W dniu święceń dziennikarka zapytała mnie „dlaczego?”. Odpowiedziałem jej, że Panu Bogu się nie odmawia. To przekonanie nadal we mnie głęboko tkwi. Jak Pan Bóg woła, to trzeba iść. Był czas kiedy mocno przeżywałem śmierć żony. Pisałem trochę wierszy. Ale to był też czas, kiedy powołanie zaczynało się we mnie krystalizować. Nie na zasadzie impulsu, ale coraz intensywniej o tym myślałem.
O powołaniu, rodzinie i kapłaństwie opowiada ks. Antoni Kieniewicz, który po śmierci swojej żony, w wieku 69 lat, został kapłanem.
Od dwudziestu mniej więcej lat moje życie toczy się od Paschy do Paschy. I kiedy wracam z moją rodziną z całonocnej liturgii paschalnej o 5.00 nad ranem i śpiewają ptaki, modląc się po swojemu, mam wrażenie, że czas się zatrzymał, a raczej, że to, co właśnie miało miejsce, odbywa się poza czasem, w jakimś zawieszeniu, a mimo to dotyczy mnie tak bardzo jak chyba nic innego na świecie. To najbardziej mistyczne momenty całego roku.