Otóż przykład św. Dominika i jego zakonu jest właśnie tym, co pokazuje nie tylko miejsce kobiety średniowiecznej, ale również i równowagę: kobiety otrzymały swoje zadanie, pozostając modlącymi się mniszkami, zaś mężczyźni - głoszącymi Ewangelię kaznodziejami. Nikomu w tych odległych czasach nie przyszło do głowy powiedzieć, że nie ma równouprawnienia, że kobiety są poszkodowane. Istniała roztropna równowaga - każdy miał właściwe sobie miejsce. To właśnie charakteryzowało całe Średniowiecze. Kobieta była przede wszystkim kobietą i nikt wtedy nie zadawał postawionego a posteriori pytania: "kądziel czy miecz?" Ta średniowieczna kobieta, mająca miecz w ręku, nie starała się być mężczyzną, była dalej kobietą, która zna swoje prawa i możliwości i korzysta z nich, gdy zajdzie potrzeba, nie myśli o równouprawnieniu, nie walczy o miejsce w społeczeństwie, jest w pełni kobietą i szanuje swoją kobiecą godność.
Jednak nie wszystko w "czasach katedr" było tak piękne. Obok christianitas nabierały rozmachu herezje albigensów i katarów, które zupełnie inaczej traktowały kobietę. I choć należały do nich także panie szlachetnie urodzone, którym trubadurzy dedykowali swe pieśni, przez owych heretyków właśnie kobieta postrzegana była jako zguba dla duszy i sługa szatana. Trucizna zaczynała znowu sączyć się powoli, aż rola kobiety i jej miejsce w społeczeństwie zostały całkowicie przeinterpretowane. To, co oparło się ideologicznym naciskom albigensów, katarów i protestantyzmu, nie ostało się po rewolucji francuskiej[6]. Najgorszy był pod tym względem Napoleoński Kodeks Cywilny, który pozbawiał kobietę prawa do dysponowania majątkiem, nakazywał całkowite posłuszeństwo mężowi, zakazywał jej samodzielnego wystąpienia do sądu, pozbawiał szans obrony swej czci, zakazywał zdobywania wykształcenia poza domem.
Jeśli była arystokratką nie mogła pracować, jeśli jednak należała do stanu niższego mogła pracować, lecz była traktowana jako pracownik "drugiego gatunku"[7]. Wielkie szkody w tej materii poczynił o wiele wcześniej M. Luter. Choć jego wyznawcy starają się ukazać go jako człowieka, który dowartościował małżeństwo, prawda jest inna. Luter głosił poglądy, które zaważyły nie tylko na ubezwłasnowolnieniu kobiety, lecz i do dziś ciążą na całym ruchu feministycznym. Warto więc zacytować kilka słów Lutra: "Partnerstwo Adama i Ewy dotyczy nie tylko ich majątku, ale dzieci, pożywienia, łoża i mieszkania; ich cele również są te same. W konsekwencji mąż różni się od żony jedynie pod względem płci; poza tym kobieta jest całkowicie mężczyzną". Zróżnicowanie płci jest według Lutra skutkiem upadku pierwszych rodziców: "Gdyby kobieta nie uległa pokusie węża i nie zgrzeszyła, byłaby równa Adamowi pod każdym względem. Kara bowiem - to że jest poddana teraz mężczyźnie - została nałożona na nią po grzechu i z powodu grzechu. Wskutek tego została pozbawiona zdolności zarządzania sprawami poza domem i dotyczącymi państwa"[8].
Gdyby nie płeć – kobieta byłaby mężczyzną?
Otóż to, że Luter odbiera wszelkie prawa kobiecie, nie jest jeszcze najbardziej niebezpieczne. Ostatecznie w dobie obecnej kobiety mają wszelkie prawa obywatelskie i nie ma powodu się nad tym rozwodzić. Groźne jest jednak stwierdzenie Lutra, sprowadzające różnicę do spraw tylko płci. Przypomnijmy - Luter twierdzi, że gdyby nie płeć - kobieta byłaby mężczyzną. I choć wiele mówił on o małżeństwie i nawet propagował je jako stan, nie miał intencji dowartościowania go. Jego intencja była całkowicie osobista, sam będąc byłym zakonnikiem, ożenionym z byłą zakonnicą, pogardzał kobietami, lecz musiał uspokoić swoje sumienie w jakikolwiek sposób[9]. Nie interesuje nas jednak tutaj sprawa samego Lutra, ważniejsze jest to jego twierdzenie - kobieta zasadniczo niczym się nie różni od mężczyzny. I to właśnie twierdzenie jest treścią współczesnych nam ruchów i aspiracji kobiecych.
Milenialsom zarzuca się, że są roszczeniowi i traktują swoją pracę czysto utylitarnie. A co jeśli oni jedynie wracają do zdrowego poziomu, który my po 1989 r. tak bardzo przekroczyliśmy? Nasz nadwiślański kapitalizm wprowadził kult wiecznej gonitwy, przekonanie, że musisz zostawać po godzinach.
Z Łukaszem Komudą i Olgą Gitkiewicz rozmawiają Bartosz Bartosik i Ewa Buczek