DRUKUJ
 
wywiad z Wojciechem Zagrodzkim CSsR
Bo księżom ludzie powinni "przeszkadzać"
Życie Duchowe
 


Katecheza w szkole pewnie ma jakieś szanse oddziaływania.

Oczywiście, ma nie tylko szanse oddziaływania, ale rzeczywiście oddziałuje. We wrześniu 2010 roku minęło dwadzieścia lat od wprowadzenia religii do szkoły. W dyskusjach towarzyszących temu jubileuszowi można było usłyszeć wiele głosów krytycznych, ale także piękne świadectwa osób, które z Bogiem pierwszy raz zetknęły się właśnie na religii w szkole.

W moim przekonaniu ważne jest jednak, by duszpasterstwa młodzieży nie ograniczać tylko do szkolnej katechezy. Trzeba młodzież gromadzić – jak już mówiłem – także przy parafii. Nieraz księżom brakuje już na to energii, którą pochłania przede wszystkim właśnie szkoła. W tym kontekście trzeba postawić pytanie o kapłańskie priorytety. Czy dla księdza najważniejsze winno być zaangażowanie w szkolną pracę pedagogiczną? Oczywiście, codziennie trzeba również stawiać sobie pytanie o motywy kapłańskich zaangażowań: czy moją pracą kierują jedynie motywy ewangeliczne? Może w szkole jesteśmy przede wszystkim dla pensji? Kard. Stanisław Dziwisz mówił swego czasu o pewnych księżach, którzy pracują w szkole na umowę zlecenie i w takich kategoriach traktują też swoje kapłaństwo. Tę myśl trzeba by dołączyć do naszego kapłańskiego rachunku sumienia.

Czy problem rozwiązałaby większa liczba świeckich katechetów?

Być może. Trzeba jednak pamiętać o duszpasterstwie katechetów świeckich. Zwróciłbym uwagę na potrzebę nie tylko bliskiego kontaktu, co wprost ewangelizacji katechetów, a ewangelizacja jest procesem nigdy się nie kończącym. Wydaje się, że ten element nie zawsze znajduje właściwe sobie miejsce w pracy duszpasterzy z katechetami świeckimi. Tak jak każdy kapłan potrzebuje formacji permanentnej (czyli ostatecznie ewangelizacji), tak również katecheci świeccy potrzebują stałej pomocy, którą nazywam tu ewangelizacją. Ponadto katecheci świeccy muszą czuć, że parafia interesuje się ich pracą.

W ostatnich latach wiele mówi się o nadużyciach seksualnych księży pedofilów. Niektórzy upatrują w tym nawet wyraz prześladowania Kościoła. Czy powinniśmy na ten temat mówić do wiernych, czy nie?

Nagromadzenie negatywnych informacji o Kościele przy jednoczesnym pominięciu wielkich dzieł Kościoła, jak choćby zaangażowanie Caritasu, które już tak medialnie nie wybrzmiewa, może rodzić podejrzenia nie tyle o prześladowanie Kościoła i księży, co o szczerość intencji.

Czy powinniśmy na ten temat mówić? Pytanie raczej, jak mówić. Wydaje się, że przede wszystkim powinniśmy dać ludziom poznać, że nas to boli, że takich zachowań nie akceptujemy. To przecież grzech i przestępstwo. Myślę, że musimy też dać poznać, że prowadzimy nad tą sytuacją poważną refleksję. Trzeba uderzyć się w pierś – to grzech, który dotyka bardzo głęboko wszystkich księży. Ważną jednak rzeczą jest także spojrzenie ewangeliczne i nadzieja na możliwość nawrócenia każdego człowieka, bez zwalniania jednak z odpowiedzialności cywilnej i eklezjalnej za czyny.

Dziś mówi się także o kryzysie kapłaństwa w ogóle. Co my, księża, powinniśmy robić, by stawać się lepszymi kapłanami?

To temat na oddzielną rozmowę. Ważna wydaje się przede wszystkim świadomość, że kryzys kapłaństwa towarzyszy nam od początków historii Kościoła. Często rodzi się on z pewnego rozdźwięku między tym, do czego zostaliśmy powołani, a postrzeganiem siebie i przekonaniem, że do ideału kapłaństwa jeszcze nam daleko.

Paradoksalnie jednak ścieranie się tych dwóch motywów w naszym kapłańskim życiu to bardzo cenne doświadczenie, pod warunkiem że będziemy umieli przyznać się do naszej niedoskonałości. Ani przed Bogiem, ani przed samym sobą nie wolno udawać kogoś, kim się nie jest.
 
strona: 1 2 3 4 5