logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jola Workowska
Wierność to nie powtarzanie słów mistrza
Zeszyty Karmelitańskie
 


Czyta Pan książki, próbuje zrozumieć innych myślicieli, a tu wciąż dzwoni telefon i różni ludzie proszą o pomoc. Dzwonią do żony, ale zakłócają ciszę gabinetu i rozbijają struktury myśli. Nie próbował Pan odłączyć telefonu? 
 
Ciśnienie rzeczywistości zmniejsza możliwości twórcze i ilość napisanych stron, ale bez tego ciśnienia człowiek nie miałby w ogóle nic do powiedzenia. 
 
Jeśli nie zdobędzie Pan narzędzi, za pomocą których można opisać codzienne doświadczenia, w jaki sposób będzie Pan w stanie lepiej zrozumieć świat? 
 
Tu nie chodzi tylko o narzędzia, ale przede wszystkim o wizję. 
 
Wizję się ma albo nie, a narzędzia można wciąż doskonalić. Ostatnie odkrycia z dziedziny neurochirurgii odsłoniły na przykład nieznany wcześniej problem kształtowania się tożsamości człowieka. 
 
Najważniejsza jest wizja, którą się „musi jakoś mieć”, ale którą się także wciąż zdobywa. To powiedział Heidegger o kole hermeneutycznym: nie można uzyskać zrozumienia, jeśli się go do pewnego stopnia już przedtem nie miało. Zawsze zaczyna się od pewnej wizji, a potem wciąż trzeba iść dalej i dalej. Filozofia tym różni się od nauk, że musi pracować w pełnym kontekście, w jakiejś wizji rzeczywistości i dlatego lepiej, moim zdaniem, jest mówić o wizjach niż o teoriach. Mam takie ulubione zdanie, które często powtarzam za Henri Ey’em, że być świadomym, to dysponować osobistym modelem świata. 

Po co mi własna wizja świata, skoro życie pisze zupełnie inne scenariusze? 
 
Życie polega na tym, by twórczo modyfikować swoją wizję świata, a nie odcinać kupony. Dysponowanie własną wizją świata nie jest równoznaczne z posiadaniem gotowych rozwiązań. Ludzie dzisiaj myślą, że aby dobrze żyć wystarczy wszystko odmierzyć, zmierzyć i wyjaśnić naukowo. W zbiorowej świadomości i podświadomości panuje przekonanie, że z jednej strony, człowiek jest zwierzęciem, a z drugiej wierzy się bardzo mocno, że człowiek nie ma z nim nic wspólnego i może stwarzać sobie światy. Jest to rozbicie kartezjańskie, które określam schizofrenią. Niedawno czytałem w niemieckiej prasie artykuł o funkcjonowaniu mózgu. Jego autor oświadczył, że złożoność procesów w mózgu wywołuje złudzenie, że człowiek jest wolny, a naprawdę wszystko dzieje się według ściśle określonych praw przyrody. 
 
Teraz Pani rozumie, dlaczego czytam Spaemanna? Przecież autor artykułu jest schizofrenikiem. On nie może wierzyć w to, co napisał, bo przestałby żyć. Próbuje jednak opisać to, co jest pierwotnym doświadczeniem, przy pomocy tego, co jest abstrakcją, która to doświadczenie odcięła. Ci schizofrenicy pragną odbudować to, co wyrzucili, z tego, co zostało. Kompletne rozdwojenie umysłowe, jednak przeciętny czytelnik gazet i oglądacz mediów wierzy głęboko, że wszystko jest deterministycznie wyznaczone, ale równocześnie wierzy, że może robić, co mu się podoba, i wszystko jest w porządku. Z jednej strony mamy do czynienia z wiarą, że światy wirtualne w ogóle nie mogą istnieć, z drugiej – z kreacją czysto wirtualnego świata. Taki pogląd jest bardzo wygodny, można w nim wszystko odnaleźć i za nic nie odpowiadać. 
 
Czy istoty złożone z dwóch części można nazwać osobami? Moje trzewia się buntują. 
 
To nie jest kwestia prostej reakcji fizjologicznej, tutaj już trzeba włączyć myślenie. I chyba po to właśnie jest filozofia. 
 
A jak Pan Bóg stworzył kogoś bez narzędzi, bez głowy do myślenia? 
 
Każdy ma, mówiąc kolokwialnie, konieczny osprzęt, a ci, którzy mało myślą, nie są przez myślenie popsuci i dzięki temu lepiej odczuwają. 
 
Aby móc artykułować swoje odczucia, trzeba posiadać narzędzia w postaci pojęć... 
 
No tak, ale oni nie muszą mówić. Nie wszyscy muszą mówić – prawda?... 
 
Czyż nie mamy być świadkami? 
 
Mówienie gębą jest tylko gadaniem, a to nie jest pełnia. To jest to nieszczęście intelektualistów, że bardzo łatwo jest wyrodzić się w gadanie. Oczywiście, mówienie może być też działaniem. Ale ludzie, którzy więcej czują, więcej – jak sądzę – działają, a mniej gadają. 
 
Zobacz także
Irena Świerdzewska

Największym problemem jest przeżywanie żałoby w samotności. Ten, kto traci bliską osobę, zostaje opuszczony także przez znajomych, dlatego że oni nie wiedzą, jak mu towarzyszyć: „Straciła syna, nie będę do niej chodzić, bo o czym mam z nią rozmawiać?”. „Tak trudno patrzy się na ten jej smutek, ja chcę cieszyć się życiem” – to nie tylko bezradność, ale też pobudki egoistyczne. Dawniej społeczna akceptacja smutku – komuś smutno, bo stracił bliską osobę – była o wiele większa niż dziś.

Mówi ks. Wojciech Szychowski, psycholog i psychoterapeuta pracujący z osobami po stracie bliskich w rozmowie z Ireną Świerdzewską

 
Ks. Andrzej Orczykowski SChr
Uczestnictwo w niedzielnej Mszy Świętej dla pierwszych chrześcijan było czymś naturalnym i wynikało z potrzeby serca. Eucharystia stanowiła centrum życia pierwszych wspólnot i istotę świętowania niedzieli. W relacji Dziejów Apostolskich czytamy, że uczniowie Chrystusa w pierwszym dniu po szabacie zbierali się "na łamanie chleba". O potrzebie kontynuowania takiej praktyki przypomina List do Hebrajczyków...
 
Karol Madaj

Podeszła w latach Sara uwierzyła i doświadczyła cudu (Hbr 11,11). Urodził się syn, Bóg dokładnie wypełnił dane słowo (18,14). Abraham odpowiedział równie precyzyjnym wypełnieniem Bożych przykazań, zarówno co do obrzezania (17,12), jak i nadania dziecku imienia (17,19). Abraham z pewnością mógłby wymyślić bardziej wzniosłe imię od „Uśmiechnął się”, ale był posłuszny Bożemu objawieniu. Wcześniej imię „Izaak” kojarzyło się raczej z uśmiechem niedowierzania (17,17-19; 18, 12-15), teraz miało oznaczać śmiech radości. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS