DRUKUJ
 
O. Jacek Salij OP
Czego oko nie widziało...
Znak
 


MB: I tak znaleźliśmy się przy kolejnej wielkiej kwestii: zmartwychwstaniu ciał.
 
JACEK SALIJ OP: W czasach Pana Jezusa saduceusze próbowali prawdę o zmartwychwstaniu ciał interpretować symbolicznie. Przyszli oni kiedyś do Niego z wymyśloną przez siebie historią kobiety, która pogrzebała kolejno siedmiu mężów, sądząc, że gruntownie ośmieszyli w ten sposób naukę o rzeczywistym zmartwychwstaniu. Wtedy „Jezus im odpowiedział: Jesteście w błędzie, bo nie znacie Pisma ani mocy Bożej” (Mt 22, 29). Zauważmy dwa argumenty zawarte w tej odpowiedzi.
Po pierwsze, „nie znacie Pisma”, które przecież wyraźnie uczy o zmartwychwstaniu – słowem, sam Bóg to obiecał, a On jest prawdomówny. Po wtóre, „ani mocy Bożej” – a ta jest przecież nieskończona i nic nie jest w stanie jej ograniczyć. Jeśli zatem wszechmocny i prawdomówny Bóg obiecuje, że zmartwychwstaniemy, to Bogu wypada wierzyć.
 
Wiara w zmartwychwstanie ciał była dla ludzi wychowanych w kulturze greckiej nie do przyjęcia. Czy chcecie, żeby Pan Bóg babrał się w zgniliźnie, jaka po nas zostanie?! – pytał chrześcijan około roku 177 ciężko zgorszony tą ich wiarą wielki antychrześcijański polemista Celsus z Aleksandrii. Ale również ci, którzy uwierzyli w Chrystusa, próbowali prawdę o przyszłym zmartwychwstaniu interpretować symbolicznie. Nowy Testament stanowczo przeciwstawia się takim próbom (por. 1 Kor 15, 12–19; 2 Tm 2, 17n). Po prostu nie da się być naprawdę chrześcijaninem, nie wierząc dosłownie w przyszłe zmartwychwstanie ciał.
 
A że nasz zdrowy rozsądek nie tylko tego nie ogarnia, ale się temu sprzeciwia, to zupełnie inna sprawa. Bierze się to zapewne stąd, że w naszym życiu codziennym niezbyt starannie obchodzimy się z naszymi ciałami. Zapewne zbyt mało jesteśmy otwarci na moc Bożą, ażeby czyniła ona nasze ciała naprawdę narzędziami dobra, ażeby te różne dynamizmy, jakie Bóg umieścił w naszych ciałach, uporządkować tak, by nie działały one wzajemnie przeciwko sobie...
 
MB: Myślę, że w tej historyjce o siedmiu mężach jest jednak coś więcej niż tylko próba złapania Jezusa na nieścisłości logicznej. Tam się kryje pytanie w gruncie rzeczy bardzo aktualne: jeśli Pan Bóg dał nam w życiu doczesnym coś tak pięknego jak miłość, to chyba jej po zmartwychwstaniu nie odbierze? A Chrystus odpowiada: „Nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić”. Dla wielu ludzi wizja wiecznej szczęśliwości, w której mieliby być oddzieleni od bliskich, jest trudna do przyjęcia.
 
To pytanie jest oparte na błędnej przesłance: na wyobrażaniu sobie Pana Boga jako bytu, co prawda najdoskonalszego, niepojęcie doskonałego, ale tylko szczegółowego. Natomiast (jednak wystrzegajmy się tu interpretacji panteistycznej) On jest bytem powszechnym, realnie istniejącym,„w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Bóg w każdym z nas, a nawet w każdej biedronce i w każdym bławatku, jest bliżej niż dany byt – bławatek, biedronka czy ja – samemu sobie. Z tego wynika, że to wszystko, co jest naprawdę z Boga, w nas przetrwa; mało powiedzieć: „przetrwa” – to osiągnie całą swą niepojętą piękność. Dopiero w niebie rozpoznają się wzajemnie w całej swej wspaniałości mąż i żona, rodzice i dzieci itd., właśnie dlatego, że to wszystko będzie w Bogu, że to wszystko będzie niewyobrażalnie prawdziwe.
 
Natomiast – jak to wyjaśniał św. Tomasz z Akwinu – nie przetrwa po śmierci miłość nieprawdziwa, nawet jeśli była ona szalenie zaangażowana, pełna emocji, ale egocentryczna. Natomiast egocentryzmy, jakimi naznaczona jest miłość prawdziwa, w czyśćcu opadną z niej jak rdza z żelaza. Proszę zauważyć, że ta nauka zawiera w sobie program na nasze dzisiaj. Bo jeżeli żyjesz w grzechu, to założywszy nawet, że się ogromnie dla swoich dzieci poświęcasz, można zapytać: Czy ty naprawdę kochasz swoje dzieci, jeżeli nie umiesz kochać samego siebie? Co warta jest twoja miłość, jeżeli wypływa z serca skłóconego z Bogiem?
 
AW: Chyba za szybko uporaliśmy się z sądem szczegółowym. A rodzą się tu poważne kłopoty. Przede wszystkim, czy – jak pisał Herbert – nie będziemy sądzeni zbyt indywidualnie? Sądzi się tu przecież oddzieloną jednostkę, której historia kończy się wraz z cielesną śmiercią. Jeśli jednak jestem powiązany z życiem innych ludzi, a konsekwencje moich działań sięgają daleko poza moją śmierć – to dopiero Sąd Ostateczny osądzi mnie w pełni i w całości.
 
JACEK SALIJ OP: Po drugie, po co Bóg sądzi mnie dwukrotnie, skoro w chwili mojej śmierci zna już najdalsze konsekwencje moich czynów i związki mojego życia z życiem innych ludzi?
 
Po trzecie, jednym z ogromnych kosztów rozdzielenia tych dwóch sądów jest pojawienie się konstrukcji duszy nieśmiertelnej, która będzie oczekiwać na zmartwychwstanie ciała. Wiadomo, jak wielkie problemy sprawiało św. Tomaszowi uzasadnienie rozdzielenia duszy i ciała.
 
I wreszcie kolejna, ostatnia trudność: czy Sąd Ostateczny będzie dotyczył również tych, którzy są już w niebie lub w piekle?
 
Razi mnie ten zwrot: „konstrukcja duszy nieśmiertelnej”. Przecież sam apostoł Paweł mówił o „odejściu z ciała i byciu z Chrystusem” (Flp 1, 23) i że „chciałby raczej opuścić ciało i stanąć w obliczu Pana” (2 Kor 5, 8). Na temat naszego istnienia między śmiercią a zmartwychwstaniem stanowczo wypowiedziała się Kongregacja Nauki Wiary w dokumencie z 17 maja 1979 roku: „Kościół przyjmuje istnienie i życie, po śmierci, elementu duchowego, obdarzonego świadomością i wolą w taki sposób, że »ja ludzkie« istnieje nadal, chociaż w tym czasie brakuje dopełnienia jego ciała. Na oznaczenie tego elementu Kościół posługuje się pojęciem »duszy«, którego używa Pismo Święte i Tradycja. Chociaż pojęcie to ma w Biblii różne znaczenia, Kościół stwierdza jednak, że nie ma poważnej racji, by je odrzucić, a co więcej, uważa, że jest bezwzględnie konieczny jakiś aparat pojęciowy dla podtrzymywania wiary chrześcijan”.
 
A co do Sądu Ostatecznego, tak właśnie uczył Pan Jezus – że wtedy ujawni się również ostateczny sens lub bezsens życia każdego z nas. Jak wynika z mowy Jezusa o Sądzie Ostatecznym, ani zbawieni, ani potępieni nie będą ogarniali do końca znaczenia swoich czynów.
 
 
strona: 1 2 3 4 5 6