Kiedy doświadczamy radości, bądź przeżywamy niezwykłe chwile, często mówimy „było mi jak w niebie”. Podświadomie z duszy wydobywamy pragnienia spełnienia, które nazywamy stanem szczęścia. „Niebo” jest więc nie tyle miejscem ani przelotnym uczuciem, co stanem naszego serca i duszy, w którym chcielibyśmy trwać. Jednak często tracimy smak „nieba” i stwierdzamy, że chwile szczęścia są ulotne, a pozostaje życie szare i monotonne. To w jaki sposób być szczęśliwym na ziemi, skoro wszystko jest tak zmienne i nietrwałe? Gdzie szukać prawdziwego szczęścia?
Ewangelia czytana w piątą niedzielę Wielkiego Postu jest długa i dotyczy najważniejszej sprawy: życia – śmierci i zmartwychwstania. Choć temat jest tak ważny, to bywa spychany na margines. Sprawcy marginalizowania tego, co najważniejsze, są różni. W końcu trzeba wskazać złośliwe moce na wysokościach, które są nam bardzo nieprzyjazne. Odpowiedzialność ponosimy także my w tej mierze, w jakiej ulegamy pokusie egocentryzmu i iluzji samowystarczalności..