logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Roman Bielecki OP
Sumienie trzeba szanować
Miesięcznik W drodze
 


A w którym momencie rodzi się chciwość, bo jest to grzech główny i jakoś powiązany z pracą. Jak ją w sobie rozpoznać?

Protestanci twierdzą, że skutecznym testem chciwości jest dziesięcina oddawana na Kościół. Niezależnie od mojej sytuacji materialnej oddaję 10 proc. własnych dochodów Kościołowi. Innymi słowy, pokazuję Panu Bogu, że pieniądze nie panują nade mną. Co więcej, w ten sposób idę za wskazaniami Bożej obietnicy, że jeżeli pokażę swoje zdystansowanie do tego, co materialne, to Bóg będzie mi błogosławił.

Mam paru protestanckich przyjaciół, którzy tak robią i rzeczywiście stają się coraz bogatsi. Jest to trochę wkurzające, bo takie podejście do Pisma trąci fundamentalizmem, ale sama zasada jest słuszna. Uwaga! Nie da się przy tym Pana Boga oszukać. Nie da się zrobić takiego duchowego triku, że coś dam, ale po to by dostać więcej, a tak naprawdę wcale się nie zdystansowałem. Jeśli dajesz szczerze, to znaczy, że możesz otrzymać więcej, bo posiadanie cię nie niszczy, czyli to ty posiadasz, a nie jesteś posiadany przez chęć posiadania. No i oczywiście dodajmy, że dawanie jako manifestacja mojej wolności wobec pieniędzy wcale nie musi być "na Kościół", jest wiele innych możliwości wspomagania finansowego.

Mówisz o etosie protestanckim, a czy katolickie nauczanie zawiera takie wskazówki?

W jednym ze swych wystąpień Benedykt XVI mówił o małych pragnieniach, które obumierają w człowieku po to, by mógł pragnąć więcej. Zbieram pieniądze, bo chcę zbudować dom. Zbudowałem i co dalej? Okazuje się, że to jeszcze nie wszystko, że chcę więcej, żeby tam była rodzina, żebym miał z kimś bliską więź. Buduję tę więź, mam dzieci, a potem się starzeję i nagle się okazuje, że nie jestem potrzebny tym dzieciom, że znowu coś, co było pozytywną wartością, obumiera, i co dalej? Papież mówi, że człowiek przez całe życie doświadcza tego, że jego pragnienia nie znajdują zaspokojenia w tym, co jest na ziemi, bo skierowane są na wieczność. Tyle że nie da się zgrabnie przeskoczyć z życia doczesnego do wiecznego i powiedzieć sobie, że skoro moje pragnienia są nieskończone i tu na ziemi ich nie zaspokoję, to teraz nic nie będę robił, niczego nie będę pragnął i poczekam na koniec świata. Małe pragnienia prowadzą do większych, a te większe do największych. Opozycja: być czy mieć, jest w tej perspektywie trochę fałszywa, bo im więcej mam, na przykład książek, które przeczytałem, wiedzy, którą zdobyłem, sztuki, którą zobaczyłem, muzyki, której słuchałem, to staję się kimś innym, bo to wszystko jakoś mnie kształtuje. Podobnie jest z domem i przedmiotami, które w nim mam. To wszystko mnie zmienia i kształtuje, zarówno w wymiarze duchowym, jak i materialnym. Ten proces przechodzenia od małych pragnień, przez coraz większe marzenia, aż do celu ostatecznego, to jest to, o co chodzi w chrześcijaństwie.

Czy Kartezjański paradygmat "Myślę, więc jestem" został współcześnie zastąpiony przez "Pracuję, więc jestem"? Czy praca nas definiuje?

Brakuje mi w tym zdaniu podkreślenia wymiaru relacji do kogoś. Bez odniesienia do Boga czy innych ludzi to zdanie jest kalekie. Praca nie jest celem samym w sobie. Można przepracować całe życie i być zgorzkniałym, nie zbliżyć się o krok do "bycia", nawet jeżeli ta praca miała sens. Pracowanie nie daje zbawienia i w tym znaczeniu traktowanie zdania "Pracuję, więc jestem" jako dogmatu byłoby niepokojące. Co myśleć o niepełnosprawnych czy przykutych do łóżka? Nie pracują, więc nie są? Albo bezrobotni. Ktoś, kto nie pracuje, przeczyta hasło "Pracuję, więc jestem" i pomyśli: Skoro nie pracuję, to nie istnieję? I ludzie często tak siebie przeżywają - jestem nikim, jestem bezwartościowy, bo nie mam pracy. A to nieprawda. To, że ktoś jest bezrobotny, nie znaczy wcale, że jest bezwartościowy. Sens istnienia nie zależy tylko od pracy. Ważne jest, żeby zarabiać i mieć, bo stoi za tym jakiś rodzaj uznania i na to zasługujemy. Ale potrzebna jest również świadomość, że to, co mamy, nie może nami rządzić. To banał, ale warto go powtarzać, że ważniejsze jest to, jakim człowiekiem się staję, niż jakie zarobki osiągam. 

Rozmawiał Roman Bielecki OP
W drodze 10 (458)/2011
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
ks. Krzysztof Guzowski
Powstaje wiele publikacji omawiających fenomen opętania przez złe duchy. Jak chrześcijanie powinni mówić o opętaniach i zniewoleniach, by było to zgodne z wolą Bożą? Panuje w tej kwestii wśród chrześcijan rzeczywiste zamieszanie: mówić o Szatanie czy nie? A jeśli mówić, to w jakiej formie? Philippe Madre pokazuje, że filmy i media laickie wykreowały pewną popularność Szatana, poprzez zachwalanie artystycznych sukcesów muzyków promujących satanizm oraz reklamę okultyzmu jako nowo odkrytego obszaru ludzkiego potencjału...
 
Adrian Szary
Czym jest wiara? Codziennie, może nawet nieświadomie, używamy przecież tego słowa w różnej formie i znaczeniu. Nie wierzycie? Aksjologia to nauka o wartościach, która w drugiej połowie XIX w. stała się odrębną dziedziną filozofii. Sam termin wprowadził P. Lapie w 1902 r. Jego znaczenie odsyła do greckich słów aksios (godny, cenny) i logos (słowo)...
 
Stanisław Biel SJ
Niektórzy sądzą, że wyznanie grzechów przed kapłanem to zasadniczy element pojednania z Bogiem. Najczęściej traktowane jest przy tym jako przykry i bolesny obowiązek. Z chwilą opuszczenia kratek konfesjonału "mamy święty spokój do najbliższych świąt". Tymczasem sakrament pojednania nie kończy się z chwilą opuszczenia konfesjonału. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że dopiero wtedy się zaczyna. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS