logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Cezary Sękalski
Gdy dochodzisz do granic
Głos Ojca Pio
 


Czy ten proces u wszystkich przebiega tak samo?
 
Nie. Najwcześniej równowagę znajdują dzieci chore i niepełnosprawne.
 
Kiedyś miałam napisać prelekcję dla rodziców dzieci chorych na cukrzycę, które muszą prowadzić bardzo uregulowane życie: dieta, zabiegi itd. W kontaktach z tymi rodzicami i ich dziećmi zdobyłam ciekawe doświadczenie. Byłam zdumiona, jak wcześnie te dzieci uzyskują dojrzałość emocjonalną, a nawet intelektualną, dzięki temu, że wcześniej doświadczają własnych granic (jeżeli są akceptowane, kochane i otoczone opieką)!
 
Chodzi o zdolność przystosowania się! Tutaj rodzi się nowe spojrzenie na wrodzone kalectwo. Nie jest to tylko kwestia pokonywania słabości za wszelką cenę, ale przede wszystkim rozwoju w obrębie możliwości, jakie otrzymaliśmy.

Ale przychodzi też moment, że trzeba podjąć decyzję: leczyć czy zaakceptować?
 
Leczyć zawsze. Ale to prowadzi do następnej granicy – granicy możliwości terapeutycznych.
 
Miałam doświadczenie pracy z młodym człowiekiem, który jako zawodowy wojskowy w czasie działań wojennych stracił wzrok. Pomagałam mu jako studentka wolontariuszka, czytałam mu książki, a on przepisywał je na maszynie do pisania alfabetem Braile’a dla biblioteki dla niewidomych.

Podczas rehabilitacji w Laskach bardzo silnie przeżył nawrócenie. Raz powiedział mi: – Proszę Pani, niech mi Pani powie, co mnie interesowało jako żołnierza? Konie, dziewczyny, wóda i karty, i nic poza tym! A teraz czytam Norwida, gram na skrzypcach, jestem zaangażowany. Jestem człowiekiem, który pracuje dla innych! W pewnym momencie zrozumiał, ile zyskał przez swoje kalectwo.

Co więcej, bardzo chciał mieć żonę. Był to kłopot dla wolontariuszek: musiałyśmy się zmieniać, bo on do każdej się przywiązywał i trzeba było jakoś zareagować. Ale o dziwo, odnalazła go dziewczyna, z którą chodził jako młody chłopak, kiedy był zdrowy, i pobrali się.
 
I tak mamy żywy przykład, jak czasem bolesna granica może stać się dla człowieka mocnym impulsem do rozwoju.
 
Przekleństwo staje się błogosławieństwem, jeśli podejdzie się do niego w sposób dojrzały. 
 
Trzeba tylko umiejętnie przejść proces przystosowania i przezwyciężania tego, co negatywne. Wtedy człowiek nie jest w stanie – wręcz nie chce – wrócić do swego myślenia z czasów przed kalectwem.
 
Myślę, że dotyczy to także w pewien sposób ludzi zdrowych. Młodemu człowiekowi wydaje się, że wszystko jest możliwe: mogę być lekarzem, strażakiem, kaskaderem… 
 
Wszystko bym mógł, gdybym tylko chciał albo gdybym miał odpowiednie warunki. W tym drugim przypadku oczekiwania adresowane są do otoczenia.
 
W pewnym momencie człowiek uświadamia sobie, że może być już tylko sobą, nikim innym. To bolesne zawężenie świata. I to rodzi m.in. kryzys półmetka, który czasami przebiega w taki właśnie w sposób: człowiek już wie, że wyczerpał swoje możliwości...
 
Wtedy poznaje się zwrot „już nie”. Ważne jest, by rozwoju nie mylić z sukcesem i awansem. Nie każdy rozwój jest w ten sposób premiowany, zwłaszcza w duchowości.
 
Czasem jest to kwestia wyboru: awans czy rozwój? Awans społeczny nie stanowi rozwoju, a nawet może w nim przeszkadzać, ponieważ „usztywnia” człowieka i czyni go biurokratą. Często kończy się to uzależnieniem, lękiem przed stratą i szukaniem pocieszeń. Na przykład wymianą żony po pięćdziesiątce.
 
Kryzys półmetka związany jest z procesem godzenia się ze swoimi granicami. Powiedziała Pani, że mężczyzna może próbować rozwiązać ten konflikt w taki sposób, że porzuca swoje małżeństwo i wchodzi w nowy związek, ponieważ ma wrażenie, że znowu całe życie przed nim. 
 
Dzieje się tak, gdy w kryzysie półmetka dochodzi do wewnętrznego konfliktu między granicami człowieka a jego pragnieniami. Często chęć rozwoju miesza się nam z pragnieniem wielkości. Rozwój zawsze jest możliwy, a wielkość nie – pewne jej ramy są nieprzekraczalne i trzeba umieć w nich się zmieścić. Szukanie nowego terenu działania, pewna zmiana bywa pozytywna, ale tylko wtedy, jeżeli jest rozważana jako nowe zadanie, a nie jako szansa traktowana czysto egoistycznie, gdy chcę czegoś tylko dla siebie.
 
Zobacz także
Salwator
Z Bogną Gałecką koordynatorem programu profilaktyczno-edukacyjnego "Bądź wolny" i wolontariuszem Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Polsce działającego przy klasztorze oo. Dominikanów w Krakowie rozmawia Grzegorz Sztok.
 
Roman Bielecki OP
Nawet jeśli jesteśmy religijni, spora część tej religijności jest skierowana na zewnątrz, na konkretne zachowania czy rytuały. To są drogowskazy naszych codziennych wyborów. Trzeba jednak pamiętać, że uniwersalna duchowość człowieka, niezależnie od wyznawanej przez niego religii, jest silnie zakorzeniona w podświadomości. Jako ludzie jesteśmy poszukiwaczami sensu...

Z Joanną Heidtman rozmawia Roman Bielecki OP 
 
s. dr Karmela Katarzyna Sługocka OP

W dzisiejszym fragmencie Bóg umacnia nas do pokonywania trudności, tak jak umacniał apostołów. Zwróćmy uwagę na to, jak Mateusz to pokazał. W tekście biblijnym nasz dzisiejszy fragment jest poprzedzony powołaniem apostołów, ich wyborem, czyli wyróżnieniem. Jezus posyła ich i obdarowuje mocą.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS