Zapowiedziałam na początku artykułu, że dotknę spraw wybitnie kobiecych. Czytelnikowi, który dotarł do tego miejsca mogło się wydawać, że zapomniałam o tym. Jednak nie zapomniałam i teraz właśnie przyszedł moment, by skierować ku nim uwagę.
W miarę szeroko opisałam sytuację kobiety w średniowiecznej
christianitas. Powiedziałby ktoś - właśnie teraz kobiety znowu mają wszystkie prawa, o czym tu więcej mówić. A jednak tak nie jest. Obecna epoka, niezależnie od nazwy, którą się jej da lub która się dla niej utrwali w przyszłości, jest duchową karykaturą Średniowiecza. Podkreślam to bardzo mocno! Karykaturą lub jeszcze dobitniej - małpą, w tym sensie, w którym św. Tomasz określa diabła jako małpę, gdyż on udaje, małpuje Boga. Niby wszystko jest tak samo - Europa bez granic, wspólny język dyplomacji (niegdyś łacinę zamieniono na francuski, teraz wszedł w to miejsce angielski), świat dostępny dla każdego, niezależnie od pochodzenia i statusu społecznego.
Wydawałoby się, że podstawowe i istotne charakterystyki epok pasują do siebie. Na dodatek kobieta chełpi się, że osiągnęła to, czego "nigdy" nie miała - może być przywódcą państwa, naukowcem, inżynierem, praczką i szwaczką, bojownikiem, lotnikiem, może grać w piłkę nożną i wieczorami haftować serwetki. A jednak czegoś jej brakuje. Dalej nie jest szczęśliwa i chce coś uzyskać, sama nie wie dokładnie co. Mówi o równouprawnieniu, ale zasadniczo chodzi jej o równość, więcej - o jednakowość z mężczyzną. Tu właśnie tkwi skażone ziarno - wmawia się jej, że jest równa mężczyźnie, że jest innym rodzajem mężczyzny, tak jak mówił ojciec wszelkich protestów - dr Marcin Luter. Protestuje, szuka ciągle czegoś nowego, nie widząc, że w ten sposób sama pogardza swoją godnością i odrzuca kobiecość.
Życie pozbawione uczuć?
Na czym polega więc różnica między sytuacją kobiety w Średniowieczu, a tą, w której jest dziś? Pewną wskazówką dla nas mogłaby być słynna liryka dotycząca miłości dworskiej. Adorowanie kobiety i dokonanie dla jej chwały czynów niezwykłych stawiało ją na piedestał. Pamiętając o tym, że ideałem miłości dworskiej nie było spełnienie tej miłości w sposób fizyczny, lecz prawdziwa tęsknota za miłością, za pięknem, więcej - za duszą wybranki; pamiętając też, że rycerz ślubował wierność jednej damie i dla niej walczył na turniejach, zaczniemy po trochu rozumieć jak wielka jest różnica między tamtymi czasami a dobą obecną.
I tak pierwsza rzecz, która niewoli kobietę, to zmiana jej wizerunku w oczach mężczyzny – zamiast być kimś, kogo się podziwia – staje się ona tylko przedmiotem pożądania. Mężczyzna już nie adoruje kobiety, nie jest wierny jednej – on po prostu ogląda i taksuje – nie ma w tym niczego romantycznego, niczego wzniosłego. Życie pozbawione uczuć wyższych staje się jałowe. Niestety jednak - kobieta dzisiejsza nie tylko się na to godzi – ona w pewien sposób dąży do tego, ponieważ gdzieś w jej rozumowaniu zostało zakodowane, że ona nie różni się niczym od mężczyzny. Logicznym następstwem tego jest, że ona, która nie jest już przedmiotem adoracji – staje się stroną aktywną, zabiegającą o mężczyznę i to nie w sposób subtelny, a gwałtowny. Będąc kiedyś sama obiektem marzeń, teraz zaczyna być agresywną zdobywczynią mężczyzny. Mężczyzny, którego trochę się boi, bo go nie rozumie, lecz którego chce zdobyć za wszelką cenę.
Pokazać światu i sobie, że kobieta...
Cena bywa wysoka, np. zatracenie kobiecości. Zróbmy kilka porównań. Jak podkreśliliśmy powyżej, w Średniowieczu zasadniczo nie występował problem "kądziel czy miecz". Obecnie propaguje się alternatywę: "kobieta sukcesu czy pani domu". O ile dawniej kobieta brała miecz do ręki, gdy zachodziła wyraźna potrzeba, nie zapominając jednocześnie o swoim podstawowym powołaniu: bycia matką, żoną i córką, to teraz czuje się ona zobowiązana stanąć przed wyborem: sukces lub dom. Dom, który dawniej był jej celem, teraz stał się przeszkodą w sukcesie. Jeśli bowiem wspomniana wyżej Czarna Agnieszka walczyła zbrojnie, to dlatego, że był zagrożony jej dom, jej podstawowe prawo do bycia kobietą, matką i żoną. Jeśli setki kobiet poszły na wyprawy krzyżowe, to nie po to, by zdobyć sławę, lecz by walczyć o wyzwolenie Grobu Chrystusowego z rąk niewiernych. One nie wybrały "zawodu żołnierza", one po prostu odpowiedziały na wezwanie Kościoła. Inna jest jednak sytuacja pań policjantek, ochroniarek czy "biznesmenek" - one wybierają zawód, w którym nie tylko mogą dorównać mężczyźnie, więcej - mają szansę nad nim górować.