logo
Środa, 08 maja 2024 r.
imieniny:
Kornela, Lizy, Stanisława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
bp Sandro Maggiolini
Wprowadzenie do modlitwy. Ty
Wydawnictwo Bratni Zew
 


Wydawca: Bratni Zew
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-150-3
Format: 130x210
Stron: 192
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę
 

 

PONOWNE ODKRYCIE CZŁOWIEKA


A gdyby profanacja człowieka była połączona albo zależna od nieobecności modlitwy? Tak u jednostki, jak i u społeczeństwa?

To tylko hipoteza. Ale historia w niektórych swoich momentach i obszarach już kiedyś sugerowała, że bez Boga także człowiek zanika.

Poza tym, historia to tylko powtórka.

W porządku. Chodzi o zdefiniowanie, o jakim człowieku mówimy.

Nie ma potrzeby nadmiernego poruszania antropologii filozoficznej, socjologii czy psychologii - psychologii "wnętrza" czy jakiejś innej - aby człowiek popatrzył w głąb siebie samego i odkrył, kim jest. Nauki humanistyczne mogą pomóc. Ale to, czego tu szukam, to fundamentalne jądro ludzkiego "ja": jego niepowtarzalne istnienie i jego nieuchronne ukierunkowanie. Obserwacje, które mają zastosowanie i do mechanika, i do gospodyni domowej, aptekarza czy profesora uniwersyteckiego, jeśli tacy wiedzą więcej od innych.

Człowiek potrzebuje czegoś. Skłania się ku czemuś. Może być to zdefiniowane jako pragnienie, oczekiwanie, wymaganie.
Tymczasem, wydaje się niezbędnym przyznanie, że człowiek - konkretnie istniejący - nosi w sobie niewyodrębnione na razie, ale realne poczucie nieporządku, pustki, konieczności doskonałości, jakiej nie ma. W teologii można tę sytuację nazwać "niezbędnością". Grzech pierwotny czy nawet aktualny.

Ale to nie jest ostatnie słowo, jakie można i trzeba powiedzieć. Człowiek postrzega się jako "mniej niż człowiek", ale równocześnie powołany jest do stawania się kimś "więcej niż człowiekiem". "Nędzarz, lecz syn króla": tak powiedziałby Pascal; upadły, ale chroniony przez szlachetność, która została mu dana i jest mu niezbędna.

W tej niejasności, którą trzeba wytłumaczyć, leży dramat żywota ludzkiego: zaakceptowanie własnej małości, absurdalnej i rozpaczliwej, albo wzniesienie się "ponad", dokonanie "autotranscendencji".

Nie mają racji bytu wykręty osób, które myślą, że poradzą sobie nie dokonując wyboru. Ten "nie-wybór" to już jest wybór negatywny: rezygnacja, zdrada wobec siebie samego. Trochę jak wtedy, gdy jesteśmy w rozdarciu, wznosimy się lub upadamy; nie możemy pozostawać wiecznie w tym samym miejscu.

W dalszej części będzie pokazane, na co - na Kogo - jest otwarty i przez Kogo w nieunikniony sposób chroniony jest człowiek. Wtedy temat modlitwy stanie się jasny. Jednak na razie wydaje się zauważalne, że definicja ludzkiego "ja" jest poza ludzkim "ja": jest nam oferowana, jest do przyjęcia. Albo jak wolimy: definicja ludzkiego "ja" leży w naszym najgłębszym wnętrzu, ale w formie negatywnej, jako wołanie, jako potrzeba. Jesteśmy już w punkcie wyjścia do modlitwy.
Ponieważ inteligencja otwiera się na nieskończoność i nie może zostać zatrzymana w jakimś punkcie swojego poszukiwania. Wolność wymaga, by ciągle wznosić się "ponad" siebie samego, kiedy trafia na ograniczone dobro.

Gdzie prowadzi taka tendencja?

Znów pozostawię pytanie w zawieszeniu. Zależy mi natomiast na wykazaniu, że aby widzieć siebie w taki sposób, człowiek musi odrzucić daleko wszystkie uprzedzenia i zastrzeżenia, które kryje w zakamarkach swojego serca: musi zaakceptować siebie jako zdolnego do wolnego myślenia i działania. Zdolnego i w nieunikniony sposób zaangażowanego w wolne myślenie i wolne działanie.

Aby osiągnąć tak wiele, konieczne jest przezwyciężenie strachu przed pojmowaniem siebie takim, jakim się jest, i jakim się jest powołanym do bycia.


Zobacz także
ks. Jakub Szcześniak
Bóg daje siebie każdemu człowiekowi w taki sam sposób, ponieważ Jego miłość jest bezwarunkowa. Gdybyśmy tutaj zakładali jakiekolwiek uwarunkowania, to tak, jakbyśmy odmawiali komuś prawa do miłości z racji jego ograniczeń. Miłość jest wpisana w nasze istnienie, tak jak oddychanie w procesy życiowe. 
 
ks. Mieczysław Piotrowski TChr.
To, co odróżnia chrześcijaństwo od innych religii, to wstrząsający fakt Wcielenia. Prawdziwy Bóg staje się prawdziwym człowiekiem w łonie dziewicy Maryi: Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego (Mt 1,18). 
 
Patryk Rutkowski
Jezus kocha wszystkich i ukazał nam w Biblii, że to, co się Mu podoba to nie zakopanie, lecz mnożenie talentów. W życiu, by dążyć do miłości, trzeba się rozwijać. Bo czym innym, jeśli nie rozwojem jest mnożenie swoich talentów. Kiedy już wiemy na czym polega rozwój to warto, by zacząć wprowadzać go w czyn, w dziedzinach, które uważamy, że są nam potrzebne do dobrego Bożego życia.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS