logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Daina Kolbuszewska
Tylko dusza jest nieśmiertelna
Miesięcznik W drodze
 


Polski system prawny przyjął zasadę zarejestrowanego sprzeciwu, czyli inaczej zgody domniemanej.
 
I w tym jednym punkcie rozmija się z założeniami Kościoła rzymskokatolickiego, który akceptując pobieranie narządów, akceptując koncepcję śmierci mózgu równoznaczną ze śmiercią człowieka i nazywając oddanie narządów po śmierci "najwyższym aktem miłości bliźniego", kładzie nacisk na to, żeby odbywało się to za zgodą człowieka przed śmiercią lub zastępczą zgodą rodziny po śmierci. Ale praktyka dopasowała się do oczekiwań Kościoła poprzez każdorazowe uzyskanie akceptacji rodziny zmarłego. Zgoda jest wymagana wtedy, gdy zmarłym jest osoba małoletnia. Nie pamiętam, żeby odbyło się w Polsce pobranie przy sprzeciwie rodziny zmarłego. Jeśli pojawia się sprzeciw – odstępujemy od pobrania.
 
Jak często pojawia się sprzeciw?
 
Średnio sprzeciw wyraża kilkanaście procent rodzin. To jest zbieżne z danymi wynikającymi z badań opinii publicznej, z których wynika, że trzy czwarte badanych jest zdecydowanie za albo popiera ideę transplantologii.
 
Zaskoczenie!
 
Większość osób zapytana o to, czy oddałaby swoje narządy po śmierci, odpowiada pozytywnie, nieco mniejszy odsetek wyraża taką opinię, gdy pytanie dotyczy ewentualnej śmierci kogoś bliskiego, co jest zrozumiałe. Łatwiej jest powiedzieć: Tak, po mojej śmierci nie mam nic przeciwko temu, żeby moje narządy uratowały komuś życie…
 
Bo to jest moment odległy?
 
Wydaje nam się, że jest to bardzo odległy moment! A wcale nie musi być. Po drugie, większość z nas tak naprawdę nie przyjmuje do świadomości, że kiedyś umrzemy. Ale kiedy decyzję taką musimy podjąć, patrząc na najbliższą osobę – rodzica, współmałżonka, dziecko – to zupełnie inna sprawa. W takiej sytuacji najbliżsi zmarłego mogą mieć poczucie, że akceptując pobranie narządów, biorą na siebie odpowiedzialność za jego śmierć. Lekarz powinien wtedy przekonać rodzinę, że tak nie jest, śmierć mózgu już się bowiem dokonała.
 
Skąd zasada anonimowości w transplantologii?
 
To jest dobra zasada. Rodzina zmarłego człowieka i zmarły człowiek mają prawo do anonimowego daru. Co więcej, nie żyjemy w społeczeństwie idealnym i wiemy, że np. w małych środowiskach miasteczek i wsi zaakceptowanie pobrania narządów zmarłego człowieka spotyka się z niedobrymi, brudnymi reakcjami otoczenia. Z zarzutami, że rodzina dlatego się zgodziła, bo dostała za to pieniądze. Potrafimy bardzo paskudnie opluwać naszych bliźnich! Zasada anonimowości ma za zadanie m.in. chronić zmarłego, od którego zostały pobrane narządy, i jego rodzinę. Teoretycznie możemy sobie wyobrazić taką sytuację: umiera człowiek w bardzo biednej rodzinie, z dużymi kłopotami finansowymi. Biorcą serca jest człowiek wyjątkowo bogaty. Czy nie jest możliwa taka sytuacja, że rodzina dzwoni do biorcy i mówi mu, że dostał serce ich syna, to niech pomoże im finansowo? Byłoby to przedmiotowe traktowanie dawcy. Chcemy tego uniknąć.
 
Biorcy też?
 
