logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Pascal Ide
Czy możliwe jest przebaczenie
Wydawnictwo WAM
 


Przekład
Małgorzata Zaręba

format: 136x210 mm
stron: 219
ISBN: 83-7097-664-6
cena: 25.90 zł

(C) Wydawnictwo WAM, 2000
31-501 Kraków, ul. Kopernika 26


 

ROZDZIAŁ 1 (cz. II)

Odmowa przebaczenia, zranienie osoby (cd)

4. Logika nienawiści albo odrzuconego przebaczenia

Do tej pory poznaliśmy w pewnym sensie zakres odmowy przebaczenia. Od zakresu przejdziemy teraz do intensywności. W rzeczywistości ta odmowa nie jest statyczna. Pociąga za sobą cały łańcuch, niczym w genetyce: osoba "usycha" krok po kroku.

- dlaczego?

Psychologia nazywa i wyjaśnia to duchowe samozniszczenie następująco: przebaczenie nie tylko stawia tamę naszej zasadniczej skłonności ku bliźnim i naszemu powołaniu do dawania siebie, ale odwraca zdolność do kochania, całą energię miłości ukierunkowuje na odmowę. Na wzór procesu odepchnięcia, psychika inwestuje trwale w samą tylko odmowę. Zygmunt Freud porównywał czasem osobę nieświadomą z człowiekiem, który chciał zakłócić zebranie. Kilka energicznych osób wypycha go z sali, ale ponieważ wichrzyciel grozi, że wróci, osoby te mobilizują swoje siły, aby nie pozwolić mu dostać się na nowo do pomieszczenia. Osoba nieświadoma, wnioskował Freud, nie jest więc pasywna, obciążona zbieraniem danych, które aktualnie nie są uświadomione, lecz działa aktywnie, pompuje do psychiki siłę niezbędną do zapobieżenia powrotowi odrzuconego. Tak samo ten, kto odmawia przebaczenia, nie robi nic innego ponad to, że odwraca wzrok od swego krzywdziciela, mobilizuje całą swą energię, aby nie kochać. Stopniowo wnętrze takiej osoby zmienia się w widmo.

Otóż to odrzucenie zamyka się w pułapce samopodtrzymującego się procesu dynamicznego, który może przypominać chorobę zakaźną.

- dwojakie rozprzestrzenianie

Zarażenie odmową przedłuża się dwoma drogami: poprzez skrzywdzony podmiot i nienawidzący przedmiot. Kwestię podmiotu wyjaśniliśmy powyżej (1 do 3); pozostaje nam więc rozprzestrzenianie przedmiotowe.

Spotyka się je we wszystkich typach odmowy przebaczenia.

Niech to będzie, na przykład, rana zadana przez przedstawiciela Kościoła. René ma najpierw żal do konkretnego księdza za konkretną krzywdę, z czasem do wszystkich osób i wreszcie do wszystkiego, co wiąże się z osobą księdza, zwłaszcza do instytucji, której jest on częścią. Stopniowo nienawiść do jednego członka rodziny przeradza się w śmiertelną i powszechną rywalizację Capulettich i Montekich.

Tak samo, kończąc zakończony niepowodzeniem pobyt w szpitalu, pacjent może mieć żal do całej służby zdrowia. Elisabeth nie miała w porę zoperowanej zaćmy i w tej chwili ma osłabioną ostrość wzroku. Uważa, że to chirurg jest odpowiedzialny za to fatalne w skutkach opóźnienie. Jej sąsiadka opowiada, że dziewczyna była zaproszona na wesele córki owego chirurga i dziwi ją bardzo dająca się wyczuć nienawiść Elisabeth do dziewczyny, której przecież nigdy nie spotkała i która nic jej nie zrobiła. Zaskoczona, słyszy nawet życzenie, aby to małżeństwo się nie udało. W rzeczywistości Elisabeth wpadła w sidła zaklętego kręgu śmiercionośnej nienawiści.

Odmowa przebaczenia może w swoją orbitę wciągnąć nawet Boga: "Ludzkie przebaczenie, kiedy wydaje się niemożliwe do osiągnięcia, zauważa Jean Laffitte, z łatwością wyzwala w człowieku namiętne odrzucenie przebaczenia Bożego. Uraza zmierza bardzo szybko do tego, aby się usprawiedliwić i tym samym zamknąć obrażonego w niemożności przyjęcia Łaski siły Bożego przebaczenia".

Sprecyzujmy jeszcze bliżej: przedmiotowa ekspansja nienawiści dokonuje się na dwa sposoby - przez podobieństwo i przez kontakt. Przykład René ilustruje pierwszy sposób, Elisabeth drugi, a przykład następny obydwa razem.

- wyjątkowy przykład

Vip,re au poing (Żmija w garści), pierwszy tom napisanej przez Hervé Bazina trylogii Rezeau, zawierającej liczne podobieństwa biograficzne, przedstawia zarazem samobójczą logikę nienawiści i jej dwa sposoby rozprzestrzeniania się. To zjadliwe opowiadanie, którego główny bohater, Jean Rezeau (przezywany Brasse-Bouillon) rozprawia się ze swym dzieciństwem, a ściślej okrutnymi relacjami z matką, Madame Rezeau, nazwaną przez jego brata, Frédérica, Folcoche (w polskim przekładzie Jędzopa) - kwintesencja jednego z wyzwisk Frédiego, odnoszących się do matki: La folle (wariatka)! La cochonne (świnia)!, dużo to mówi o panującej w tej rodzinie atmosferze.

Ściślej mówiąc, Vip,re au poing jest opowieścią o ciągle rosnącej nienawiści, w której nigdy nie zabłysło światełko przebaczenia ani nawet usprawiedliwienia. Ta nienawiść przeciwstawia symetrycznie dwie wyjątkowe osobowości, syna i matkę, Jeana i Folcoche. Bazin, z dokładnością entomologa ("zawód" jego ojca) opisze ten wzrost nienawiści w sercu i nieodwracalne spustoszenie, jakie ona za sobą pociąga. Etapy tego znieważenia, najpierw jednostronnego, a później wzajemnego, są również namacalnymi przykładami odrzucanego przebaczenia, które, nigdy nie wspomniane, wydaje się, jeżeli nie niemożliwe, to przynajmniej nierealne.

- Walka pomiędzy Jeanem i Madame Rezeau rozpoczęła się już przy pierwszym spotkaniu. Była ona przygotowana już wcześniej przez atmosferę panującą w rodzinie, a zwłaszcza nieobecnością matki, która, jak wiemy, ma szczególne znaczenie w pierwszych latach życia dziecka. Nie mówiąc już o zupełnym wymazaniu postaci ojca, utożsamianego ze zniewieściałością i zdradą. Folcoche (Jędzopa) jest absolutnym uosobieniem nie tyle prawa ojcowskiego, co bezwzględną karykaturą wszechmogącej postaci ojca, zakazującego wszelkiego pośrednictwa i wszelkich słów. Ponadto Folcoche potęguje albo usprawiedliwia swoją nieugiętość poprzez swoisty jansenizm, którego ona sama jest pierwszą ofiarą, ona, która niszczy wszelkie ślady przyjemności wokół siebie: "umiała nas trzymać w niepewności, obserwować, wynajdywać i przekreślać każdą, najdrobniejszą przyjemność" (str. 50).

- Bardzo szybko Jean i jego brat Frédie zamkną swoje serca przed matką. Nie będziemy się tutaj zastanawiać, czy dzieci w ich wieku miały jakieś inne wyjście, lecz zanalizujemy skutki odrzuconego przebaczenia. Zauważmy, że Bazin nie stara się wyjaśniać nienawiści Jędzopy, że nigdy nie szuka dla niej usprawiedliwienia. Z pewnością w jakimś sensie syn podziwia matkę, zwłaszcza jej nieposkromioną odwagę, jej milczenie w największym cierpieniu; ale nie musimy ukrywać, że rozwinięcie energii macierzyńskiej znajduje ciągle swoje źródło i cel, swą rację bytu, w nienawiści. Ten podziw nie jest więc wcale złagodzeniem nieubłaganego osądu, jaki wydaje Jean Rezeau. Matce nie może on wybaczyć, w najściślejszym tego słowa znaczeniu, a to przekonanie przyczynia się bardzo, jeśli nie jest głównym źródłem, panującego w powieści chorobliwego nastroju. Mechanizm ten, nie słabnąc aż do ostatnich rozdziałów, może sprawiać wrażenie, że zbyt łatwo usunięto wolność i jej środki, jej niesłychane powroty, lub też przeciwnie, może być odczytywany jako wierne tłumaczenie logiki zamknięcia w zemście, które ostatecznie prowadzi do wyobcowania i zamknięcia się na ego: wolność schodzi ze sceny, wchodzą mechanizmy35.

- Z początku Jean ulega, chroni się. Jak każde dziecko, próbuje powstrzymać razy, sprawić, by go kochano. Ale dość szybko zacznie reagować, spocznie na swej urazie, jak fakir na posłaniu z gwoździ (por. str. 89). Zwłaszcza przez decydujące doświadczenie "trzymania pod ostrzałem" odkryje potęgę spojrzenia, które zabija: w ciszy podczas posiłku, przez wiele minut mierzy się ze swą matką oczami. Kto pierwszy odwróci wzrok, przegra (por. str. 74 i n.). Bardzo wcześnie więc nienawiść pokazuje swoją zbrodniczą siłę. Oczywiście, zabawa dziecka często symbolizuje śmierć rodziców; ale wtedy wypełnia je bardziej anarchia gwałtu niż świadoma i uzasadniona akceptacja, która skupia i oswaja nienawiść. Tutaj stawka jest o wiele wyższa.

- Ale odrzucenie miłości tylko zapoczątkowało serię dokonanych spustoszeń. Stopniowo Jean zaczyna nienawidzić całą rodzinę Rezeau. Podczas święta zorganizowanego w Belle Angerie dla uczczenia akademickiego srebrnego jubileuszu osiemdziesięcioletniego René Rezeau, Brasse-Bouillon zauważa, że to jego "nienawiść, która im nie przebaczy, że jestem jednym z nich i zawsze nim pozostanę" (str. 225). Chciałby gryźć z niezmierzonej goryczy, być dzieckiem niczyim: "Milcz, Jędzopo! Nie jestem twoim dzieckiem!" (str. 217). Z tego też powodu Jean chce być sprawcą upadku wielkiej burżuazji, arystokracji: jego potencjalne zaangażowanie w sprawy socjalizmu czy komunizmu to czyste odreagowanie. W La morte du petit cheval bunt pogłębia się, ponieważ stając się służącym czy pomocnikiem murarskim, Jean poniża swoich rodziców ze względu na ich pozycję społeczną. "Upokorzenie wszystkich Rezeau w mojej osobie, oto jedyne źródło poniżenia, które uznałem za przyjemne, i czerń buntu pocieszała mnie lepiej od innego koloru mojej kamizelki"36. Ale w gruncie rzeczy, sam musi to wyznać, jego nienawiść jest samobójcza: "Uwolniony od jednego społeczeństwa [...] nie zintegrowałem się z żadnym innym".

- Mściwa nienawiść przeniesie się również na kobiety: matka jest ich symbolem. Smutna przygoda z Madeleine (do której najpierw się zaleca, a potem rzuca ją z pogardą), jeszcze bardziej, gdy ujawniają się pierwsze objawy potencjalnej obsesji seksualnej (por. inne powieści Bazina), pokazuje zarażenie nienawiścią, której Jean nie daje się w żaden sposób oszukać. Nie znajduje żadnej przyjemności w związku z Magdalenką, ponieważ jego szczęście znajduje się gdzie indziej: "Moje postępowanie jest zaspokojeniem młodocianego instynktu, którego największa nawet czułość nie zdołałaby ograniczyć jedynie do wzniosłych uczuć. Ale jest również wymierzone przeciwko tobie. Nie mów, że jedno z drugim nie ma żadnego związku. Jesteś - mimo wszystko - kobietą i wszystkie kobiety w mniejszym lub większym stopniu zapłacą mi za ciebie. Przesadzam? Posłuchaj... Gdy mężczyzna znieważa kobietę, zawsze znieważa trochę swoją matkę. Można spluwać nie tylko ustami" (str. 235).

- I wreszcie, nienawiść Jeana Rezeau odnosi się także do wartości, i to przede wszystkim etycznych. Poszukując swojego własnego miejsca młody chłopak marzy o przebudowie świata: "nie jesteś tym, kim chciałbyś być, ale staniesz się tym, kim zechcesz. (...) Jestem żywiołem" (str. 215-216). Można by odczytać w tym jakąś nitzscheańską pokusę stworzenia siebie poprzez samego siebie, gdyby to żądanie tożsamości nie było czystym odreagowaniem: "Jestem negacją ich płaczliwych "tak" na wszystkie utarte poglądy, jestem ich przeciwieństwem" (str. 216). Zwłaszcza cała skala wartości ustanowiona przez Jeana nie jest niczym innym jak stanowczą reakcją na samą tylko osobę Jędzopy, wyidealizowaną i zuniwersalizowaną: "Jestem immanentną sprawiedliwością twojej zbrodni, zbrodni jedynej w dziejach macierzyńskiej miłości. Jestem żyjącą karą" (str. 216). Zresztą Brasse-Bouillon nie może żyć bez Jędzopy; z dala od tej, która go dręczy i którą on dręczy, życie jest mdłe: u hrabiego de Poli wyjaśnia: "Te przyjemności były zbyt mdłe i oficjalne. Żaden zakaz nie zaostrzał ich smaku. Nie doprowadzały Jędzopy do furii" (str. 145). Mówiąc inaczej, cała uczuciowość Jeana pozostaje w związku identyfikującym lub łączącym z matką, ale w jeden i ten sam sposób odwróconym przez nienawiść i bunt.

- Jak wykazują to nieustannie liczne niszczące czy nawet bluźniercze aluzje, nienawiść Jeana do Jędzopy rozciąga się jeszcze bardziej na samą wiarę, która wydaje się być obecna w postępowaniu narzuconym przez matkę, w jego powodach, w ucieczce ojca, nawet w ręce, która wymierza mu karę (ponieważ to ksiądz pewnego razu uderzył Frédérica, i to dość mocno) i wreszcie w grzechu ("chrześcijanin" to "potencjalny grzesznik"). Odmowa przebaczenia, czyli nienawiść mściwa lub nie, rozszerza się na dwa sposoby: przez bliskość (na wiarę) lub przez podobieństwo (na kobiety).

- Przejdźmy teraz od zasięgu do intensywności tej nienawiści. Staje się ona zabójcza: "przeczuwa waszą rację istnienia, a raczej już nieistnienia" (str. 225). Mało ważne, że to Jędzopa pierwsza starała się otruć ich całkiem nieświeżą płaszczką, mało ważne, że próby otrucia wilczą jagodą czy utopienia spełzły na niczym (co wymaga od Jeana i Frédérica, jako wspólników, zdwojonej ostrożności), zabójcza żądza była już obecna i, po niepowodzeniu, pozostała. Gniewu, a później nienawiści nie można nasycić w inny sposób, jak tylko poprzez zniszczenie istoty stanowiącej ich przedmiot.

- Ale nie osiągnięto jeszcze ostatniego stadium, jakim jest duchowe samobójstwo nienawidzącej osoby. Odrzucenie bliźniego obraca się w końcu przeciw samemu zabójcy. To samozniszczenie przygotowane zostało przez odmowę przyjęcia miłości drugiej osoby. Rzeczywiście, Bazin-Rezeau nie znosi (już) litości i oznak uczucia (którego może się tylko domyślać). Co oznacza, że w ostatecznym rozrachunku zwycięża jego matka ("wybraliście drogę ku przyszłości, bardzo długotrwałą"), ponieważ to ona, wychowawczyni, wpoiła mu ten "sok ośmiornicy", nienawiść: "Wkraczam dopiero w życie, a już, dzięki tobie, nie wierzę w nic i nikogo" i trawestując słowa Ewangelii: "Kto nie wierzył w swoją matkę, nie wejdzie do królestwa tej ziemi" (s. 258).

Tak więc w żadnym momencie, żaden promyk nadziei, żadne przebaczenie nie przebiło mroków tego studium obyczajów, rozjaśnionego jedynie światłem przenikliwości zmrożonym przez zabójczą nienawiść.

- Żmija z Vip,re au poing jest zarazem przyczyną i symbolem, a także i podsumowaniem tego długiego procesu mściwej nienawiści. Przyczyna. Rzeczywiście, kiedy na początku powieści, nie zdając sobie sprawy z grożącego mu niebezpieczeństwa, mały Jean chwyta żywą żmiję za głowę i zabija ją, wszyscy szaleją; Jędzopa, dowiedziawszy się o tym wydarzeniu, zauważy: "To dziecko dostąpiło wielkiej łaski nieba!" (str. 260 i por. str. 75). Innymi słowy, już na samym początku ta żmija pokazała Brasse-Bouillonowi, że jego matka widziała w nim wroga, a nie dziecko, które kocha się czule. Nigdy nie czuł się kochany, i ten niedostatek idzie dalej niż brak otrzymanego uczucia, od pierwszego zetknięcia z matką, która, jak wiemy, utożsamiła się z policzkiem, tak gwałtownym, iż uderzenie spowodowało upadek; rana opuszczenia mogłaby go skłonić do ucieczki w marzenia lub do wyboru tchórzliwej ugody; z powodu swego charakteru (fatalizm występuje dość często u Bazina), Jean zamyka się w najbardziej nieprzejednanej nienawiści: nienawiści dziecka, które nie będąc kochane przez swoich rodziców, nie może czuć się kochane przez nikogo i postanawia, mniej lub bardziej świadomie w momencie wyjściowym, zostać nieprzyjacielem całej ludzkości.

Dlatego właśnie żmija staje się symbolem tego, co kryje się w sercu Jeana. Przeczytajmy jeszcze raz ostatni i wszystko wyjaśniający ustęp książki:

"Tą żmiją, moją żmiją, uduszoną, lecz wciąż odżywającą, wygrażam dziś i będę wymachiwać zawsze, jakiekolwiek nadasz jej imię - nienawiść, pociąg do zła, rozpacz czy lubowanie się w nieszczęściu. Tą żmiją, twoją żmiją wywijam, potrząsam i z tym trofeum idę w życie, budząc lęk w otoczeniu i czyniąc dokoła siebie pustkę. Dziękuję ci, matko! Jestem tym, co idzie przez życie ze żmiją w garści!" (str. 260).

Odrzucone przebaczenie jest żmiją, która po tym, jak nią wymachiwano niszcząc wszystkich wokół, w końcu obraca się przeciw Rezeau i jego z kolei niszczy.

- odmowa przebaczenia aż do śmierci

Jak właśnie widzieliśmy, logika nienawiści do wrogów, odmowy przebaczenia albo niezdolność do tego gestu, zepchnięta w swoje ostatnie szańce, prowadzi do śmierci. Osoba kochana, której nie można wybaczyć, staje się nieprzyjacielem. Piękne dzieło Alberta Cohena, Belle du Seigneur, jest udaną i tragiczną ilustracją tego związku, z jednej strony opowiada o jarzmie tak mocno i głęboko łączącym eros z thanatos: bezpośredniość i powierzchowność gwałtownego uczucia - i ogólnie, o każdej miłości romantycznej - nie potrafi być cierpliwa i zdobyć się na głębię wybaczenia.

Bohater książki, Solal, dowiaduje się, że ta, którą kocha, Ariane, jest cudzołożnicą. Ariane zdradziła go z pewnym Niemcem, o nazwisku Dietsch (jego imię nie występuje w utworze). Jedynym lekarstwem na udrękę zdradzonego Solala byłoby prawdziwe, płynące z głębi serca przebaczenie, owoc aktu wolności.

Ale Ariane nigdy naprawdę nie prosi o przebaczenie, a Solal nie wydaje się być gotów do udzielenia go jej. Tu bierze swój początek rzeka gwałtu. Cohen bardzo trafnie opisuje potworność zazdrości, chęć zniszczenia bliźniego, niemożność odwrócenia tego, co już się stało, sprzeczność namiętności, i wreszcie zabójczą logikę miłości, która odmawia przebaczenia. Solal chce "zniweczyć urok Dietscha" (str. 799). Widzi w Ariane "idiotkę, która nie odgadła, i która nigdy nie odgadłaby, że oczekuje on wyznania, że Dietsch budzi w niej wstręt, że jest brzydki, głupi, i że w rzeczywistości ona nigdy nie zaznała z nim żadnej rozkoszy. Niestety, jej rozkosz była zbyt wielka" (str. 823). Solal zdaje sobie czasami sprawę z tej brutalnej rzeczywistości, której nigdy nie będzie mógł zatrzeć: zerwania, zniewag, które zostały rzucone, nie można wymazać ("bo to zrobiłaś", str. 827), to prowadzi go do oczywistej sprzeczności i do najgorszego rodzaju przewrotności: "Zrobisz to jeszcze raz, założę się! Założę się, że pójdziesz z Dietschem do łóżka po to, abyśmy mogli wreszcie znać prawdę wszyscy troje!" Skąd to drapieżne zdanie? Powód jest ciągle taki sam: narcystyczna rana Solala, który nie może znieść tego, że Ariane kochała, lub co najmniej wolała, innego mężczyznę; dlatego dodaje: "I [chcę, abyś spała z Dietschem] również po to, abyś zdała sobie sprawę z tego, że z nim nie jest tak doskonale, jak sobie wyobrażasz" (str. 827).

Nie jest prawdą, że Solal nie próbował wybaczyć: "Proszę cię o wybaczenie. Ale jeżeli chcesz, aby skończyło się już ostatecznie, musisz mi wszystko opowiedzieć". "I Ariane nie próbowała jasno odpowiedzieć: "Ale później będzie jeszcze gorzej"" (str. 787). Postawić warunek to odmówić przebaczenia, to pozostać w kręgu logiki zemsty i zamknąć się przed szczodrością daru przebaczenia.

Kiedy indziej Solal myśli: "Dobrze byłoby, gdyby oni [on i Ariane] mogli się pogodzić. Dobrze, zgoda. Delikatnie zapukał do sąsiednich drzwi. Tak, gdyby tylko weszła, powiedziałby jej, że chce natychmiast podpisać zobowiązanie, aby już nigdy więcej nie mówić o tym mężczyźnie. Kochanie, to koniec, już nigdy więcej [...] Zapukał znowu, zajaśniała szpara.

Weszła, stanęła przed nim wyprostowana, godna i słaba, odważna ofiara. Podziwiał ją. Szlachetna, tak. Uczciwa, tak. Ale w takim razie, dlaczego okłamywała swego męża?" (str. 813). Widać to: powstrzymywana przemoc, niemożliwa do opanowania w żaden sposób na drodze przebaczenia i miłości, nie pytając, chce jedynie wyrazić siebie i ujawnić się, jak najwątlejsze wzajemne powiązania przyjmuje przychylnie. W zranionej pamięci Solala wszystko przypominało Dietscha. "W twoich oczach jest mężczyzna. Zasłoń je" (str. 822).

W gruncie rzeczy nikt nie czeka z przebaczeniem, bo jedynym paradygmatem miłości, jaki można by zaproponować, jest uczucie. Namiętność nie zna powolnej cierpliwości czasu, głębi serca większej od popełnionego zła. Romantyzm rozpaczliwie negował obecność woli w miłości42, a przebaczenie jest aktem woli: aby przebaczyć, trzeba tego przede wszystkim chcieć, jak powiemy niżej. Solal jest fatalistą na skutek ograniczenia jego zranionej pamięci: "Co zrobić, żeby już nie zadawać jej bólu? [...] Kto by to zniósł, widząc ją cały czas z tym jej samcem, moją świętą z małpim samcem, który nie budzi w niej wstrętu. Który nie budził w niej wstrętu, i to zdumiewało, gorszyło" (str. 821).

Mówiliśmy już, że nikt nie pozwoli się oszukać: eros rymuje się z thanatos. Skoro w jakiś tajemniczy sposób wraz z upływem czasu powróci miłość, jedynym sposobem na przetrwanie namiętności, jaki nasi kochankowie, poprzedzani w tym fatalizmie przez kilka sławnych par, znajdą, będzie zadanie sobie śmierci. "Stawszy się protokołem i zwyczajową grzecznością, słowa miłości ślizgały się po woskowanym płótnie przyzwyczajenia. Zabić się, aby z tym skończyć?" (str. 617).

Rzeczywiście, oboje kochankowie szukają pewnego rodzaju magicznego, natychmiastowego rozwiązania (Solal "czekał na cud, na cudowne pogodzenie", które nie wymagałoby daru wolności, str. 822) na wzór ich namiętności, i ostatecznie równie regresywnej i infantylnej, jak ich wyidealizowany, odcięty od świata, od innych ludzi związek, podsycany złudną wszechmocą wzajemnej znajomości siebie ("opowiedzieli sobie wszystko, wiedzieli o sobie wszystko", str. 617), bez utożsamianej z entropią wyższości czasu. "Sami, tak, sami z towarzyszącą im od trzech miesięcy miłością, bez innego zajęcia oprócz podobania się jedno drugiemu od trzech miesięcy, nie mając nic, co by ich jednoczyło oprócz miłości, nie mogąc mówić o niczym innym, jak o miłości, nie mogąc robić nic innego, jak tylko się kochać" (str. 617). Już wcześniej Solal, zgwałciwszy Ariane, obrócił własną przemoc przeciw sobie, kalecząc się w prawą stopę, podbijając sobie oko itd. (str. 817n).

 

5. Jesteś Piotrusiem Panem czy kapitanem Hakiem?

Słowa świętego Pawła dobrze ujmują owoce śmierci zasiane przez odmowę przebaczenia. Ten fragment w całości poświęcony jest przebaczeniu i kontemplacji tajemnicy Boga: "I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie - wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie. Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu" (Ef 4, 30-5, 2).

Nelly Astelli, osoba bogata w doświadczenia, zauważa: "Najczęściej u podstawy rany leży problem przebaczenia"43. Przebaczenie, które odrzucamy, niszczy umiejętność głębszego myślenia. W istocie, człowiek z definicji jest bytem, którego podstawę stanowi dar: "pogrążymy się w rozpaczy, jeśli w pojęciu osoby, gdy idzie o te właśnie jej strony, zauważa kardynał Hans Urs von Balthasar, w "sensie", który ono w sobie zawiera, nie uwzględni się przede wszystkim dawania siebie".

Takie znaczenie mają słowa Boga wypowiedziane w chwili stworzenia: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam" (Rdz 2, 18). Nawet jeżeli to zdanie dotyczy szczególnie stosunków mężczyzna - kobieta, jego treść wykracza znacznie poza nie: rozwijają one naszą głęboką umiejętność otwierania się na innych. Należy więc rozszerzyć to, co mówi katechizm, mutatis mutandis, na wszystkie stosunki międzyludzkie: "Mężczyzna i kobieta są stworzeni "jedno dla drugiego": Bóg nie stworzył ich "jako części" i "niekompletnych". Bóg stworzył ich do wspólnoty osób, w której jedno może być "pomocą" dla drugiego, ponieważ są równocześnie równi jako osoby ("kość z moich kości...") i uzupełniają się jako mężczyzna i kobieta. Bóg łączy ich w małżeństwie w taki sposób, że stając się "jednym ciałem" (Rdz 2, 24), mogą przekazywać życie ludzkie: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię" (Rdz 1, 28). Przekazując swojemu potomstwu życie ludzkie, mężczyzna i kobieta jako małżonkowie i rodzice współdziałają w wyjątkowy sposób z dziełem Stwórcy"45. Jan Paweł II wyjaśnia: jesteśmy stworzeni na obraz Boga (Rdz 1, 26); Bóg jest miłością, bezzwrotnym darem; jesteśmy więc powołani, aby odtwarzać ten obraz, przyjmując dar Boga i z kolei dając siebie.

Odrzucić przebaczenie to odrzucić dar doskonały, bo ono jest takim darem46. Zamknięcie się na przebaczenie, bycie obrażonym i znajdowanie w tym przyjemności, ciągłe wracanie do tego47 uderza w możliwość głębszych zmian istoty ludzkiej i ogranicza ją do niej samej. I odwrotnie, przebaczenie ma przynajmniej wartość psychologiczną, a jest nią niezamykanie się w sobie.

Dziwi nas nie tylko głębia i rozległość spustoszeń poczynionych przez odrzucone przebaczenie, lecz także i brak zrozumienia, iż w swym najbardziej osobistym powołaniu istota ludzka jest darem, jest bytem darmowym. To, co gwarantuje wiara, jak to powiedzieliśmy i jeszcze powtórzymy, może być również z całą pewnością potwierdzone przez zwykły rozum. Filozof Claude Bruaire wykazał w ten sposób, że drugim imieniem człowieka jest dar. Bardziej przystępnie ujmuje to René Habachi, uczeń Maurice'a Zundela. Uważa on, że człowiek jest zasadniczo bytem darmowym. Rzeczywiście, pragnienia człowieka nie da się uprościć sprowadzając je do potrzeby, którą zaspokoiłby jakikolwiek przedmiot materialny; kończy się ono dopiero w związku z Wartością Nieskończoną; Bóg daje siebie tylko poprzez łaskę.

Jedna przypowieść jest czasem warta więcej niż dziesięć tysięcy przemówień. Habachi przytacza piękną historię z powieści Edouarda Estaunié, L'infirme aux mains de lumi,re. Pewien młody człowiek rokował nadzieje na błyskotliwą karierę adwokacką w dużym mieście. Ale miał na utrzymaniu chorą siostrę, nieświadomą otaczającej ją rzeczywistości. "Dla tej istoty, wątłej jak ptak, jak słabiutki płomyk, adwokat zrzekł się obiecującej kariery i schronił się wraz z nią w ciemnym, prowincjonalnym miasteczku, gdzie jego życie straciło cały blask, ale został za to strażnikiem siostry, którą najmniejszy drobiazg mógł zranić, i która widziała świat tylko za pośrednictwem swego brata". Później chora umiera. I spotykamy naszego adwokata idącego wraz z przyjacielem, o zmierzchu życia, którego nie może rozpocząć na nowo. Przyjaciel pyta go o sens takiego istnienia: "Niczego nie żałujesz?". Nasz bohater milczy wzburzony. Kroki przyjaciół kierują się w stronę skalnicy, małego, czerwonego kwiatka, rosnącego samotnie, z dala od spojrzeń, na wierzchołku skały. Adwokat pyta, jakby siebie samego: "Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego ten prześliczny, mały cud rośnie prawie niepotrzebnie w miejscach przez nikogo nie odwiedzanych?" Osłupiałemu przyjacielowi, który nie wiedział, co odrzec, odpowiedział: "Po to, żeby świat był piękniejszy, kiedy słońce na niego spojrzy". Oto, czym jest darmowość.

Jeżeli zatem przebaczenie jest najwyższą formą daru i miłości, odmowa przebaczenia zaprzecza temu, stanowiącemu zasadniczy element osoby, nastawieniu. To weto jest trucizną, która zżera serce skuteczniej niż najbardziej żrący kwas. Człowiek nie może żyć bez miłości, ponieważ z miłości wziął się i do miłości wraca, a więc odmowa przebaczenia wyrównuje się zawsze poprzez śmierć.

Film Stevena Spielberga jest jedną z tych bajek, które mówią o przyjętym lub odrzuconym przebaczeniu.

Jak wskazuje to sam tytuł (Hook czyli odwet Kapitana Haka) Kapitan Hak (Dustin Hofmann) jest pełen, jeszcze więcej, jest nawiedzony przez ducha odwetu i zemsty. Ma tylko jeden cel w życiu: zabić Piotrusia Pana (Robin Williams) za to, że upokorzył go i obciął mu rękę, którą następnie pożarł krokodyl Tic-Tac. Jego wnętrze zżera nienawiść stanowiąca przeciwieństwo odrzuconego przebaczenia. W homeryckiej ostatecznej walce Hak zakończy życie w tajemniczy sposób we wnętrzu krokodyla, symbolu tego ciągle negowanego przebaczenia. Jaźń naładowana odmową przebaczenia strawiła samą siebie. Z drugiej strony Piotruś Pan, jako adwokat, wysłuchawszy wyjaśnień córki swego wroga, która tłumaczy postępowanie kapitana (nie miał matki), potrafił przebaczyć i cała rodzina promienieje radością tej wewnętrznej i zewnętrznej zgody. Mały chłopiec, który nie chciał dorosnąć, staje się w pełni dojrzały dzięki przebaczeniu.


Zobacz także
Karol Madaj

Mojżesz został umocniony słowami „ustanawiam cię jakby Bogiem dla faraona”. Od teraz to nie Mojżesz miał się bać faraona, ale faraon jego. To była Boża odpowiedź na wątpliwości co do powołania. Mojżesz więcej już nie oponował, wrócił do swoich zadań z nową odwagą. Analizując fragment o „zatwardziałym sercu faraona”, egzegeci często zastanawiali się nad zagadnieniem wolnej woli człowieka.

 
ks. Bogdan Czupryn
Powstaje pytanie: dlaczego jedne granice przyjmujemy za swoje, inne zaś odrzucamy? Warto przypomnieć, że ustalanie jakichkolwiek granic motywowane jest dobrem. W zależności od tego, jak się je rozumie, tak kształtuje się granice. Kierując się troską o dobro własne można wprowadzać ograniczenia, które szkodzą innym...
 
ks. Aleksander Posacki SJ
Człowiek wielokrotnie prowadzi walkę z Bogiem. Może mieć ona jednak wymiar pozytywny, mieszcząc się w biblijnym archetypie prorockich dyskusji czy potyczek z Bogiem, przeradzających się nierzadko w swoistą i uczciwą modlitwę. Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie (Iz 1,18). Ta zachęta Boga realizowana była przez Jakuba, Jonasza a szczególnie Hioba. Trzeba jednak odróżniać realnego Boga od Jego obrazu w psychice człowieka...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS