logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Wokół faktów odejść z kapłaństwa
Kwartalnik Homo Dei
 


Trudno mi przyjąć twierdzenie, że jeśli porzucenie kapłaństwa nie jest problemem dla świeckich (co też nie jest takie oczywiste, bo dla wielu jednak jest), to nie musi nim być dla księży. Wydaje mi się, że księży powinno ono niepokoić także wtedy, kiedy nie niepokoi wiernych. Czy nie powinniśmy reagować przynajmniej zdziwieniem?

Chcę powiedzieć jedynie tyle, że wystąpienia księży nie są już dzisiaj bulwersujące, a ludzie nie przeżywają tego - jak to było w przeszłości - jako wielkiej sensacji. Tyle się o tym mówi, że wszyscy, zarówno księża, jak i wierni, przyzwyczailiśmy się do tego zjawiska, i to zarówno w odbiorze społecznym, jak i psychicznym. Wielu byłych księży występuje w mediach jako "eksperci od spraw kościelnych", a media bez skrępowania przypominają, że to eksksiądz czy ekszakonnik. Takie informacje "robią swoje", czyli znieczulają. Wszystkich nas natomiast, duchownych i świeckich, którzy czujemy się głęboko związani z Kościołem, kapłańskie odejścia bolą, nieraz bardzo. Wydaje mi się, że trzeba by o nich mówić, także do świeckich, choć oczywiście z wyczuciem. Klerycy natomiast winni wystąpienia księży traktować jako wielką przestrogę, by uczyć się na błędach cudzych, a nie na swoich. Przecież każde porzucenie sutanny to jakieś bolesne, dramatyczne nieporozumienie, nawet jeżeli przyzwyczailiśmy się do tego.

Czy przyzwyczajenie do odejść z kapłaństwa nie wynika również z jego desakralizacji, czyli traktowania go jak zawód? - wówczas porzucenie kapłaństwa jest zwykłą zmianą zawodu.

Takie podejście do kapłaństwa może rzeczywiście świadczyć o zeświecczeniu. To właśnie poddał krytyce kard. Stanisław Dziwisz w Liście do kapłanów z 2008 roku, pisząc, że niektórzy księża traktują posługę kapłańską, jakby to była umowa o pracę. Było to bardzo odważne postawienie problemu.

Czy można wskazać jakieś zasadnicze przyczyny tak radykalnej decyzji, jaką jest porzucenie kapłaństwa?

Łatwo można zobaczyć pewne braki porzucających sutanny, ale bardzo trudno wskazać na ostateczne przyczyny odejścia. Nie wszystkie braki stają się przecież powodami do odejścia z kapłaństwa. Wielu z nas ma takie same problemy, a może i większe niż ci odchodzący, a jednak nie odchodzimy.

Proponowałbym indywidualne podejście do zagadnienia: ile odejść, tyle przyczyn. Przyczyny środowiskowe, społeczne: konflikt z biskupem, trudne relacje z proboszczem, niezrozumienie ludzi itp. nie są decydujące. Trudności psychiczne - to też w moim odczuciu nie są przyczyny ostateczne. Powoływanie się na nie to zwykle parawan dla prawdziwych, tj. wewnętrznych, duchowych i moralnych przyczyn.

Trzeba by zaglądnąć do serca: co się w nim działo od dnia wstąpienia do seminarium (a może i wcześniej) aż do chwili odejścia. Ale tylko Jezus zna ludzkie serca. My nie musimy wiedzieć, dlaczego dana osoba odchodzi.

To jasne, że nie mamy prawa zaglądać do czyjegoś sumienia, ale jest też naturalne, że szukamy pewnych przyczyn ogólnych, choćby w celach zapobiegawczych. Np. formacja, o której już Ojciec mówił. Na co winniśmy zwrócić uwagę w formacji kapłańskiej, najpierw podstawowej?

Mój niepokój budzi od lat wychowanie do modlitwy. Modlitwa kleryków jest pod stałą kontrolą ojców duchowych, przełożonych. To oni bardzo się starają, by klerycy się modlili. Ale to nie wychowawcy powinni się martwić, czy kandydaci do kapłaństwa się modlą, lecz oni sami. Formatorzy powinni im jedynie pomóc w nauczeniu się modlitwy. Modlitwa i życie duchowe to dwa zasadnicze tematy rozmów indywidualnych nie tylko z ojcem duchowym, ale także z przełożonymi. Rozmawiać o modlitwie nie znaczy kontrolować ją, lecz rozeznawać. Ale po ukończeniu seminarium nikt już nie kontroluje modlitwy księdza. Przejście od modlitwy zorganizowanej w seminarium do modlitwy po święceniach bywa dramatyczne. Jeżeli wielu z nas już zaraz po święceniach się gubi, to czyż nie dlatego, że brakuje nam stałego odniesienia do Boga?

Inny problem formacji to wymagane rozmowy alumnów z rektorem, który jest pierwszym odpowiedzialnym za przygotowanie kandydatów do święceń. Niestety, rektorzy często nie mają czasu dla alumnów, gdyż mają wiele innych zająć. Jak jednak dla ojca w rodzinie nic nie powinno być ważniejsze od dzieci, tak dla rektora nic nie powinno być ważniejsze od indywidualnego pomagania alumnom. By poprawić formację w naszych seminariach, musielibyśmy ją bardziej zindywidualizować.

Niewątpliwie problemem bywa też pośpiech w podejmowaniu decyzji: pośpiech alumnów i pośpiech przełożonych. Często w rozeznaniu powołania zdarzają się sytuacje bardzo złożone psychicznie i moralnie. Młody człowiek chce być księdzem, ale jednocześnie czuje się niepewny, zagubiony, zraniony, uwikłany. Jeżeli jego pragnienie kapłaństwa jest autentyczne, może poczekać kilka lat. Nic się nie stanie. Można formację przedłużyć. Niektórym klerykom można by zaproponować: poczekajmy, idź na studia, popracuj, ale jednocześnie walcz, zmagaj się, oczyszczaj swoją motywację, udowodnij sobie, że coś potrafisz, pogłębiaj swoje życie duchowe. Jeżeli w takiej sytuacji kleryk zaczyna się bać, co z nim będzie, lub złościć, że nie jest tak, jak on chce, nie jest to dobry znak. Czego on naprawdę szuka w kapłaństwie?

Ale przerwanie na jakiś czas seminarium samo w sobie też jeszcze wszystkiego nie rozwiązuje. Bolączką "urlopowiczów" seminaryjnych jest często to, że nie mamy dla nich jasnego programu i jasnej propozycji formacyjnej. Pasywne czekanie nie usuwa niejasności, niedojrzałości, uwikłań moralnych.
 
Zobacz także
Elżbieta Konderak

Przedziwnym momentem jest pozdrowienie „Pan z wami”. To jest głoszenie orędzia, że tutaj, na świecie, cały czas żyjemy w Bożej obecności. Bardzo lubię ten gest otwartych, wyciągniętych rąk przy wezwaniu „Pan z wami”. Chciałbym pomieścić w nich wszystkich tych, których widzę, bo są na liturgii, i tych, których nie widzę, bo ich nie ma...

 

Rozmowa Eli Konderak z o. Mirosławem Pilśniakiem, dominikaninem. 

 
ks. Jarosław Szpolorowski

Drugi etap Świętego Triduum Paschalnego – Wielki Piątek, to celebracja zbawczej śmierci Chrystusa. W tym to dniu „Chrystus został ofiarowany jako nasza Pascha” (1 Kor 5, 7). W liturgii Kościół rozważa mękę swojego Pana, modli się o zbawienie całego świata, adoruje krzyż i wspomina swoje narodziny z przebitego boku Zbawiciela (por. J 19, 34).

 
ks. Jacek Poznański SJ
Msza Święta dla wielu z tych, którzy uczestniczą w niej w niedzielę, jest nieraz jedyną formą modlitwy, jaką praktykują. Dla innych – drugą, obok mniej lub bardziej systematycznej modlitwy osobistej. Natomiast dla pewnej grupy osób, które więcej się modlą, Eucharystia stanowi najistotniejszy punkt ich duchowego życia. Bardzo zależy im na głębokim przeżyciu Mszy Świętej, pragną, by się stała poruszającym wydarzeniem spotkania z Chrystusem.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS