logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Mieczysław Piotrowski TChr.
Droga do pełni szczęścia
Miłujcie się!
 


W 1959 r. misjonarki miłości zajęły się trędowatymi Kalkuty, których było około 30 000. Otworzyły przychodnię dla trędowatych i założyły Miasto Pokoju – osadę, w której trędowaci żyli razem ze swoimi rodzinami. Trędowaci byli dla Matki Teresy dziećmi Bożymi. Jezus umarł na krzyżu również i za nich. Przez fakt, że zostali naznaczeni tak ciężkim cierpieniem i tak straszliwymi warunkami życia, w większym stopniu niż inni ludzie uczestniczyli oni w tajemnicy odkupieńczej męki Jezusa. „Kiedy dotykam ciała trędowatego, które wydziela ze wszystkich części fetor, dotykam ciała Chrystusa, jak wówczas, gdy je przyjmuję w Eucharystii. Trąd jest bez wątpienia okrutną chorobą, trudną do zniesienia, lecz jest mniejszym nieszczęściem niż poczucie, że jest się pozbawionym miłości, niechcianym, porzuconym. Krańcowa samotność, z jaką spotykałam się w przypadku niektórych osób w krajach bogatych, jest gorsza od trądu” – mówiła Matka Teresa.

W samych Indiach siostry Matki Teresy opiekują się 150 tysiącami trędowatych, których trzeba nakarmić, ubrać oraz otoczyć opieką medyczną. Chorzy wymagają kosztownych zabiegów chirurgicznych i lekarstw. Matka Teresa i jej siostry nie posiadają nic. Żyją tak jak ich podopieczni, czyli najubożsi spośród ubogich. Reguła zakonna jest w tym względzie niezwykle surowa. Zezwala zakonnicom na posiadanie tylko niezbędnego minimum: białe sari, proste sandały. Każda z sióstr, kiedy musi zmienić miejsce pobytu, jest gotowa do drogi w ciągu dziesięciu minut, a cały jej majątek mieści się w niewielkiej torbie. „Zasadniczą przyczyną tego ubóstwa – mówiła Matka Teresa – jest miłość. Ci, którym pomagamy, są ubodzy wbrew swej woli, natomiast nasze ubóstwo jest wynikiem dobrowolnego wyboru. Chcemy być ubogie na wzór Jezusa, który będąc bogatym, zdecydował się urodzić, żyć i pracować pośród ubogich. Siostry całkowicie ufają Bożej Opatrzności”. (...)

„Każdego dnia Bóg dokonuje dla nas prawdziwych cudów” – wspominała Matka Teresa. „Doświadczamy tego w konkretny sposób. Gdyby nie było tych »codziennych« cudów, nie mogłybyśmy kontynuować naszej działalności, nie mogłybyśmy nic zrobić. Opatrzność szczodrze troszczy się każdego dnia o mnie, o moje siostry i naszych podopiecznych. Czyni to za pośrednictwem biznesmenów, instytucji, przedsiębiorstw, korporacji naftowych, rządów. Lecz czyni to przede wszystkim poprzez drobne ofiary osób, które dysponują skromnymi środkami pod względem ekonomicznym. Te właśnie ofiary mają największą wartość, ponieważ aby je złożyć, ludzie muszą czynić wyrzeczenia. Dzięki temu ich gest jest autentycznym aktem miłości. Żadna z sióstr odpowiedzialnych za funkcjonowanie domu nie mogłaby spać spokojnie, gdyby nie miała silnej wiary w Boga. Prawie nigdy nie dysponujemy środkami potrzebnymi na przeżycie jednego tygodnia, a czasami nie mamy nawet tego, co niezbędne, by przetrwać do wieczora. Lecz zawsze, choćby w ostatniej chwili, nadchodzi rozwiązanie. Pan podpowiada najróżniejszym osobom, aby niekiedy z bardzo różnych względów niosły nam pomoc, która jest dla nas sprawą życia. Gdyby ta pomoc nie nadchodziła, miałybyśmy kłopoty.

W Kalkucie dzień w dzień przygotowujemy posiłki dla dziewięciu tysięcy osób. Któregoś ranka jedna z zakonnic przyszła poinformować mnie, że nie mamy już nic w spiżarni. Był to czwartek. Zapowiadał się niewesoły koniec tygodnia. Po raz pierwszy znalazłam się nieoczekiwanie w takiej sytuacji. »Powinnyśmy powiedzieć o tym naszym podopiecznym« – powiedziała owa zakonnica. Na co odpowiedziałam jej: »Zaczekajmy jeszcze, tymczasem idź do kościoła i przedstaw Jezusowi naszą potrzebę«.

Ja również się modliłam i oczekiwałam dalszego rozwoju wypadków. W piątek, o dziewiątej rano, przyjechała ciężarówka pełna bułek, dżemu, mleka. Jestem przekonana, że to Bóg zadziałał, aby nam pomóc”. Tego rodzaju cudów Bożej Opatrzności doświadcza się codziennie we wszystkich domach misjonarek miłości.

Od 1959 r., po 10 latach pracy w Kalkucie, misjonarki miłości zaczęły pracować w całych Indiach, a po nadaniu im praw papieskich w 1965 r. przez papieża Pawła VI – na wszystkich kontynentach. Dzisiaj pracuje w 600 placówkach misyjnych, w 127 krajach świata, przeszło 4000 misjonarek miłości, z którymi współpracuje około 4 000 000 ludzi świeckich na całym świecie. Siostry dokarmiają pół miliona rodzin, uczą 20 000 dzieci i opiekują się 90 000 trędowatych.

Matka Teresa zmarła 5 września 1997 r. Bezpośrednią transmisję z pogrzebu, 13 września, nadawały wszystkie największe stacje telewizyjne świata. Jej ciało przewieziono ulicami Kalkuty na armatniej lawecie, którą wieziono ciało Mahatmy Gandhiego. Ta drobna, pomarszczona siostrzyczka z Kalkuty przez swoje całkowite oddanie Chrystusowi stała się skarbem dla świata, promieniując miłością, która jest jedyną nadzieją dla świata.

Kilka lat przed śmiercią jeden z dziennikarzy zadał jej pytanie: „Czy Matka boi się śmierci?”. Odpowiedziała: „Nie, absolutnie nie. Umrzeć to znaczy wrócić do domu. Czy pan boi się wracać do domu swoich bliskich? Ja z niecierpliwością oczekuję chwili śmierci. Wtedy spotkam Jezusa i wszystkich ludzi, których starałam się obdarzyć miłością w tym życiu. Spotkam wszystkie te dzieci, które starałam się ratować i które, umierając na moich rękach, uważały mnie za swoją mamę. Spotkam wszystkich biedaków, którym pomagałam, umierających, którzy wydali ostatnie tchnienie w domu w Kalkucie, zbudowanym dla nich przeze mnie. Słowem, spotkam wszystkie drogie mi osoby na tej ziemi. Tak więc będzie to wspaniałe spotkanie, nie sądzi pan?”. Gdy to mówiła, jej twarz promieniowała radością i pokojem. 

ks. M. Piotrowski TChr
 
poprzednia  1 2 3 4 5
Zobacz także
Dariusz Piórkowski SJ
Jakby nie spojrzeć na dzisiejszą przypowieść, to jednak ostatecznie Chrystus próbuje nam powiedzieć, że niewykorzystana szansa przechodzi na innych. Dary Boże nie mogą zostać w tym świecie „zamrożone”. Do tego, który zakopał pieniądze pana i z lęku nie puścił ich w obrót, powiedział: „Każdemu bowiem, kto ma będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma” (Mt 25, 29). A więc pozytywna odpowiedź na powyższe pytania wcale nie jest taka bezzasadna. 
 
Magdalena Rzeszotek
Doskonałym przykładem na to, że nie ma jednoznacznego modelu świętości, a każdy święty to indywidualność, jest królowa Jadwiga Andegaweńska. Nie była ona zakonnicą, dziewicą, wdową ani mistyczką. Nie była również z prawdziwego zdarzenia męczennicą, choć poświęciła wiele, a mimo to dla wielu pokoleń stała się wielką świętą. 
 
Małgorzata Janiec
Sprawdzony przepis na niebo? Oddać całe życie na ziemi drugiemu człowiekowi. Szczególnie takiemu, który sam już nie może się o siebie zatroszczyć. Hanna Chrzanowska, nowa błogosławiona Kościoła katolickiego, dobrze znała ten przepis. A właściwie sama go napisała. Tymi samymi rękami, które nosiły chorych, opatrywały rany, gładziły po wyniszczonych chorobą lub starością dłoniach. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS