boga, który jest Miłością.

Na zakończenie tej próby sformułowania myśli o przyjaźni małżeńskiej, muszę przede wszystkim wyrazić wdzięczność tym małżeństwom, które zaszczycają mnie swoją przyjaźnią, pozwalając uczestniczyć w tajemnicy małżeństwa, ubogacać się świadectwem ich miłości, dopuszczając niekiedy do niesienia wraz z nimi cząstki ich wspólnego trudu. Bowiem to właśnie jedynie takiemu doświadczeniu nie umyka najistotniejszy element zjawiska przyjaźni, jakim jest osobiste spotkanie.

ks. Paweł Pacholak
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
Ks. Piotr Mazurkiewicz
Poruszony zniechęceniem do teraźniejszości i sceptycyzmem wobec przyszłości, jakie zaobserwował wśród przybywającej ostatnio do Taizé polskiej młodzieży, brat Roger wypytywał mnie głównie o kwestie związane z przystąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej, o stanowisko Kościoła, nastroje wśród społeczeństwa, stan wiary w naszej Ojczyźnie. Na zakończenie powiedział: Mais, c'est urgent! - "Ale to pilne!"...
 
Beata Pisarczyk

Małżeństwa nie zawieramy na chwilę i nie kończymy, gdy dzieje się coś niedobrego. Rodzina musi mieć kręgosłup, musi mieć trwałe fundamenty. Jeżeli zawieramy Sakrament Małżeństwa, nie możemy kierować tzw. ceremonią, czy opinią publiczną. Dwoje ludzi – mąż i żona muszą na co dzień żyć Ewangelią, czerpać z tego wiecznie żywego źródła, by sami mogli być wsparciem i siłą dla dzieci, także dla dalszych członków rodziny. Życie nie jest snem albo marzeniem – tu potrzeba wiele wytrwałości, pokory, kompromisu i modlitwy!

 
ks. Mirosław Tykfer

Na Wszystkich Świętych na cmentarzu się nie płacze. To czas modlitwy i wspomnień. Bywają jednak i takie, które wymuszają żal i łzy. I przypominają, że śmierć wcale niczego nie kończy i że zmarłemu też trzeba przebaczyć. Są wspomnienia zmarłych, które budzą złość. Zdarza się, że odwiedzanie cmentarza staje się kolejną okazją do przypomnienia sobie minionych krzywd.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS