O funkcjach religii i o tym, jak jest przeżywana, można dyskutować. Inaczej jest, gdy przyjmuje się tezę, że religia nie mogła powstać bez interwencji nadprzyrodzonej. To jest granica, która definiuje podejście do genezy religii. Gdy pojawia się odniesienie do nadprzyrodzoności, to między wierzącym a niewierzącym mogą być tylko punkty zgody w pewnych szczegółach, ale nie w kwestii zasadniczej – jej istnienia bądź nieistnienia.
Z Janem Woleńskim i Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Mateusz Burzyk
Zacznijmy od prostego spostrzeżenia, że Jezus jawił się ludowi jako ktoś wyjątkowy, ujmujący i przyciągający do Siebie. Tłumy garnęły się do Jezusa, ponieważ pomagał im żyć i radzić sobie z tajemnicą istnienia. Wielu ceniło sobie to, że mogli przyprowadzić (czy przynieść) do Jezusa swoich chorych, a On ich uzdrawiał. Czymś najzupełniej wyjątkowym było dla ludzi to, że Jezus potrafił nakarmić wielką rzeszę, mając do dyspozycji jedynie parę chlebów i kilka rybek.