logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Monika Białkowska
Tajemnica księdza Jana
Przewodnik Katolicki
 


Wydawać by się mogło, że św. Jan Maria Vianney to święty nie na nasze czasy. Nie lubił muzyki, potępiał tańce i kazał zakrywać dekolty damom na starych obrazach. W dodatku krzyczał z ambony na wiernych i pościł tak uparcie, że niszczył swoje zdrowie. Taki typ świętości nie pasuje do oświeconego XXI wieku. A jednak to właśnie on był patronem Roku Kapłańskiego. Nieprzypadkowo.

Ars pamięta jeszcze swojego proboszcza Jana, choć wygląda dziś nieco inaczej niż przed laty. Do małego starego kościoła dobudowano wieżę i bazylikę. Ale wciąż to mała i cicha wieś, w której życie zamiera przed zachodem słońca i w której każdy kąt przywołuje pamięć o świętym Proboszczu.

Kościół

Kiedy ks. Jan przybył do Ars, poszedł najpierw do kościoła. Choć stał w centrum wsi, wyglądał na opuszczony i zaniedbany. Mały, smutny, brudny, jakby od dawna nie było w nim żywego człowieka. Nie było nawet wiadomo, czy jest w nim Bóg – wieczna lampka przy tabernakulum nie paliła się. W końcu nowemu proboszczowi udało się odnaleźć klucz i mógł przekonać się, że w tym wielkim bałaganie Bóg pozostał na swoim miejscu.  Trzeba było powoli, krok po kroku, doprowadzić wszystko do porządku. Nalać oliwy do lampki, zapalić knot, a potem zabrać się za sprzątanie. Całą noc trwała praca księdza Jana i dwóch kobiet. Rano kościół w Ars znów przypominał kościół, a nie opuszczoną stajnię.

Ambona

Stara ambona w kościele pamięta swojego proboszcza Jana.

Nieraz stawał na niej, nieraz krzyczał... Odkładał kartki, które mozolnie przygotowywał przed każdą homilią – i mówił do ludzi prosto z serca. Mało w nim było pobłażliwości i wyrozumiałości. Już w pierwszym kazaniu parafianie usłyszeli: „Przychodzę do was z miłością dobrego pasterza, ale także z surowością potępię wasze grzechy”.

Wychodzili z kościoła wzruszeni i zadumani. Ale wzruszenia i zadumy wystarczało jedynie na wyjście za teren kościoła. Zaraz po Mszy św. wypełniali cztery miejscowe oberże.

Konfesjonał

Stara kratka z konfesjonału też pamięta swojego proboszcza Jana. Do spowiedzi u niego garnęły się tłumy, ludzie przyjeżdżali nawet z odległych miast. Potrafił przypomnieć im zapomniane grzechy, uświadomić modne damy, że lepiej zajęłyby się ratowaniem duszy niż prezentowaniem ciała, spod chóru wyciągał czasem zatwardziałych „niewierzących”, których krótką rozmową, nieraz po wielu latach przerwy, doprowadzał do łez żalu i do wyznania win.

Bywało też często, że ksiądz Jan nie udzielał rozgrzeszenia – bo jakże go udzielić, kiedy penitent jest tak zatwardziały, że nie żałuje za popełnione zło? Każda odmowa rozgrzeszenia kosztowała go wiele łez i cierpienia. I jedyne, co przychodziło mu do głowy, to post. W intencji tych, którzy sami nie są w stanie zdobyć się na odrobinę żalu, na odrobinę dobra. Post, modlitwa krzyżem przed tabernakulum, włosiennica, biczowanie się...

Plebania

Stara plebania w Ars pamięta swojego proboszcza. Pamięta go mały ogród, w którym spotykał się z młodzieżą, każda ściana, każde schody, każdy pokój. Kiedy ks. Jan wszedł tu po raz pierwszy wiedział, że zmienić trzeba będzie wszystko. Przede wszystkim dlatego, że bogactwo plebanii zbyt mocno kontrastowało z zaniedbaniem kościoła. Nie wypada mieszkać w luksusach, choćby meble były niekupione, ale sprezentowane przez miejscową dziedziczkę. Ksiądz Jan uznał, że nie godzi się traktować Pana Boga jak żebraka. Zapakował meble na wóz i odwiózł do pałacu, a dziedziczkę grzecznie poprosił, żeby zamiast plebanii raczyła wyposażyć kościół.

Kuchnia

Kuchnia na plebanii w Ars księdza Jana nie pamięta albo pamięta go jak przez mgłę. Szerokim łukiem omijał to pomieszczenie. Nie jadł i robił wszystko, żeby nikomu nie udało się wmusić w niego jedzenia. Wprowadzając się do Ars, poinformował gospodynię, że gotowanie obiadów nie jest konieczne, gdyż jemu wystarcza garnek ziemniaków, gotowanych w łupinach – raz na trzy, cztery dni. Kiedy był głodny, brał ziemniak i zjadał go ze szczyptą soli. Ku przerażeniu gospodyni nie odstraszała go nawet pleśń na ziemniakach. Twierdził, że pleśnieje tylko łupina, a on łupin przecież nie zjada.

 
1 2  następna
Zobacz także
Leszek Ekstowicz
Kto dziś może zobaczyć świętego? Czy w ogóle są jeszcze święci? Jeden z uczniów klasy gimnazjalnej, stwierdził: "Na pewno tak, ale oni to tak jak papież Jan Paweł II, Matka Teresa, brat Roger są ludźmi wielkiego formatu, są na medialnym świeczniku, są to osoby, o których się wie, że to święty człowiek. Oni są po prostu świętymi." I po chwili dodał: "Tak normalnie, to świętych nie ma"...
 
Agata Rusak

Każdy z nas się boi. Od dzieciństwa przeżywamy lęk i całe życie oczekujemy, że on kiedyś się skończy. Najpierw liczymy, że rodzice będą nas bronili przed ogromnymi ciemnościami czy potworami ze snów, później uczymy się sami stawiać im czoło. Nastolatek rośnie w siłę fizyczną lub w zdobycze intelektualne po to, by podnosząc swoje poczucie wartości, neutralizować lęk, mieć nad nim kontrolę. 

 
Bartłomiej Kucharski OCD, Krzysztof Górski OCD
W życiu niektórych świętych, jak: św. o. Pio; św. Jan Maria Vianney – proboszcz z Ars; św. Teresa od Jezusa; św. Faustyna Kowalska; których diabeł nie może dosięgnąć inaczej, pojawia się w walce z nimi twarzą w twarz. Nie mogąc dosięgnąć ich inaczej, musi pokazać im swoje oblicze. Święta Maria od Jezusa Ukrzyżowanego – Mała Nic – karmelitanka, doświadcza ogromnego opętania, doświadcza piekła z woli Bożej.  

Z o. Anzelmem Frączkiem, paulinem, egzorcystą rozmawiają Bartłomiej Kucharski OCD i Krzysztof Górski OCD
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS