O funkcjach religii i o tym, jak jest przeżywana, można dyskutować. Inaczej jest, gdy przyjmuje się tezę, że religia nie mogła powstać bez interwencji nadprzyrodzonej. To jest granica, która definiuje podejście do genezy religii. Gdy pojawia się odniesienie do nadprzyrodzoności, to między wierzącym a niewierzącym mogą być tylko punkty zgody w pewnych szczegółach, ale nie w kwestii zasadniczej – jej istnienia bądź nieistnienia.
Z Janem Woleńskim i Jackiem Prusakiem SJ rozmawia Mateusz Burzyk
Słowo „czuwać” ma wiele odniesień. Najpierw znaczy ono po prostu „nie spać”, „odmawiać sobie snu” lub „otrząsnąć się ze snu”. Czuwa się po to, by dłużej pracować (Mdr 6, 15) lub by nie dać się zaskoczyć wrogowi (Ps 127, 1). Czuwać więc to „walczyć ze zmęczeniem, lenistwem, opieszałością”. Dalej to „uważać na coś”, „strzec czegoś” albo „pilnować”. To „trzymać się z uwagą wytyczonego kierunku lub celu”. W duchowym kontekście modlitwy brewiarzowej czuwanie Godziny czytań nosi znamiona wielu tych znaczeń.