O funkcjach religii i o tym, jak jest przeżywana, można dyskutować. Inaczej jest, gdy przyjmuje się tezę, że religia nie mogła powstać bez interwencji nadprzyrodzonej. To jest granica, która definiuje podejście do genezy religii. Gdy pojawia się odniesienie do nadprzyrodzoności, to między wierzącym a niewierzącym mogą być tylko punkty zgody w pewnych szczegółach, ale nie w kwestii zasadniczej – jej istnienia bądź nieistnienia.
Z Janem Woleńskim i Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Mateusz Burzyk
W Biblii jak refren powraca zdanie, że serce Izraelitów stało się twarde na głos Boga. Prorok Izajasz otrzymuje nawet od Boga zaskakujące polecenie: "Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony” (Iz 6, 10). Bóg nie chce zatracenia swojego ludu, ale w tych słowach zapowiada prorokowi bardzo dobitnie, żeby nie zniechęcał się oporem słuchaczy wobec orędzia. Nie wystarczy jednak samo słuchanie.