WSPÓLNOTA
Pozwalając "przemówić" mojej osobowej istocie, w swoim bycie najgłębszym i najbardziej decydującym, muszę też uznać za historyczną konieczność oczekiwania na spotkanie z Tajemnicą "osobową" i nieskończoną, która mnie poszukuje i obejmuje mnie. Przyjmuję więc modlitwę - bycie przed Bogiem - jako strukturalny element mojego konkretnego bytu. Modlitwa staje się więc świadomością, wyborem i gestem.
W tym poszukiwaniu pozostawiłem jakby za plecami inne osoby i przedmioty, bo nie wystarczały mi do wypełnienia serca. Serce wyrywało się wciąż ponad i nie dało się zostawić w zawieszeniu: stale próbowało dążyć do swojego ostatecznego "przedmiotu" pożądania: "przedmiotu", który następnie objawił mi się jako "Podmiot", transcendentny i "ludzki".
Teraz, po zakończeniu tych dociekań - mogących być dalej prowadzonymi w świetle Słowa Bożego - zastanawiam się czy inne osoby i rzeczy muszą nieuniknienie być porzuceni, jako stopnie już pokonane, jako etapy, które się "przydały", ale już nie są przydatne: prawie jak byty, którymi należy pogardzać lub je potępiać…
Odpowiadam, że nie. Misterium, do którego się dotarło poprzez badanie "pustki", jaka jest w człowieku - w moim ucieleśnionym duchu, w moim uduchowionym ciele - Misterium osiągnięte tak, jak mówiłem, pozwala mi i stymuluje mnie do pozyskiwania innych osób i rzeczy jako wartości, które mnie współtworzą i są moim dopełnieniem.
Z jedną zasadniczą różnicą.
Inni, pojmowani jako sami w sobie, bez perspektywy, którą umożliwia mi Misterium, są przeze mnie postrzegani jako rzeczywistości anonimowe, które można posiadać, dominować, prawie negować. Jeśli jednak podchodzę do nich z postawą wynikającą z udziału w Misterium, odkrywają się i oddają mi się jako osoby, które można przyjąć jako dar. I znajduję się jakby w jedności - albo możliwości zjednoczenia - z nimi, nie będąc umniejszony w swojej godności: raczej tworząc z nimi trudną, delikatną i zwartą jedność, która szanuje i pobudza różnorodności osobiste, ale łączy je w jedynym Początku i jedynym Końcu.
Odkrywam w sobie modlitwę wspólnotową, już istniejącą i gotową do wprowadzenia w życie.
Analogicznie jest z przedmiotami. Może spotykam się na początku z siłą uderzenia czy z zachłannością grabieży; ale na swojej drodze pojawia się w duszy radość z kontemplowania darów, które są mi dane; darów, które są jakby oczyszczone, poprzez Boską pomoc, poprzez mój wzrok i dotyk; dary, które są też dziełami sztuki i pracy ludzkiej, a nie są poddane jedynie mojemu pragnieniu czy mojej konsumpcji: ukrywają znaczenie, które odnosi się do prawdy, dobroci i piękna Misterium.
Odkrywam w sobie - już istniejącą i gotową do wprowadzenia w życie - "symboliczną" modlitwę stworzenia. A nawet wcześniej - modlitwę mojego ciała.