Tak, w pewnym sensie też. Regulacje prawne są nie po to, by chronić czyste intencje, ale po to, by chronić przed mniej czystymi intencjami. Ale ponieważ życie nie bywa czarno-białe, musimy zaakceptować to, że pomiędzy zmarłym dawcą i jego rodziną a biorcą narządu istnieje pewnego rodzaju więź. Powinna być anonimowa, ale istnieje. I nie możemy zakładać, że wszyscy mają nieczyste intencje. Pamiętam wyjątkowo wzruszający program telewizyjny. Dziennikarzom udało się w sposób sobie tylko wiadomy ustalić, kto był dawcą i biorcą serca. Doprowadzili do spotkania przed kamerami biorcy i ojca mężczyzny, który był dawcą. Pamiętam do dziś ten moment, gdy ojciec przytulił głowę do klatki piersiowej biorcy i słuchał bicia serca swojego syna. W tym było coś wzruszającego, ale czystego. Naszym obowiązkiem jest utrzymanie anonimowości. Ale kiedy emocje opadną – po roku, dwóch, trzech latach – i obydwie strony nadal chcą nawiązać kontakt, wtedy nie zdradzając danych osobowych, możemy przekazać zapieczętowane listy. To nie jest złamanie zasady anonimowości, raczej akceptacja, że życie jest takie, jakie jest.
 
Liczba pobrań nerek od dawców żywych nie jest w Polsce imponująca?
 
Jest mała. Wynika to z wielu czynników. Pierwszym jest brak wiedzy, drugim – brak przekonania ze strony kolegów ze stacji dializ, że dawstwo rodzinne jest bezpieczne. Spotykaliśmy się z sytuacjami, w których lekarze nefrolodzy mówili: Niech pan nie oddaje nerki, bo będzie pan kaleką. To oczywiście jest nieprawda. Po trzecie – jesteśmy społeczeństwem nieco bardziej schorowanym niż społeczeństwa zachodnie. Po czwarte – polskie prawodawstwo ogranicza potencjalnych dawców do najbliższej rodziny, a w przypadku osób z dalszej rodziny czy blisko związanych przewidziane jest dłuższe postępowanie. To oczywiście jest zabezpieczenie przed działaniami nieczystymi, czyli po prostu sprzedaniem swojej nerki. Handel narządami jest karalny, ale też nieetyczny. Człowiek nie powinien wykorzystywać swojego ciała w taki sposób.
 
A przesuwanie pacjentów na liście osób do przeszczepu? Ostatnio była taka afera w Niemczech.
 
Także jest nieetyczne.
 
4 stycznia minęło 20 lat, od kiedy przeszczepił pan w Poznaniu pierwszą nerkę.
 
Przeszczepienie nerki jest zabiegiem typowym i, wbrew pozorom, stosunkowo prostym. Natomiast potrafi rzucić na kolana. Za każdym razem jest inne, uczy pokory i zawsze podchodzę do niego jak do innego zabiegu. W transplantologii nie da się nudzić! 
 
Rozmawiała Daina Kolbuszewska    
W drodze 2/2014
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
ks. Stanisław Dźwil

Bez Ducha Świętego nie byłoby Kościoła ani życia chrześcijańskiego, nie byłoby nas chrześcijan... księży, zakonników i zakonnic, misjonarzy, małżonków, osób bezżennych zaangażowanych w życie Kościoła... Bez Ducha Świętego nie byłoby świata ani ludzi. Duch Święty obdarza nieustannie świat i wspólnotę Kościoła swą stwórczą mocą, pełną życia i miłości. 

 

O Duchu Świętym z ks. Tadeuszem Marcinkowskim, ojcem duchownym w Wyższym Seminarium Duchownym Metropolii Warmińskiej w Olsztynie i egzorcystą diecezjalnym, rozmawia ks. Stanisław Dźwil.

 
ks. Łukasz Grzejda SCJ
Nie jest dobrze, aby człowiek był sam (por. Rdz 2,18). Zdanie wyciągnięte z Biblii uświadamia bardzo dobitnie, że Bóg stworzył nas do utrzymywania relacji z innymi ludźmi. To pragnienie wyjścia ku drugiemu jeszcze bardziej wzmacnia się w świecie współczesnym. Nazwałbym je potrzebą przejścia od świata rzeczy do świata osób. Technicyzacja kieruje nasze działania, nasze myślenie ku systemom kalkulacyjnym – jedynie praktycznym wykorzystaniu potencjału ludzkiego kapitału. 
 
o. Dominik
Serce człowieka, jego duchowa natura najpierw słyszy przez odczucie ciała, że jest chciane i kochane. Nadzieja – ten oddech duszy – rodzi się w dziecku najpierw przez ciepły dotyk. Dopiero wówczas, gdy dziecko czuje, że jest chciane – również chce istnieć. Tak więc zaproszenie do życia przychodzi w ciele i poprzez ciało. Dzieci potrzebują dotyku, spojrzenia, słów miłości, by się rozwijać. Te, które nie są pieszczone, głaskane, tulone, do których nikt nie przemawia z czułością – chorują lub umierają. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS