logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Beata Szymczak-Zienczyk
Sztuka latania
Szum z Nieba
 


Trudno nauczyć się latać, machając tylko rękami. Można zaakceptować fakt, że człowiek nie jest istotą skrzydlatą, a nawet twierdzić, że gdyby Bóg chciał, by człowiek latał, dałby mu skrzydła. I na tym poprzestać. Albo wymyślić sposób, by… wzbić się w powietrze – mówi o. Fabian Błaszkiewicz SJ, główny mówca XI Forum Charyzmatycznego w wywiadzie dla „Szumu z Nieba”. 
 
Co to znaczy, że Bóg kocha nas takimi, jacy jesteśmy?

W Piśmie świętym nie ma takiego stwierdzenia. Moim zdaniem, wynika ono z przeniesienia na Boga pewnych koncepcji psychologicznych, haseł, które głoszą, że człowieka powinno się w taki sposób kochać i akceptować. Często też słyszę, dla odmiany, że Bóg kocha nas pomimo naszych słabości. A ja się z tym nie zgadzam. To by oznaczało, że On, będąc doskonałym, patrzy na nas, którzy jesteśmy niedoskonali, i ten fakt pomija. Tak jakby chciał „przeoczyć” naszą słabość i widzieć tylko to, co jest dobre. A z tego można wyprowadzić wniosek, że w sumie to Bóg nas w ogóle nie kocha, a tylko toleruje. A On doskonale widzi, że jesteśmy niedoskonali. Co więcej – takimi właśnie nas stworzył i takimi nas kocha, ale Jemu podoba się także nasz proces wzrastania, czyli wyrastania z naszych słabości ku dojrzałości. Dopiero w takim sensie Bóg kocha nas takimi, jacy jesteśmy, ale jednocześnie takimi, jacy mamy się dopiero stać. Po to właśnie Bóg stał się człowiekiem, abyśmy mogli doświadczyć „przebóstwienia”, jak mówi Jan Paweł II, czyli uczestniczenia w doskonałości Boga. On kocha nas już dziś jako swoje dzieci, ale to nie znaczy, że zgadza się na wszystko. Bóg nie akceptuje naszego grzechu, nie akceptuje, gdy kolejny raz popełniamy ten sam błąd i nie wyciągamy z niego wniosków. To nie znaczy, że nie kocha człowieka, ale tych konkretnych sytuacji nie akceptuje, a wręcz nienawidzi. I robi wszystko, by człowieka sprowadzić na właściwą drogę. Na tym polega Jego miłość.

A jeśli człowiek nie poddaje się procesowi wzrostu?

Lenistwo jest jednym z grzechów głównych. W ten sposób człowiek zaprzecza swojej istocie. Bóg, jak naucza św. Ignacy, cały czas pracuje w swoim stworzeniu: działa i pobudza do działania. I jeśli ktoś to hamuje przez bierność – w konsekwencji odcina się od Boga. Ucieczka przed pragnieniem wzrostu, które każdy człowiek ma w sercu, także jest grzechem. Z drugiej strony są sytuacje, gdy ktoś czegoś w swoim życiu nie podejmuje z powodu zranień, czy innych ograniczeń. Wtedy oczywiście ma to inny wymiar moralny. Zawsze jednak takie sytuacje mogą zostać przez Boga uzdrowione.
 
Gdzie jest granica, co mogę w sobie akceptować, a co już nie?

Często mylimy akceptację z tolerancją. Moim zdaniem, chrześcijanin bardziej powinien siebie tolerować niż akceptować. Tolerancja jest zgodą na fakt, że coś ma miejsce, że istnieje. Akceptacja to jest przyjęcie tego faktu za swój, utożsamienie się z nim. Na przykład ja toleruję homoseksualizm, zgadzam się, że jest takie zjawisko, ale nie przyjmuję jako czegoś swojego. Tolerancja oznacza, że godzę się na swoją słabość, na to, że nie jestem doskonały, że mogę czegoś nie wiedzieć, czy nie umieć. Mogę tolerować moją nadwagę, czy kalectwo, jeśli się pojawiło, ale niekoniecznie uznawać to za coś swojego i nic z tym nie robić. Przeciwnie – powinienem zrobić wszystko, co w mojej mocy, by to zmienić. Jeśli czegoś nie umiem – zawsze mogę się nauczyć, choć w danym momencie tolerować fakt, że jeszcze tego nie wiem. Chyba że naprawdę coś nie jest możliwe lub nie mieści się w zakresie moich możliwości. Choć fakt, że człowiek wynalazł samolot, by latać, pokazuje, że wbrew pozorom ten zakres jest bardzo szeroki.

A zatem jeśli w naszym życiu pojawiają się trudności, powinniśmy jedynie tolerować fakt ich istnienia, ale walczyć, by je pokonać?

Oczywiście. W tym wypadku tolerancja polega także i na tym, że uczę się radzić sobie w danej sytuacji. Na przykład, gdy ktoś straci wzrok i będzie buntował się przeciwko temu, to może popaść w frustrację. Ale może też to tolerować i wykorzystać ku dobremu, ufając Bogu i jednocześnie prosząc go o uzdrowienie, także poprzez szukanie pomocy u lekarzy.

Czy jest jakiś sposób, by rozpoznać, czy moja ułomność to moja mocna strona, czy mam się jej pozbyć?

Tym sposobem jest modlitwa i rozeznawanie. Zdarza się, że nieszczęścia, które spotykają nas w życiu, stanowią coś w rodzaju drogi, która prowadzi tam, gdzie z własnej inicjatywy byśmy nie doszli, a sens tego widać dopiero po czasie. W postępowaniu Boga z człowiekiem nie ma jakiegoś wzoru czy formuły. Każdy z nas jest inny i inaczej przez Boga prowadzony. Nie mogę czyjegoś życia przyłożyć do swojego i tak samo „wykroić”. Dlatego tylko przez osobisty kontakt z Bogiem mogę zrozumieć, jaki sens ma to, co się w nim dzieje. Oczywiście mogą być pewne podobieństwa i zbieżności z innymi. Znamy historie, które nas pocieszają i budują, jak chociażby historia Józefa Egipskiego. Ale zawsze powinniśmy pytać Boga, jak możemy tę historię odnieść do siebie. Takiej odpowiedzi tylko On może nam udzielić.

 
1 2  następna
Zobacz także
Mirosław Pilśniak OP
Stworzony przez Boga człowiek „był nagi, ale nie odczuwał wstydu". Jego ciało to był on. Natomiast, kiedy my, wygnani z Raju, spotykamy się dziś z ludźmi, wstydzimy się różnych rzeczy. Przede wszystkim swojego ciała (to chyba główny problem współczesnej cywilizacji), boimy się, jak druga osoba na nas spojrzy, jak nas oceni, czy będziemy się umieli dobrze zachować, czy się nie wygłupimy, czy nie zostaniemy poniżeni.  
 
Patryk Lubryczyński

Jezus nie przyszedł wprowadzić „świętego spokoju”. Dlatego Ewangelia domaga się decyzji człowieka, w każdej epoce. W okresie pierwotnego Kościoła był to ogromny dramat, ponieważ ludzie, którzy wybierali wiarę w Jezusa Chrystusa, często musieli zgodzić się na odrzucenie ze strony rodziny, najbliższych czy społeczeństwa.

 

– mówi s. dr hab. Judyta Pudełko PDDM, biblistka, wykładowczyni Akademii Katolickiej w Warszawie, w rozmowie z Patrykiem Lubryczyńskim

 
Jacek Szczygieł SCJ
Karol Wojtyła, zanim został papieżem, pisał o powołaniu w różnych miejscach. W książce pt. Miłość i odpowiedzialność tak je definiuje: „Istnieje właściwy każdej osobie kierunek jej rozwoju przez zaangażowanie się całym życiem w służbie pewnych wartości. Kierunek ten każda osoba powinna trafnie odczytać, przez zrozumienie z jednej strony tego, co w sobie nosi i co mogłaby z siebie innym dać, a z drugiej strony zaś – czego się od niej oczekuje”. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS