logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
John Townsend, Henry Cloud
Granice w relacjach małżeńskich
Wydawnictwo Vocatio
 


John Townsend, Henry Cloud
Granice w relacjach małżeńskich 
Podtytuł:   Jak mówić NIE, które umacnia małżeństwo
Tytuł oryginału: Boundaries in Marriage
Przekład: Zbigniew Kościuk
Wydawca: Oficyna Wydawnicza Vocatio
Data i miejsce wydania:  Warszawa 2007
Format:   125 x 195 mm
Oprawa:   miękka, lakierowana
Liczba stron: 352
ISBN: 978-83-7492-005-6
 

 
Stephanie
 
Stephenie, o której wspomniałem na początku rozdziału, nie miała tak poważnych problemów w relacji ze Stevem, jak inni małżonkowie, cierpiała jednak z powodu dystansu emocjonalnego, który powstaje, gdy w związku zaangażowana jest tylko jedna osoba. Jej historia dostarcza dobrego przykładu na to, jak konieczne jest wytyczenie granic w małżeństwie. Stephanie była nieszczęśliwa, chociaż nie borykała się z poważniejszymi trudnościami. Sytuacja taka jak jej bywa jednak czasami źródłem największej niedoli. Stephanie zastosowała wszystkie zasady przeanalizowane w tym rozdziale, dlatego opowieść o niej ma szczęśliwe zakończenie Po pierwsze, Stephanie ustaliła, gdzie kończy się jej „obszar” i zaczyna „obszar” Steve’a. Kiedy to uczyniła, doszła do wniosku, że w związku, który ich łączy, bardzo mało jest tego, co należy do niej. Kobieta przystosowywała się do pragnień męża i ulegała jego żądaniom, tak jakby sama w ogóle nie istniała. Nie potrafiła sobie nawet przypomnieć, jakie uczucia towarzyszą byciu sobą. Odłożyła na długo własne pragnienie zdobycia wykształcenia i wartościowej pracy, aby umożliwić mężowi zrobienie kariery.
 
Tak często rezygnowała z siebie, że niemal się zatraciła. Kiedy zaczęła się zastanawiać nad tym, co należy do niego i do niej, zdała sobie sprawę, że nie może obwiniać męża o to, iż o sobie zapomniała. To ona podporządkowała się jego życzeniom. To ona lękała się konfliktu i wolała dostosować do jego pragnień. Stephanie musiała się przyznać do własnej bierności. Właśnie wtedy podjęła dojrzałą decyzję – wzięła odpowiedzialność za własną niedolę i zaczęła pracować nad relacją łączącą ją z mężem. Zamiast uczynić to, co robi wiele uległych osób, gdy się przebudzi i stwierdzi, że się zagubiło, nie zrezygnowała z małżeństwa ze Stevem, aby „odnaleźć siebie”. Bardzo często dochodzi do rozpadu związku wówczas, gdy bierny małżonek stwierdza, że ma prawo do „własnego życia” i opuszcza partnera. Czasami nazywa to posunięcie „wytyczeniem granic”. Nie ma niczego, co byłoby równie dalekie od prawdy.
 
Granice mogą istnieć jedynie w ramach relacji. Traktowanie zerwania związku jako pierwszego kroku do określenia granic nie ma z nimi nic wspólnego – jest raczej ucieczką przed ich wytyczeniem w relacji z drugą osobą. Prawdziwe granice funkcjonują jedynie w kontekście związku łączącego dwoje ludzi. Stephanie nie opuściła męża, lecz przyznała się do wszystkich uczuć, postaw, pragnień i wyborów, a następnie powiedziała o nich Steve’owi. Początkowo toczyli ze sobą wiele sporów, w końcu jednak mąż przyjął bardziej dojrzałą postawę. Zrozumiał, że w małżeństwie nie chodzi wyłącznie o niego i że jeśli w dalszym ciągu będzie postępował tak jak dotąd, utraci rzeczy, które uważa za bardzo ważne, na przykład bliski związek ze Stephanie. Gdy żona wzięła odpowiedzialność za własne życie, on był zmuszony uczynić to samo i ich związek zmienił się na korzyść.
 
Każde było „właścicielem” swojej strony równania. Stephanie poczuła, że nie jest uzależniona od Steve’a oraz wewnętrznego zniewolenia, które zawsze jej towarzyszyło. Częściej wyrażała swoje uczucia i opinie. Nie ulegała natychmiast pragnieniom męża. Mówiła mu, kiedy miała wrażenie, że jej nie słucha. Steve nauczył się cenić jej wolność i cieszyć się nią. Jej niezależność zaczęła go pociągać, zamiast wywoływać poczucie zagrożenia. Postępowanie takie sprawiło, że ich wzajemna miłość zaczęła wzrastać, rozwijali się też jako osoby.
 
Początkiem zmian było podjęcie pracy nad granicami przez Stephanie – spojrzenie na samą siebie, przyznanie się i wzięcie odpowiedzialności za to, co do niej należało, oraz wykonanie ciężkiej pracy w celu zmiany charakteru łączącego ich związku – zamiast uwolnienia się od niego. Nauczyła się okazywać miłość, zamiast ulegać mężowi. Więź łącząca Steve’a i Stephanie stawała się coraz bliższa. Oboje nauczyli się, jak być odrębnymi osobami, które w wolny sposób obdarzają się miłością. Tym, czego im od dawna brakowało, było poczucie głębokiej jedności, które Biblia nazywa „poznaniem”. Bez wyraźnego określenia granic nie mogli poznać się wzajemnie, a zatem darzyć się prawdziwą miłością.
 
Kiedy każde z nich „zdefiniowało” siebie, stali się dwojgiem ludzi mogących kochać i przyjmować miłość. Zaczęli się wzajemnie poznawać i cieszyć sobą. W ich życiu nastąpił rozwój. Właśnie tego życzymy naszym Czytelnikom i ich współmałżonkom. Dzięki tej książce pragniemy pomóc wam zobaczyć siebie w prawdziwy sposób oraz stać się bardziej wolnymi i odpowiedzialnymi osobami, abyście mogli lepiej okazywać i przyjmować miłość. Taki jest wzniosły cel małżeństwa stworzonego przez Boga.

Zobacz także
Aneta Pisarczyk
Potrzeba kontrolowania własnego życia i otaczającego świata jest wpisana w psychikę każdego z nas. Różnimy się jednak między sobą poziomem jej natężenia. Są osoby, które próbują kontrolować najmniejszy szczegół, planują każdy kolejny krok i konsekwentnie trzymają się określonych reguł. Natomiast niektórzy z nas zdają się na to, co przyniesie kolejny dzień, potrafią delegować obowiązki, dzielić się odpowiedzialnością, żyją bardziej spontanicznie. Która z opisanych postaw jest nam bliższa? 
 
ks. Ireneusz Mroczkowski
Czy nie jest zastanawiające, że postępowość moralna utożsamia się dzisiaj z feminizmem, kulturą homoseksualną, neutralnością światopoglądową, jak i publicznymi opowieściami tzw. celebrytów o pijaństwie czy zdradach małżeńskich? Wolny rynek wartości moralnych codziennie dostępny w internecie i każdym telewizorze...
 
Joanna Świątkiewicz
Zamknięcie się w dzisiejszych czasach w pustelni ciągle jest ewenementem, chociaż coraz więcej ludzi chciałoby zwolnić tempo swojego życia i marzy o zamieszkaniu w ustronnym miejscu, w ciszy i spokoju. Niektórzy z nich odbywają tzw. „wakacje z Bogiem”. Również tutaj, do prowadzonego przez kapucynów domu modlitwy w Zagórzu można przyjechać na rekolekcje. Ile to kosztuje? Wyłącznie odwagę...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS