DRUKUJ
 
O. Jacek Salij OP
Czego oko nie widziało...
Znak
 


AW: I to właśnie wywołuje niesamowite pytania: jeżeli po sądzie szczegółowym znajdę się w niebie, a Sąd Ostateczny pokaże, że konsekwencje moich działań były przerażające, to czy mogę zostać z nieba wyrzucony? Jeszcze bardziej dręczące byłoby pytanie o ułaskawienie z mąk piekielnych…
 
JACEK SALIJ OP: Ostatecznie liczy się miłość lub jej przekreślenie. Dobry łotr uczynił wiele zła, wiele dalszego zła wynikło zapewne z jego czynów jeszcze po jego śmierci. Jednak w godzinę śmierci pozwolił Bogu, żeby ogarnęła go Jego miłość – i to było czymś najważniejszym. To dlatego usłyszał obietnicę, że jeszcze tego samego dnia znajdzie się w raju. Natomiast myśl, że ktoś mógłby być wyrzucony z nieba, jest tak absurdalna, że nawet nie będę jej komentował. Pytanie o piekło, sądzę, jeszcze mi Panowie postawią.
 
Ale podrążmy jeszcze problem, czy przypadkiem nie jest tak, że nie ma żadnego stanu pośredniego między dwoma sądami. Innymi słowy: a może zmartwychwstajemy zaraz po śmierci lub w chwili śmierci? Niemal przed chwilą cytowałem apostoła Pawła, który chciałby opuścić ciało i stanąć w obliczu Pana. Ponadto, wspomniany przed chwilą dokument Kongregacji Nauki Wiary zwraca uwagę na to, że w takim razie niedorzeczne byłyby modlitwy za zmarłych, aby Bóg raczył ich wskrzesić w chwale, a zarazem nie byłoby nic nadzwyczajnego w prawdzie o wniebowzięciu Matki Najświętszej.
 
Owszem, sytuacji pośmiertnej nie da się mierzyć za pomocą ruchu gwiazd i słońca, będzie to zapewne sytuacja transcendentna wobec naszego czasu doczesnego. Zarazem będzie w niej jednak jakieś „przedtem” i „potem”. „Kościół – że odwołam się jeszcze raz do owego dokumentu Kongregacji z 17 maja 1979 roku – oczekuje, zgodnie z Pismem Świętym, chwalebnego przyjścia naszego Pana Jezusa Chrystusa, które uważa za odrębne i późniejsze w stosunku do sytuacji ludzi zaraz po śmierci”.
 
AW: W tym czasie przejściowym między sądami moje czyny mogą być oceniane lepiej lub gorzej w zależności od tego, jakie przyniosły owoce. Ale te oceny nie zmienią przecież nic w podstawowym odniesieniu do Boga: czy ja w swojej absolutnej wolności odwracałem się od Boga, czy się do Niego przybliżałem. W związku z tym słuszne byłoby przekonanie, że ludzie, którzy zostali skazani na piekło lub niebo zaraz po śmierci, nie mają już czego oczekiwać na Sądzie Ostatecznym.
 
JACEK SALIJ OP: Ależ oczywiście, że mają, i to nawet jeszcze przed tym Sądem… To w ogóle pasjonujący temat, który stosunkowo rzadko się pojawia nie tylko w opracowaniach teologicznych, ale i w świadomości kościelnej, mianowicie: radość i smutek świętych w niebie z powodu tego, co się dzieje na ziemi, tudzież złagodzenie męki potępionych z powodu dobra, jakie się dzieje na ziemi. Święci, poza Matką Boską, też byli grzesznikami. Nawet wielcy teologowie wypowiadali tezy, których konsekwencje nie do końca muszą być chwalebne. Dobre owoce ich czynów rodzą akcydentalnie radość w niebie, a złe owoce wywołują smutek… Nie wyobrażam sobie, żeby św. Jadwiga Śląska nie smuciła się w niebie, kiedy widziała, co wyprawia jej wnuk, Bolesław Rogatka…
 
AW: To rzeczywiście pasjonujące, bo już św. Tomasz powiadał, że w piekle może być coś w rodzaju różnych poziomów intensywności cierpienia. A z tego, co Ojciec mówi, wynika, że w niebie jest identycznie, to znaczy wymiar czasowy (wieczność) pozostaje niezmienny, natomiast intensywność przeżywania szczęścia będzie różna. Czy mogłaby się zmieniać zależnie od tego, co się dzieje na ziemi? To niesamowite...
 
JACEK SALIJ OP: Pan porusza temat jeszcze inny. Najprościej sformułował go Sobór Florencki w roku 1439: dusze zbawionych „oglądają jasno samego Boga w Trójcy Jedynego – takiego, jakim jest – w zależności od różnych zasług, jedni doskonalej od drugich”. Apostoł Paweł ujął to metaforycznie: „Jedna gwiazda różni się jasnością od drugiej” (1Kor 15, 41).
 
Chciałbym jednak powtórzyć: kiedy myślimy i mówimy o tym, co będzie po śmierci, bardzo trzeba się pilnować, żeby to nie była ucieczka od naszego „teraz”. Kiedy podkreślamy, że inna będzie intensywność przeżywania szczęścia wiecznego, powinno to być nasycone pragnieniem, aby już teraz kochać Boga jak najwięcej i coraz więcej. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia!” (2 Kor 6, 2). To samo dotyczy naszych pytań na temat odrzucenia wiecznego. Przestudiowałem kiedyś opisy św. Tomasza na ten temat. W pewnym momencie postawiłem sobie pytanie, czy ten Tomasz był w piekle, że tak dokładnie wie, jak tam będzie. Szybko się zorientowałem, że jestem przemądrzały: kolejne tezy św. Tomasza na temat piekła oparte są na całkiem empirycznej wiedzy, jak nieludzki staje się nasz świat, kiedy wyrzucimy ze swojego życia Pana Boga. Okazuje się, że to nie było tak, iż Tomasz włożył palec do buzi i wypisywał, co mu się wydawało.
 
 
strona: 1 2 3 4 5 6