O funkcjach religii i o tym, jak jest przeżywana, można dyskutować. Inaczej jest, gdy przyjmuje się tezę, że religia nie mogła powstać bez interwencji nadprzyrodzonej. To jest granica, która definiuje podejście do genezy religii. Gdy pojawia się odniesienie do nadprzyrodzoności, to między wierzącym a niewierzącym mogą być tylko punkty zgody w pewnych szczegółach, ale nie w kwestii zasadniczej – jej istnienia bądź nieistnienia.
Z Janem Woleńskim i Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Mateusz Burzyk
W polskim krajobrazie raczej do rzadkości należy sytuacja, w której, spacerując ulicami jakiegokolwiek miasta czy wsi, uniknie się widoku budynku kościoła. Dla jednych widok ten będzie oczywistą szansą i okazją do pochwalenia Boga. Dla innych wyrazem pewnej natarczywości Kościoła, z którą nie potrafią sobie poradzić. Często tym drugim, być może również z winy tych pierwszych, kościelne drzwi kojarzą się z nieprzekraczalną bramą, za którą pobożne dusze walczą wyłącznie o swoje własne zbawienie i ocalenie. „Czy na tym polega to chrześcijaństwo?” – pytają.