logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Czy i jak oczekiwać końca świata
Życie Duchowe
 


Niebo albo piekło?

Uczniowie Pawła, a potem adresaci Apokalipsy spodziewali się, że Pan rychło nadejdzie. Tymczasem szybko mijały lata, a koniec świata nie następował. Po Edykcie mediolańskim w 313 roku, kiedy to chrześcijaństwo stało się religią oficjalną, Kościół zatracił w dużej mierze swój rys eschatologiczny; coraz lepiej czuł się na tym świecie. A dziś mogłoby się zdawać, że tak naprawdę przestał oczekiwać ponownego przyjścia Chrystusa. Z tego punktu widzenia tak pisze o czasach współczesnych ks. Węcławski: „Nie tylko poszczególni chrześcijanie mało o tym myślą, chrześcijańskie Kościoły postępują w gruncie rzeczy tak samo – też się krzątają wokół wielu spraw i potrzebują specjalnego czasu i wysiłku, żeby sobie przypomnieć, że naprawdę w każdej chwili wyglądamy przyjścia naszego Pana” [3].

Dzieje się tak być może dlatego, że radosne wezwanie „Przyjdź, Panie Jezu” zostało przysłonięte przez alternatywę: niebo albo piekło... Dla wielu Jezus nie jest już ukochanym Panem, który nadchodzi, ale uosobioną groźbą kary. I tak Ewangelia zdaje się być nie tyle Dobrą Nowiną o zbawieniu, co raczej orędziem o potępieniu, którego niektórzy – jak się postarają – będą mogli uniknąć. Tymczasem Jezus głosił: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4, 17), a nie: „Oto niebo i piekło przybliżyły się do was!” Niektóre obrazy ukazujące Sąd Ostateczny odzwierciedlają – niestety – tę drugą perspektywę. Płaszczyzna podzielona jest na dwie równe części: po prawej stronie zbawieni, a po lewej potępieni. Niebo i piekło stanowią na tych obrazach dwie równorzędne rzeczywistości, a nawet wydaje się, że Szatan zdołał więcej osób zgubić, niż Jezus zbawić. Ponadto to, co dzieje się po lewej stronie, choć przerażające, jest o wiele bardziej ciekawe od niemrawych postaci zbawionych. Nic dziwnego, że wyobraźnię wiernych zaprzątały raczej wizje mąk piekielnych niż przeczucia niebiańskich szczęśliwości. Ktoś, mając prawdopodobnie na myśli słynny tryptyk Sądu Ostatecznego Memlinga, powiedział: „Idźcie w niedzielę do muzeum, znajdziecie tam w pewnym miejscu galerii tłum zebrany przed jednym z obrazów... Ludzie bowiem lubią oglądać oblicza potępionych”. Do takiego stanu rzeczy przyczynili się również teolodzy i kaznodzieje, którzy umacniali i rozpowszechniali wiarę w prawdziwe, materialne ognie piekielne. Baptystyczny kaznodzieja, Mr. Spurgeon, głosił na przykład: „Ogień panujący w piekle jest tak prawdziwy, jak rzeczywiste są teraz wasze ciała – ogień dokładnie taki sam jak ten, który mamy na ziemi, z wyjątkiem tego, że nie wyczerpuje się on, choć będzie was torturować. Widzieliście azbest leżący w ogniu i rozpalony do czerwoności, lecz jeśli go wyjmiecie, pozostaje nienaruszony. Tak samo wasze dusze zostaną przygotowane przez Boga w taki sposób, że będą płonąć na zawsze, nie wypalając się” [4].

Bardziej zgodne z duchem Ewangelii są ikony przedstawiające Sąd Ostateczny w taki sposób, iż potępieńcy zajmują jedynie niewielki róg obrazu, a diabeł ukazany jest w postaci nędznego psa. A zatem książę piekieł nie jest kimś, kto walczy o dusze ludzkie z Bogiem jak równy z równym, ale skazanym na porażkę nieszczęśliwcem. Tak przedstawiony Szatan budził nawet współczucie i prowokował do refleksji o możliwości jego zbawienia. Współczesny katechizm potwierdza – co prawda – naukę o nieodwołalnym charakterze grzechu aniołów, a zatem o niemożliwości zbawienia Szatana, ale to przekonanie o wiecznym przeklęciu upadłych aniołów nie było powszechne w Kościele. Nadzieję na ich zbawienie wyrażali na przykład Orygenes, Justyn, Klemens Aleksandryjski, czy też Grzegorz z Nyssy. Święta Teresa współczuła ponoć Szatanowi, iż nie potrafi kochać, i pragnęła, aby ludzie nie mówili źle o nim. Tomasz z Akwinu miał kiedyś spędzić noc na modlitwie o wybaczenie grzechu upadłym aniołom: „O Boże – powtarzał wielki teolog – zmiłuj się nad Twym sługą Diabłem”. Madame de Krüdener (zm. 1824), mistyczka swedenborgiańska, tak oto prosiła o miłosierdzie Boże dla piekielnych zastępów: „Chciałabym móc krzyczeć tak, by usłyszała mnie cała ziemia i całe niebiosa, jak bardzo Cię kocham! Chciałabym móc przyprowadzić nie tylko wszystkich ludzi, ale także wszystkie zbuntowane duchy z powrotem do Ciebie!” [5]. Tego rodzaju idee oraz uniesienia opierają się m.in. na przekonaniu, że skoro całe stworzenie pochodzi od Boga, to wszystko, również złe duchy, winno wrócić do Niego. Zło jest bowiem w gruncie rzeczy niebytem.

Kościół głosi jednak – w imię radykalnej wolności ludzi i aniołów – istnienie dwóch ostatecznych rzeczywistości: nieba i piekła. Zanegowanie możliwości wiecznego potępienia oznaczałoby bowiem odebranie osobom stworzonym zdolności opowiedzenia się przeciwko Bogu. Piekło nie jest bowiem jakimś wymyślonym przez Boga miejscem, gdzie potępieńcy poddawani są niekończącym się torturom. O piekle można sensownie coś powiedzieć jedynie w odniesieniu do relacji pomiędzy Bogiem a wolnym stworzeniem. Nadzieja chrześcijańska nie ma innego celu niż osobowy Bóg, który objawił się w Jezusie Chrystusie, a zatem to właśnie Jezus stanowi treść tak zwanych rzeczy ostatecznych. Piekło to odrzucenie miłości Boga oferowanej nam w Chrystusie. Innymi słowy, wieczne potępienie to Bóg odrzucony w sposób nieodwołalny i definitywny przez skończoną osobę. Niebo natomiast to Bóg pozyskany jako ten, który wcześniej pozyskał nas w Krzyżu i Zmartwychwstaniu swego Syna. A czyściec? Czyściec to spotkanie z Bogiem, który oczyszcza. Można by się tu odwołać do doświadczenia Piotra po jego zaparciu się Jezusa: „I w tej chwili, gdy on jeszcze mówił, kogut zapiał. A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Wspomniał Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: ‘Dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz’. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał” (Łk 22, 60-62). Czyściec to bolesne, ale wiodące ku zbawieniu, doświadczenie własnego zaprzaństwa wobec Boga, który umiłował mnie do końca.
 
Zobacz także
Marcin Jarzembowski
Problem wiary, jak i samą wiarę, należy rozważać w kontekście pozaczasowym. Problem wiary należy do natury człowieka. On zawsze – niezależnie od czasu – staje przed człowiekiem jako konkretne wyzwanie, konkretna rzeczywistość, z którą on się zmaga. To problem bardzo rozbudowany – bo co oznacza wiara dla katolika, buddysty, islamisty, wyznawcy judaizmu?

Rozmowa z bp. Janem Tyrawą – ordynariuszem diecezji bydgoskiej.
 
Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Dzisiejsza pop-kultura rozwija się w cywilizacji nazywanej przez niektórych filozofów „cywilizacją guzika”. Wszystko jest poddane naszej woli, każda maszyna ma ten jeden ważny wyłącznik albo sterowana jest za pomocą pilota, który obsługujemy, który stanowi o naszej władzy. Guziko-władcy! Naciskamy guzik i maszyny od razu realizują naszą wolę.
 
Zdzisław J. Kijas OFMConv
Artykuł został usunięty, ponieważ redakcja Tygodnika Powszechnego zakończyła współpracę ze wszystkimi serwisami internetowymi, także z naszym.

Zapraszamy do czytania innych ciekawych artykułów w naszej czytelni.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS