Słuchanie sumienia
Sumienie to najdelikatniejszy element ludzkiej psychiki. Jest bardziej intuicyjne niż racjonalne, a ponieważ jest Bożym darem, należy go słuchać. Kiedy sumienie zapala w nas „czerwoną lampkę”, nie wolno go ignorować. Przykładowo: jeśli nam uświadamia, że w rozmowie z przyjaciółką nie należało podnosić głosu, nie szukajmy wytłumaczenia, że to przecież jej wina, bo zaczęła pierwsza. Skoro sumienie nas gryzie, nie dyskutujmy i posłuchajmy go. Gdy mówi, że z biura nie należy niczego wynosić, nie spierajmy się, argumentując, że Kowalski też to robi, choć jest wierzący. Jeżeli ignorujemy lub uciszamy głos sumienia, w końcu stanie się ono nieczułe, a to jest niebezpieczne i może prowadzić do tragedii (zob. 1 Tm 1,19).
Z drugiej strony sumienie nie zawsze jest nieomylne, dlatego musi być podporządkowane Bożemu słowu i przez nie kształtowane. Jeśli sumienie jest źle „zaprogramowane”, będzie nas wtrącać w niewolę; wymaga wtedy przeprogramowania zgodnego z Pismem Świętym. Nigdy jednak nie wolno go tłumić ani lekceważyć.
Nasuwa mi się tutaj następujący przykład. W niektórych kręgach picie wina jest kwestią bardzo delikatną. Przed nawróceniem piłem dużo i często, co przeciągnęło się nieco na pierwsze lata mojego chrześcijańskiego życia. Potem przeżyłem kryzys wiary, lecz wreszcie oddałem się Chrystusowi całkowicie, w wyniku czego zerwałem z alkoholem. Stałem się abstynentem, a dowodem było moje tańsze ubezpieczenie komunikacyjne. Nawet na weselach nie wznosiłem toastu za zdrowie młodej pary.
Po kilku latach zmieniłem swój pogląd na tę sporną kwestię. Teraz, dzięki Bożemu Słowu, czuję się wolny i piję wino, stosując jednocześnie biblijną zasadę, która potępia pijaństwo. Po latach abstynencji wzięcie do ręki kieliszka wydało mi się dość dziwne, ale wreszcie moje sumienie jest spokojne.
Gdybym narzekał: „Dlaczego inni wierzący piją, a ja nie mogę?” — mógłbym zaszkodzić swojemu sumieniu. Z kolei uznanie, że picie alkoholu jest dozwolone, wymagało znalezienia biblijnego potwierdzenia, by wyedukować moje sumienie w oparciu o Boże słowo. Nie mogę jednak żadnego wierzącego nakłaniać do takiej wolności. Jeśli on sam nie będzie całkowicie przekonany, wyrządzę mu wielką krzywdę. Swoje stanowisko mogę oczywiście uzasadniać w oparciu o konkretne wersety, ale nie wolno mi przymuszać niczyjego sumienia.
Ta zasada dotyczy wielu spraw — picie alkoholu podałem tylko jako przykład. Każdy musi być osobiście przekonany do tego, czego naucza Biblia, i zgodnie z tym wieść swe życie przed Bogiem, szanując jednocześnie odmienne zdanie innych.