Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Przedziwne jest działanie Boga w historii świata. Przychodząc na ziemię jako człowiek, ogołocił siebie ze splendoru własnej, niepojętej Boskości. Zamieszkał między nami w niewielkim mieście na rubieżach ówczesnego rzymskiego imperium. Żył pod jednym dachem z ubogimi robotnikami – bo kim byli Maryja i Józef, jeśli nie pracownikami fizycznymi? Pod koniec życia wystąpił z orędziem Ewangelii, wychodząc z cienia ukrycia, ale większość egzystencji na ziemi spędził w skrytości i milczeniu.