logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Stanisław Morgalla SJ
Rachunek proszę!
Życie Duchowe
 


Rachunek sumienia z miłości własnej 
 
Czy akceptujesz siebie? Czy rozwijasz własne talenty i zdolności? Czy kształtujesz w sobie dojrzałą i odpowiedzialną seksualność poprzez unikanie pornografii, samogwałtu? Czy pogardzasz sobą? Czy myślisz o popełnieniu samobójstwa? Czy próbowałeś – próbowałaś okaleczać się lub odebrać sobie życie? 
  
Oto zaledwie kilka pytań z bardzo długiej listy grzechów przeciwko sobie. W książeczkach do nabożeństw lub w Internecie – skąd wzięte zostały te powyższe – można ich znaleźć znacznie więcej, choć niekoniecznie ułożonych w tak eleganckie crescendo. Raczej przypominają strzelanie na chybił trafił. Bierzemy je za dobrą monetę, bo od dziecka przyzwyczajani jesteśmy do robienia rachunku sumienia w rytm podobnych „odpytywanek”. Sposób prosty i skuteczny, ale – jeśli się bardziej zastanowić – również problematyczny, dwuznaczny, a czasem nawet niebezpieczny. Nierozważnie zadane pytanie może bezwiednie wskazać zakazany owoc, rozbudzić niezdrową ciekawość lub zadać niepotrzebny ból i upokorzyć, nie wspominając już o tym, jak bezlitośnie czasem obnaża samego pytającego.

A przecież chodzi o najbardziej intymną rzeczywistość w człowieku – jego wewnętrzne sanktuarium, o którym trudno mówić, a co dopiero rozliczać z jego działalności. Łatwiej założyć, iż posiada solidne podstawy i należycie funkcjonuje, jak ma to miejsce w najważniejszych starotestamentowych przykazaniach miłości Boga i bliźniego (por. Łk 10, 27; por. Pwt 6, 5). Trudniej sprostać jego kruchości i słabości, choć właśnie wtedy najbardziej wyśrubowana moralność okazuje się gigantem na glinianych nogach. 
 
Jak zatem robić rachunek sumienia z miłości własnej? Spróbujemy podać kilka podstawowych rozróżnień, które pomogą przeniknąć w głąb tej tajemnicy i usystematyzować wysiłek autorefleksji. I choć samego rachunku sumienia to nie uprości, to na pewno uczyni go bardziej pożytecznym. Przynajmniej nie pomylimy tak łatwo ludzkiej kruchości z wadami głównymi, a psychicznych kamuflaży nie weźmiemy za cnoty kardynalne.
 
Puszka Pandory czy pudełko czekoladek?
  
Aby lepiej przedstawić sygnalizowaną trudność, wyjdźmy od pierwszego, najprostszego pytania o akceptację siebie. Jest ono oczywiste i zrozumiałe w omawianym tu kontekście, ale jego autorzy chyba nie do końca zdają sobie sprawę, jak fundamentalnej kwestii dotyczy. Tylko psycholodzy rozwojowi w przybliżeniu świadomi są złożonej rzeczywistości, która stoi za najbardziej lakoniczną odpowiedzią. Nie chodzi tu bowiem tylko o jakąś powierzchowną akceptację własnego wyglądu czy danych z metryki urodzenia, ale spraw znacznie subtelniejszych, jak cech charakteru i temperamentu, własnej płci i orientacji seksualnej, zdolności i talentów, wad i ograniczeń... Jednym słowem, chodzi o akceptację całej osobowości i całej złożonej historii jej kształtowania. 
 
Pozytywna odpowiedź na to pierwsze pytanie jest więc w istocie wisienką na torcie. Wisienką niezwykle ważną, bo wieńczącą wielopoziomowy tort, którego kolejne warstwy powstawały bardzo długo i zgodnie z logiką kolejnych etapów ludzkiego rozwoju. I tu dochodzimy do punktu zwrotnego: kto bowiem może powiedzieć, że akceptuje siebie w stu procentach... Chyba tylko ktoś skrajnie naiwny, by nie powiedzieć ograniczony. I wcale nie myślimy tu o współczesnej histerii na punkcie własnego wyglądu, z chirurgią plastyczną czy przemysłem kosmetycznym w tle. Raczej chodzi o ten najprostszy odruch każdej normalnej jednostki, zdolnej do minimum samokrytyki i autoironii. Mamy więc problem, ponieważ już to wystarczy, by rachunek sumienia utknął w martwym punkcie lub z ascetycznej praktyki przemienił się w psychoanalizę. 
 
