logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Henryk Seweryniak
Dobra i zła samotność
Mateusz.pl
 


Samotność kleryka

Chcę w tym miejscu udzielić osobistej (i łącznej) odpowiedzi na trzy pytania zadane przez "Więź": "Czym jest dla Księdza samotność: potrzebą, wyzwaniem, przekleństwem? Czy ona pomaga czy przeszkadza - w życiu i w twórczości? Czy można być twórcą nie będąc samotnym?"

Otóż, samotność była dla mnie zawsze bardziej potrzebą niż przekleństwem. W seminarium często ostrzega się przyszłych księży przed samotnością i uczy, jak przed samotnością bronić się. Wiele z tego jest mądre i sensowne. Ale niekiedy jest to taka trochę pruderyjna, trochę poetycka, dobrze brzmiąca "przykrywka" dla problemów erotycznych czy seksualnych związanych z wyborem celibatu. Uważam, że w wychowaniu seminaryjnym trzeba to wszystko wyraźniej porozróżniać i inaczej ponazywać.

Piszę tak również dlatego, że jak daleko sięgam pamięcią, nigdy nie byłem samotny w sensie pozostawania w stanie pozostawienia samemu sobie. Miałem chwile tęsknoty i pragnień, tych wyśpiewanych przez Leszka Długosza: "w niedzielne letnie popołudnie, gdy kulę smutku toczy demon" i tych bardziej określonych, ale nie samotności. Tłumaczę to przede wszystkim jako dowód tego, jak wiele Jezus wnosi w życie człowieka, i dowód pełni, którą Ewangelia na pewno daje.

Jestem wszelako świadom, że każdy z nas przeżywa te sprawy odmiennie. Jestem też świadom niebezpieczeństw. Ktoś powiedział mi: "Często uciekasz przed ludźmi pod pozorem, że musisz przygotować wykład, coś tam przeczytać, napisać... A życie przetacza ci się ponad głową". Zabolało mnie to. Zawsze myślałem, że w życiu księdza, nawet najbardziej otwartego, musi być także coś z pustyni, klasztoru, "tajemniczego ogrodu" - parę godzin na medytację, modlitwę, spisanie paru myśli do pamiętnika czy do kazania, na mocowanie się z celibatem. W życiu nauczyciela akademickiego ta potrzeba jest równie wyraźna - przygotowywanie habilitacji nazwałem kiedyś "samotnością długodystansowca" i coś w tym jest. A jeśli te dwa powołania ze sobą się łączą?

Przyznaję, nie umiem połączyć księżowskiej konieczności bycia dla innych, zwłaszcza w konfesjonale czy w jakiejś grupie, z samotnością klerka. Potrzebuję dużo czasu i ciszy na przemedytowanie i kompozycję każdego arytykułu, kazania, wykładu czy recenzji. Dlatego "zamykam się". Może i przesadzam z jednej strony z przyjmowaniem tzw. kuszących propozycji, a z drugiej - z nie odbieraniem telefonów czy nie odpowiadaniem na dzwonki. Tylko co począć z tymi, którzy tak chętnie, niekiedy z urzędu (w przekonaniu, że mają do tego pełne prawo), niekiedy całkiem sympatycznie, ot tak po koleżeńsku, a niekiedy chorobliwie ("tylko ksiądz profesor może mi pomóc"), okradają z czasu i dobrej samotności?

Przesadzam być może z innego również względu. Myślę o relacji mowy i pisma w naszym życiu. Dla wielu spośród nas twórczość to przede wszystkim wspomniane już pisanie. Dlatego uciekamy od pogaduszek, z zebrań, z kaw, z uroczystych inauguracji. Wyłączamy telefony, dzwonki. Pozwala to zebrać myśli, opracować dokładnie temat, pociągnąć go do tzw. końca. Tak musi być. Trzeba jednak i w tym zatrzymać się i zrobić rachunek sumienia. Bo oto od jakiegoś czasu każdy wykład muszę napisać, najmniejszą rozmowę przygotować. Wszystko układam w punkty, zaczynam celować w tworzeniu planów... Czy nie tracę spontaniczności? Czy nie obrastam w perfekcjonizm? Nie wiem. I nie wiem, czy już się poprawię. Piszę młodszym pod rozwagę.

ks. Henryk Seweryniak
 
poprzednia  1 2 3 4
Zobacz także
Grzegorz Lojtek SJ

Według św. Ignacego celem życia jest zjednoczenie z Bogiem. Ale jaki jest mój Bóg? Czy mój obraz Boga nie blokuje relacji z Nim? Czy wierzę, że Bóg mnie kocha, czy raczej się Go obawiam i uważam Go za zagrożenie dla mojej wolności? Czy przypadkiem nie stworzyłem sobie obrazu Boga, którego nie da się pokochać?

 
kl. Mateusz Zawiłowicz SCJ

Przemierzając wypełnione dorobkiem ludzkości biblioteki i muzea czy śledząc z zapartym tchem dzieje bohaterów sztuk teatralnych oraz akcji filmowych, przystając w zachwycie i pokorze przed potęgą i urokiem malowniczych pejzaży, dochodzimy do przeświadczenia, że piękno jest doskonałością często nieosiągalną, dla oczu utkwionych w codzienności. Nic bardziej mylnego, bowiem to nie piękno czyni świat, lecz świat pozwala sobie na piękno.

 
Ks. Jacek Stępczak
W lipca br. w Zambii księdzem został prof. Antonio Biagioli, wdowiec mający dwie córki i ośmioro wnuczat. Jak to możliwe? Do Misyjnego Seminarium Duchownego w Kitwe w Zambii przynależy aktualnie 27 alumnów pochodzących z dziewięciu krajów Afryki, Europy i Ameryki Łacińskiej. Do niedawna dwudziestym ósmym seminarzystą był Antonio, 60-letni Włoch, który drogę ku kapłaństwu obrał po śmierci swojej żony...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS