DRUKUJ
 
Vimal Tirimanna CSsR
Hipokryzja – 'grzech ciężki' w nauczaniu Jezusa z Nazaretu
Kwartalnik Homo Dei
 


W tym samym dziele Augustyn podkreśla, że wina osoby kłamiącej polega na tym, że wyrażając swoją myśl, pragnie oszukać innych[29]. Tak więc, z samej definicji, hipokryzja jest kłamstwem, i stąd też wszelkie potępienie moralne, na jakie kłamstwo zasługuje, również należy się hipokryzji.

Zgodnie z chrześcijańską tradycją grzech w swej istocie jest odwróceniem się od Stwórcy w kierunku stworzenia. Wydaje się, że Cantalamessa stosuje to tradycyjne pojęcie grzechu bezpośrednio do przestępstwa hipokryzji, ponieważ uważa, że w niej człowiek degraduje Boga, stawia Go na drugim miejscu, a stworzenie, tj. opinię publiczną, na pierwszym. Jako taka, hipokryzja jest grzechem, który Bóg w całej Biblii potępia jak najmocniej[30]. Dalej Cantalamessa twierdzi, że hipokryzja jest nie tylko istotnym brakiem wiary, lecz także brakiem miłości bliźniego, w tym sensie, że redukuje ludzi do admiratorów[31].

Tradycyjna teologia moralna rzadko ukazuje hipokryzję jako grzech. Dlatego Palazzini mógł napisać: Hipokryzja jest grzechem, ponieważ jest oszustwem. Będąc ogólnie grzechem lekkim, może stać się śmiertelnym z powodu pogardy dla cnoty, z powodu intencji albo użytych środków. Nasz Pan użył ostrych słów dla potępienia hipokryzji (Mt 23,27)[32].

Podręczniki teologii moralnej okresu potrydenckiego, który trwał do pierwszej połowy XX w., traktowały problem grzechów wręcz obsesyjnie; głównie dlatego że te podręczniki służyły spowiednikom do wypełniania roli zwłaszcza sędziego w konfesjonale[33], omawiały więc grzechy bardzo szczegółowo. Należałoby zatem oczekiwać, że hipokryzja powinna w nich zajmować poczesne miejsce i być dokładnie omawiana przy ósmym przykazaniu. Podręczniki te omawiają istotnie wykroczenia przeciw ósmemu przykazaniu, takie jak kłamstwo, bluźnierstwo, pogarda, krytykanctwo i oszczerstwo. Natomiast, co budzi zdziwienie, hipokryzja rzadko występowała wśród tych wykroczeń.

Pius XII już w 1946 r. oznajmił, że grzechem dwudziestego stulecia jest utrata poczucia grzechu[34]. Jakieś cztery dekady później papież Jan Paweł II, w posynodalnej adhortacji apostolskiej Reconciliatio et penitentia (nr 18), słusznie ubolewał nad utratą poczucia grzechu we współczesnym świecie. Podobne odczucia wyraził ostatnio papież Benedykt XVI[35]. Istotnie, utrata poczucia grzechu w dzisiejszym świecie jest faktem niepodważalnym. Odpowiada ona za poważny kryzys duchowy w tym świecie i prowadzi do jego moralnej dekadencji. Trudno zaprzeczyć temu twierdzeniu, ale ktoś mógłby, sięgając głębiej w dzisiejszą rzeczywistość, powiedzieć, że utrata poczucia tego, co Jezus naprawdę potępił jako zło, wniosła też swój wkład do współczesnej moralnej dekadencji, może nawet bardziej dotkliwie i głęboko niż te czynniki, których jesteśmy dobrze świadomi. Stąd mamy jeszcze więcej powodów, by uważać hipokryzję za bardzo poważne wykroczenie moralne, a zatem by ją odpowiednio surowo potraktować.

"Dyplomacja" i hipokryzja są często bliskimi sojusznikami

Problemem większości dzisiejszych chrześcijan jest to, że zamiast potępiać hipokryzję kiedykolwiek i gdziekolwiek ją napotkają, skłaniają się raczej nie tylko do hipokryzji, ale i do tzw. "dyplomatyczności". Dla doskonale pilnującego swoich spraw hipokryty nie ma nic łatwiejszego niż bycie dyplomatycznym. W tym sensie dyplomacja i hipokryzja są bliskimi sprzymierzeńcami. Ale faktem jest, że przyjęcie postawy dyplomatycznej wobec hipokryzji oznacza utratę samego korzenia chrześcijaństwa, ponieważ dyplomacja w owym wypaczonym sensie i prawda nigdy się ze sobą nie pogodzą. Istota chrześcijaństwa, by być profetycznym jak Jezus, zostaje wówczas całkowicie utracona. O. Bernard Häring w czasie swoich wykładów często powtarzał, że dyplomacja i profetyzm nie mogą siedzieć wygodnie obok siebie. Oczywiście nie chodzi tu o potępienie dyplomacji samej w sobie, ale tego rodzaju egoistycznej, niezdrowej dyplomacji, która służy tylko czyimś interesom, a nie prawdzie; dyplomacji nie urażającej innych z tego jedynie powodu, aby nie utracić jakichś przywilejów lub też pożytecznych znajomości. We współczesnym świecie jest to najpospolitszy typ dyplomacji. Przed czterdziestu laty o. Häring tak mówił o tego rodzaju dyplomacji: Skuteczny dyplomata realistycznie ocenia sytuację. Ponadto w każdej sytuacji zwraca uwagę na sposoby i środki, które najlepiej służą jego praktycznym celom. I tak oto rozwija w sobie jakiś szczególnie wybiórczy związek z prawdą. Prawda, którą głosi, i prawda, którą ukrywa, zazwyczaj służą jego ostatecznym celom. Czyni zatem z prawdy sługę swoich zamierzeń. Jednak takie wybiórcze podejście do prawdy wkrótce nie tylko odbije się na tym, co mówi i czego nie mówi,  ale także na jego zdolności i sposobie rozumowania, tak że wkrótce zacznie postrzegać tylko te aspekty prawdy, które będą dla niego "użyteczne". Żaden z apostołów nie był szkolony w sztuce dyplomacji. Głosili orędzie z prostotą świadków, nie dbających o swój interes. Dzisiaj rośnie niebezpieczeństwo, że wielu chrześcijan – nie tylko pośród świeckich, ale również wśród kapłanów i teologów – będzie zasilało "resort dyplomacji"[36].

 _______________________

  [29] Tamże, s. 55-56.
  [30] Father Cantalamessa Warns of Hypocrisy, dz. cyt.
  [31] Tamże.
  [32] Palazzini, dz. cyt., s. 588.
  [33] Por. John Mahoney, The Making of Moral Theology: A Study of the Roman Catholic Tradition (reprint), Clarendon Press, Oxford 1990, s. 27-32.
  [34] Pius XII, Orędzie radiowe do Narodowego Kongresu Katechetycznego USA, Boston, 26 X 1946.
  [35] Zob. "Zenit (Daily News Bulletin)", 16 III 2007.
  [36] Bernard Häring, What Does Christ Want?, Alba House, New York 1968, s. 217.
 
strona: 1 2 3 4 5 6