Bóg współcierpiący
Ku wyważonej syntezie zdaje się zmierzać wywiedzione z Orygenesa stanowisko Benedykta XVI (wówczas jeszcze kardynała) w tej sprawie: "Starożytny świat grecki wskazał na niezmienność Boga, a tym samym ukazał Go również jako czystego ducha, który nie może odczuwać, a tym bardziej cierpieć. Chrześcijan wizja ta skłoniła do pytania, jak rzeczywiście wygląda sprawa z Bogiem. Orygenes pięknie powiedział kiedyś: Bóg nie może co prawda cierpieć, ale może współ-cierpieć. To znaczy: może się utożsamiać z nami, cierpiącymi. Identyfikacja ta jest wielkim aktem miłości, w której Bóg w Jezusie utożsamia się z nami aż po sferę cielesności - a tym samym utożsamia nas z Nim i wciąga w Jego miłość".
Oto więc chrystocentryczny geniusz chrześcijaństwa: przeciwstawienie zdolności współcierpienia (proklamacja aktu najgłębszej miłości) stoickiej etyce absolutnej eliminacji cierpienia. Współ-cierpienie możliwe jest dzięki inkarnacyjnemu utożsamieniu. Ks. Tomasz Węcławski zaznacza: "Zbawcza moc śmierci Jezusa nie wynika z ciężaru tej śmierci ani z niewinności czy dobrowolności, ale z faktu, «że tak cierpiał i umierał Syn Boży». śmierć Jezusa człowieka jest śmiercią Boga-Syna, który bierze w ten sposób na siebie wszystkie konsekwencje naszego grzechu i cały nasz los. Jego ludzka śmierć, Jego utożsamienie się z człowiekiem także w zupełnym opuszczeniu śmierci, oznacza, że także w tym stanie, w którym człowiek najbardziej oddala się od Boga - skoro On nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych (Mk 12,27) - nikt nie musi już być sam bez nadziei i bez Boga (Ef 2,12)".
Jestem przekonany, że tak warto myśleć i żyć, uprawiać teologię. Odpowiedź wybłyskuje w światłach Wcielenia. Bo na pytanie: "Co na to Bóg?" (na "skandal" zła i cierpienia), pełnia absolutnie chrześcijańskiej odpowiedzi ani nie ogranicza się do wizji Boskiej niecierpiętliwości, pocieszającej "względnie" i jedynie niektórych, ani do wizji Boskiej cierpiętliwości, również pocieszającej "względnie" i jedynie niektórych… Odpowiedzią jest Chrystus, Bóg współ-cierpiący, Miłość gotowa na wszystko, schodząca solidarnie z człowiekiem na dno piekła. Tajemnica cierpienia i potęga wolności - spotkane w jednej przestrzeni życia, losu, świata - stanowią związek dramatyczny. "Człowiek może ustąpić jedynie pod ciężarem skrajnej kenozy Boga" - powtarzał Olivier Clément za św. Maksymem Wyznawcą. "Być chrześcijaninem to odkrywać nawet w głębi własnego piekła oblicze wcielonego Boga, oblicze zniszczone i zmartwychwstałe, zniekształcone i przeobrażone - tak opisuje skutek tego "ustępstwa" Wacław Hryniewicz.
Bo Wcielony Bóg, Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, daje odpowiedź w zadziwiająco głębokim sensie i wymiarze, przewyższającą spór o Deus passibilis ut impassibilis? Wydarzenie paschalne, oparte na fundamencie ortodoksyjnie rozumianego Wcielenia, nie tyle rozwiązuje ów spór, co pomaga go niejako "obezwładnić", stępić jego niebezpieczne pod wieloma względami ostrze, pozbawić radykalizm sporu jego pierwszorzędności.
Bóg nie może cierpieć? Oczywiście, nie byłby wówczas Bogiem i znikąd już nie byłoby dla nas ratunku… Bóg nie może nie cierpieć - z nami, w nas, dla nas, za nas? Oczywiście, nie byłby wówczas Bogiem Wcielonym, Bogiem Ewangelii - Dobrej Nowiny. Nawet jeśli metafizycznie jest to odpowiedź niepoprawna, domaga się jej przecież logika miłości.