Wszelka miłość zakłada pewne poznanie. Wiąże się ono z jakimś ruchem. Na poziomie poznania poprzez zmysły i na poziomie doznań ruchem, który odpowiada temu poznaniu, jest wyobraźnia. Milczenie pojawia się wtedy, kiedy wychodzimy poza ruch, a nasza wyobraźnia powoduje niesłychany hałas. Wyobraźnia stanowi wielką przeszkodę na drodze do wewnętrznego milczenia. Kiedy chcecie zacząć się modlić w swoim wnętrzu i kiedy zamkniecie oczy – kończą się doznania. Wyobraźnia jest wolna i przez cały czas adoracji możecie myśleć o tym, co będzie na obiad, co było na śniadanie itd. Nigdy wyobraźnia nas nie ogarnia tak bardzo, jak podczas modlitwy. Wyobraźnia powoduje wiele zamieszania.
Na poziomie poznania umysłowego – ruchem, który odpowiada temu poznaniu, jest rozumowanie. Pozostanie na poziomie rozumowania również „uwalnia” hałas – nie jest trwaniem w milczeniu. Rozumowanie jest czymś bardzo dobrym, ale nie ono jest głębokim życiem umysłu.
Na poziomie poznania duchowego, związanego z wiarą, ruchem, który odpowiada temu poznaniu jest medytacja. Modlitwa nie jest jednak medytacją. Medytacja może prowadzić do modlitwy, ale modlitwa ją przewyższa, przerasta. Aby wejść na poziom tego naprawdę głębokiego życia, trzeba wyjść poza wyobraźnię, poza rozumowanie, poza doznanie. W jaki sposób przekroczyć poziom tych wszystkich ruchów, które powodują tak wiele hałasu? Trzeba wyjść poza wymiar miłości zmysłowej. Właśnie ten rodzaj miłości w bardzo szczególny sposób wiąże się z wyobraźnią. Zwłaszcza wtedy, gdy uczucie ma charakter romantyczny. Dramat zawsze jest czymś bardzo namiętnym. Współczesne powieści opowiadają o takich namiętnych uczuciach. Jeśli przyjrzycie się, jak dzisiaj przedstawiana jest miłość, to zauważycie, że zawsze jest ona stawiana na poziomie miłości romantycznej: „Kocham cię... Nie kocham cię... Już cię nie kocham... Jutro nie cię nie będę kochał... Czy jeszcze będziesz mnie kochać...” – dramat! A na poziomie duchowym nie ma dramatu.
Dzisiaj te dwa wymiary są ze sobą mylone. Niektórzy są bardzo mocni w rozbudzaniu dramatu dla tzw. miłości. Wbrew temu, co uważali stoicy, uczucie nie jest czymś złym. Uczucia nie należy zabijać, dławić, ale trzeba wykroczyć poza nie i je przyjąć, podjąć. A to zupełnie co innego niż niszczenie. Człowiek pełen uczuć, namiętności na poziomie zmysłowym, nie jest człowiekiem milczącym. Trzeba więc przejść na wyższy poziom miłości. Milczenie istnieje na poziomie duchowym, a nie na poziomie uczuć czy namiętności. Jest to bardzo ważne, gdyż miłość zawsze możemy oczyścić za pomocą tej wyższej miłości. Nie niszczcie, nie zabijajcie swoich uczuć, ale oczyszczajcie je za pomocą miłości duchowej! Miłość można oczyścić za pomocą innej miłości, a nie bezpośrednio za pomocą ascezy. Gdyby chodziło o ascezę w ścisłym rozumieniu tego słowa, to trzeba by powiedzieć: „muszę przestać kochać”. Asceza nie jest niczym złym, ale musi być elementem współdziałającym, drugoplanowym. Przede wszystkim trzeba umacniać tę miłość, która jest pierwsza – miłość duchową.
Co charakteryzuje miłość duchową? Miłość duchowa sprawia, że żyję kimś innym niż ja, kocham go, żyję osobą, która też mnie kocha. Kim jest ten drugi człowiek? Po pierwsze jest to ktoś, kto istnieje. Tu nie chodzi o moje wyobrażenia o drugim człowieku ani o to, co ja o nim myślę. To, co myślisz o drugim człowieku jest w tobie i to nie stanowi o jego osobie. Ten drugi to ktoś, kto istnieje jakby poza tobą i niezależnie od ciebie. Na tym polega zasadnicza różnica między naszymi pojęciami, naszą wyobraźnią a tym, co istnieje realnie. Twoja wyobraźnia to ty, twoje pojęcia. Dlatego na tym poziomie nie może istnieć głęboka jedność. Głęboka miłość do kogoś wcale nie oznacza, że mam taką samą wyobraźnię jak kochana osoba. Widzicie, na czym polega różnica między osobą, którą kocham, a moim wyobrażeniem o tej osobie i moją miłością do niej. Moja miłość do drugiego człowieka jest we mnie, a ten, kogo kocham, jest poza mną, niezależnie ode mnie. To drobne rozróżnienie jest sprawą zasadniczej wagi, bo jeśli zatrzymamy się na swojej miłości do kogoś, to będziemy kochać samych siebie, swoje własne wyobrażenie. To wyjaśnia wiele trudności, jakich ludzie doświadczają dzisiaj w dziedzinie miłości. Nie kochają oni innego człowieka, ale swoją własną miłość do niego. A ponieważ miłość do innego człowieka nie jest tożsama z tym człowiekiem, to siłą rzeczy ta miłość maleje. Dopiero rozumienie, praca umysłu związana z miłością, pozwoli zobaczyć go w prawdzie. Ten ktoś to nie byle kto – to ten, kto mnie kocha.
Milczenie i więź osobowa
To bardzo ważne, bo zobaczymy, że milczenie jest czymś, co rodzi się między dwiema osobami. Milczenie nie rodzi się w samotności, nie wypływa z jednej osoby. Musi istnieć ktoś, kto mnie kocha, i ja muszę kochać kogoś, kto różni się ode mnie. Ten ktoś na tyle, na ile cię kocha, jest ku tobie zwrócony i poznaje cię w tej miłości. I wtedy odkrywasz, że ten ktoś jest osobą. Prawdziwie osobą jest ktoś, kto kocha, ale kto kocha kogoś innego niż samego siebie. Jeśli nie masz prawdziwej miłości duchowej, to w pełni, prawdziwie nie jesteś osobą. Prawdziwe milczenie wewnętrzne wiąże się z osobą, z którą trwasz w miłości. Gdy żyję kimś innym niż ja sam – a to jest możliwe tylko w miłości – dopiero wtedy rodzi się milczenie. I odwrotnie – ten drugi człowiek musi zacząć trwać z tobą w miłości. Milczenie wiąże się nie tylko z osobą jako z kimś, kto istnieje, ale z osobą jako z kimś, kto żyje inną osobą.
Dlaczego wewnętrzne milczenie wiąże się z osobą, i to z osobą, która kocha? Tutaj kryje się cała różnica między miłością duchową a miłością zmysłową, uczuciową. Kiedy na poziomie zmysłów doznajemy uczucia namiętności wobec kogoś, to uczucie sprawia, że chcemy jak najszybciej dotrzeć do tej osoby. Sprawia, że staramy się o jej względy. W ten sposób uczucie się uzewnętrznia. Miłość uczuciowa sprawia, że wychodzimy jakby na zewnątrz siebie, okazujemy to na zewnątrz. Ta miłość wymaga pewnego zewnętrznego przejawu. Kiedy ogarnia nas uczucie, to natychmiast jest ono widoczne na zewnątrz: albo przez krzyk, albo przez płacz, albo przez gesty.