Najbardziej deformujące jest głoszenie ideałów i brak jakiejkolwiek próby życia według nich – zwłaszcza w stosunku do osób, które są formowane. Zajmowanie się formacją dorosłych było moim zawodowym marzeniem. Brzmi to nieco górnolotnie, ale taka jest prawda. Pamiętam pytanie, które usłyszałam na piątym roku studiów teologicznych, o pracę marzeń. Bez wahania odpowiedziałam wówczas, że byłaby to praca przy formacji dorosłych.
Relacje między Kościołem a światem, który Bóg tak umiłował, że Syna swego dał (J 3,16), ale w którym wciąż trwa walka z grzechem, nigdy – ani w starożytności, ani w średniowieczu – nie były wolne od napięć i trudności. Nowożytność stworzyła jednak coś, czego nie było dotychczas: wizję społeczeństwa, moralności, kultury oderwaną od chrześcijaństwa, choć skonstruowaną na bazie jego ideowych przesłanek. Kościół, który początkowo reagował polemicznie na ów oświeceniowy projekt, w dobie Vaticanum II, a szczególnie w latach pontyfikatu Jana Pawła II, wypracował nowy model relacji ze światem demokracji, ekonomii, wychowania, mediów i sztuki.