Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Miłość ewangeliczna, odsłonięta w symboliczny sposób w przebitym Sercu Jezusa, chce nas poprowadzić dalej – na wyższy poziom. Tylko tam, gdzie pojawia się ofiarowanie siebie, życie może być pomnożone. Nie następuje to jednak od razu. Miłość, co zauważali już starożytni poeci i myśliciele, przechodzi wiele etapów, by kiedyś osiągnąć swój szczyt.