Ktoś słusznie zauważy, że niepotrzebnie dzielimy włos na czworo i komplikujemy rzeczy najprostsze. Przecież autorzy cytowanych pytań nie są psychologami i bynajmniej nie oczekują psychogenezy osobowości, ale zwyczajnie pytają o podstawowe odniesienie człowieka do samego siebie. Sęk w tym, że to najprostsze odniesienie do siebie już dawno przestało być takie proste, a wkładanie go między pytania do rachunku sumienia wcale sprawy nie ułatwia, tylko jeszcze dodatkowo komplikuje. Chodzi o dwie różne kwestie, więc potraktujemy je oddzielnie. 
 
Odniesienie człowieka do samego siebie przestało być proste i oczywiste. Po pierwsze dlatego że dzięki psychologii coraz więcej o nim wiemy, a zwykły śmiertelnik coraz częściej do wiedzy z tego zakresu się odwołuje. Po drugie, coraz trudniej we współczesnym społeczeństwie o tak zwaną normę, tę wspomnianą wisienkę na torcie – na przykład solidne wychowanie w pełnej i stabilnej rodzinie. Twardy podział na normę i patologię już dawno stracił sens, a zamiast o dychotomii „norma – patologia” częściej mówimy o kontinuum, którego te dwa pojęcia są skrajnymi biegunami. Co więcej, bieguny te ciągle się oddalają od siebie, a przestrzeń między nimi wypełniają nowo odkryte „kontynenty”: nerwice, zaburzenia osobowości, zaburzenia z pogranicza, dezorganizacje osobowości...
 
Dlatego nieprawdą jest – jak to się żartobliwie czasem mówi w Polsce – że ludzie dzielą się na dwie kategorie: na tych, którzy noszą zranienia z dzieciństwa, i na tych, którzy jeszcze nie spotkali jezuitów. Prawdą natomiast jest, że większość trudności z akceptacją siebie – zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu – ma korzenie w historii pierwszych lat życia i dojrzewania, a znajomość tej rzeczywistości pomaga rozumieć lepiej i głębiej tajemnicę człowieka, choć w praktyce nie jest ani łatwa, ani prosta. Dlatego pytanie wprost o te kwestie, a później zatykanie uszu na dłużące się i trudne odpowiedzi jest zwyczajnie nieodpowiedzialne. 
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Józef Augustyn SJ
Straszliwą konsekwencją, negatywną konsekwencją naszej wolności, jest możliwość powiedzenia Bogu "nie". Daje ona możliwość zabicia sług i syna gospodarza, zabicia Jezusa Syna Bożego. Człowiek, podobnie jak owi rolnicy, może fałszywie odczytać swoją sytuację przed Bogiem. Wchodzi w grzech, sprzeciwia się Bogu, łamie przykazania, łamie podjęte zobowiązania, krzywdzi bliźnich i jednocześnie zauważa, że to uchodzi mu bezkarnie. Życie toczy się dalej...
 
ks. Rafał Masaczyk SDS
Gdzie się udać najpierw w czasie depresji do psychologa czy do spowiedzi?
 
ks. Paweł Wiatrak

Jako chrześcijanie jesteśmy ciągle w drodze. Prowadzeni przez Ducha Świętego spotykamy innych, z którymi mamy dzielić się doświadczeniem miłości Boga i przez to umacniać ich w wierze, abyśmy wszyscy mogli iść za wolą Bożą do samego końca. Abraham, odpowiadając na Boże wezwanie, wyruszył z Ur chaldejskiego, z domu swego ojca, i rozpoczął wędrówkę, której głównym celem było odnajdywanie drogi wskazanej przez Boga i podążanie nią...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS