logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Luc Baresta
Ambasador łaskawego Boga
Pastores
 


Serce dyplomaty
 
Intrygujące jest to, jak różne opinie wywołała ta bardzo głęboko wpisana w osobowość Angelo Roncallego cecha, jaką była dyplomacja. Wielu publicystów uważało, że w wyczerpujący sposób scharakteryzowali jego osobę słowami: "W gruncie rzeczy był to dyplomata". Jednocześnie Henri Daniel-Rops wspomina, że w paryskiej nuncjaturze, po tym jak nuncjusz, z całą swobodą, wygłosił swoje uwagi, jeden z zaproszonych gości wykrzyknął: "Ależ to jest najmniej dyplomatyczny z dyplomatów!". Według niektórych jego pobyt na Wschodzie był pasmem upokorzeń i klęsk (na pewno jest w tym trochę prawdy); jego nominacja do Paryża miała być aktem “zemsty" za to, że rząd gen. Charlesa de Gaulle’a zmusił do wyjazdu abp. Valerio Valeriego. Papież Pius XII miał wtedy wybrać, na miejsce wygnanego, “wieśniaka znad Dunaju dyplomacji".
 
Wyrażenie to jest jednak mylące dla kogoś, kto chciałby je odczytać niezbyt życzliwie. Potocznie, wieśniak znad Dunaju oznacza człowieka, który pod pozorami nieokrzesania skrywa szlachetność ducha. Właśnie owa szlachetność łączyła się w osobie Angelo Roncallego ze sposobem bycia nie prymitywnym, ale tak bezpośrednim, że czasem kłopotliwym... Pozostawał sobą zarówno nad Dunajem, jak i nad Sekwaną czy nad kanałami Wenecji, a jego gwałtownym zmianom nastroju zawsze towarzyszyła jakaś wielka łagodność.
Tak więc wydaje się, że osobę Angelo Roncallego określają o wiele lepiej słowa Denise Aimé-Azam, która przytaczając wyrażenie "ambasador nadzwyczajny", czyli taki, któremu powierzono tymczasową, specjalną misję, modyfikuje jego sens, zmieniając szyk wyrazów. Dla niej Angelo Roncalli był "nadzwyczajnym ambasadorem", bo – jej zdaniem – był "ambasadorem, jakich mało".
 
Istotnie, styl, w jakim reprezentował on Stolicę Apostolską w Bułgarii, Turcji i Grecji, nie był stylem, jaki w ogólnym pojęciu powinien cechować zawodowego dyplomatę. Weźmy chociażby pożegnalne przemówienie w Bułgarii. Wygłoszone w święto Bożego Narodzenia, było transmitowane przez radio i wydrukowane w dzienniku katolickim “Istina" w Sofii. Abp Roncalli powołuje się na dawny europejski zwyczaj, zgodnie z którym w Wigilię Bożego Narodzenia stawiano w oknie zapaloną świecę, "żeby św. Józef i Maryja Panna, szukający schronienia na tę świętą Noc, mogli zobaczyć, że wewnątrz, przy ogniu, wokół uroczyście zastawionego stołu, czeka na nich rodzina". Szykujący się do odjazdu abp Roncalli komentuje to tak: "Gdziekolwiek będę, jeśli jakiś zbłąkany Bułgar przejdzie przed moimi oknami, zobaczy taką zapaloną świecę. Wystarczy, że zapuka do drzwi, a otworzę mu, czy będzie katolikiem, czy prawosławnym. Wystarczy, że będzie «bratem z Bułgarii». Każdego z was przyjmę z radością". Rzeczywiście, mamy tu do czynienia z dość szczególnym rodzajem dyplomacji, niemieszczącym się w potocznym znaczeniu tego terminu.
 
Podobnie było w Turcji i Grecji. Kraje te, których trudną sytuację potęgowała wojna między europejskimi mocarstwami, były dla abp. Roncallego miejscem próby. Na kontakty nawiązywane ze Wschodem nie można nie patrzeć z perspektywy przyszłego rozwoju ekumenizmu i Soboru Watykańskiego II. Kontakty te dały odczuć abp. Roncallemu, nierzadko poprzez dramatyczne doświadczenia, zło podziałów między chrześcijanami. Było to dla niego niewyczerpanym źródłem cierpienia, krzyżem, który podjął, by kroczyć za swym Mistrzem. Podziały między wyznaniami były dla niego codziennym, bolesnym doświadczeniem wzajemnych uprzedzeń i animozji, stwarzających wielowiekowe bariery między narodami.
 
Angelo Roncalli wiedział, że w tej sprawie trzeba liczyć przede wszystkim na modlitwę, a także na pogłębianie wiedzy, wyjaśnienia doktrynalne i historyczne, i że podejście to wymaga rzetelności ze względu na sakralny charakter tej dziedziny. Zależało mu bardzo na działaniach ekumenicznych i brał udział w wielu takich spotkaniach. Świadectwo o tym, jak ważne jest dla niego pojednanie między wyznaniami, dawał przede wszystkim przez sposób, w jaki na co dzień wypełniał swoje obowiązki przedstawiciela Stolicy Apostolskiej. Łagodził konflikty, starał się o większą otwartość. Wydarzeniem znaczącym pod tym względem było nabożeństwo żałobne za duszę Piusa XI, odprawione 19 lutego 1939 roku w Stambule. W korpusie dyplomatycznym można było zauważyć wiele różnych osobistości: patriarcha prawosławny, który został zaproszony, wydelegował swojego pierwszego sekretarza, patriarcha ormiański – dwóch biskupów, a wielki rabin przybył osobiście. Na zakończenie liturgii abp Roncalli przewidział ceremonię o bardzo głębokim znaczeniu. Podczas nabożeństw za zmarłych papieży rytuał przewiduje pięć egzekwii. Roncalli chciał, żeby celebrowali je przedstawiciele czterech innych wyznań według własnego rytu. Tak więc zgromadzeni mieli okazję zobaczyć najpierw wikariusza patriarchy melchickiego, później biskupa bułgarskiego, biskupa greckiego i biskupa armeńskiego, modlących się każdy we własnym języku i zgodnie ze swoją liturgią. Nabożeństwo zakończył nuncjusz, odmawiając egzekwię w języku łacińskim.
 
Podobna liturgia powtórzyła się przy okazji dziękczynnego Te Deum z powodu wyboru Piusa XII. Znowu przedstawiciel wyznania prawosławnego wziął udział w obchodach. Po tych wydarzeniach abp Roncalli postanowił pojechać do Fanaru. Został tam przyjęty przez patriarchę Beniamina, któremu towarzyszyli metropolici Heliopolis i Laodycei. Złożył im, w imieniu Ojca Świętego, podziękowanie za udział w przeżywaniu żałoby i radości Kościoła katolickiego. Liczni komentatorzy podkreślali później, że było to pierwsze tego typu spotkanie od wieków.
 
Przykłady te powinny skłonić każdego, kto chciałby prowadzić badania nad dyplomacją watykańską, do zachowania ostrożności. Trzeba bowiem od samego początku uniknąć ogólnej tendencji do przyrównywania dyplomacji Kościoła, bardzo szczególnej, do sposobu postępowania i samej natury dyplomacji politycznej. Choć od czasów I wojny światowej uległa ona głębokim przemianom, to jednak długo nasiąkała tradycyjnym makiawelizmem. Definicja, którą w XVII wieku sformuło­wał sir Henry Wotton, wysłannik Jakuba I, króla Anglii, do Augsburga: “Ambasador jest uczciwym człowiekiem, którego wysyła się, aby kłamał za granicą dla dobra swojego kraju", była bardzo zbliżona do teorii Makiawellego o koniecznej dwulicowości. Ilustruje ona dość dobrze schemat myślowy, jaki powoli zawładnął opinią publiczną, kiedy ta zaczęła wypowiadać się na tematy relacji międzynarodowych.
 

 
 
strona: 1 2 3 4 5