Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Nie chodzi o to, żebyśmy w święta Bożego Narodzenia nakazywali sobie radość. Wystarczy uprzytomnić sobie, że to naprawdę się stało: że naprawdę Bóg tak nas umiłował, że dał nam swojego Syna! Dopóki śpiewać będziemy kolędy, będzie nam stosunkowo łatwo o tym pamiętać, bo są one wręcz niezwykle tą prawdą przeniknięte.
Kochać wolę Bożą to najprostsza droga do radości, jaką daje wiara – przypomina na święta Bożego Narodzenia o. Jacek Salij OP w rozmowie z Moniką Florek-Mostowską